Korea Północna ze wszystkich sił stara się zapewnić, że jej mieszkańcom niczego nie brakuje. Jednym z dowodów na rozwój kraju ma być uruchomiona pod koniec zeszłego roku nowa sieć internetowa. Mirae (z koreańskiego "przyszłość") składa się z zewnętrznych nadajników WiFi, jednak do jej korzystania niezbędne jest urządzenie wyposażone w kartę SIM. Według ekspertów ma ona na celu jedynie identyfikację użytkownika i łatwiejsze śledzenie jego położenia. Jest to o tyle niepokojące, że według oficjalnych danych dostęp do internetu w Korei Północnej ma mniej niż 1 proc. populacji wynoszącej 25,3 mln.
Arirang 171 Źródło: YouTube
Koreańczycy z "internetu" mogą korzystać za pomocą kilku smartfonów. Najnowszy to Arirang 171 - z ekranem o przekątnej 5,5 cala, 4GB pamięci RAM. Urządzenie ma dwa - jeśli wierzyć nieoficjalnym przeciekom bezużyteczne - aparaty, działa pod kontrolą Androida 7.1.
Z wcześniejszych przecieków wiemy, że w Korei Północnej dostępne są inne smartfony. Wśród nich Jindallae 3, wprowadzony do sprzedaży w roku 2017, który wygląda jak klon iPhone'a. Innym dostępnym smartfonem jest Phurun Hanul H-1, wyposażony w ekran o przekątnej 5,5 cala i akumulator o pojemności wynoszącej aż 6000 mAh.
Władze chwalą się też nowym tabletem o nazwie Daeyang 8321. Urządzenie jest wyposażone w dwie kamery i kartę SIM, system Android (6.0), ma też baterię o pojemności 3000 mAh.
Dae Yang 8321, z kartą sieci bezprzewodowej, jest najwyższą wersją urządzenia dostępną w kraju. Dysponuje olbrzymią prędkością ładowania danych, dobrą jakością obrazu i baterią o dużej pojemności. Jest wygodny w przechowaniu i łatwy w ładowaniu.
- przekonuje rządowa strona. Nas zdjęcie produktu jednak nie przekonuje - tablet wygląda raczej jak budżetowy sprzęt z niskiej półki. Na potrzeby Północnej Korei wydaje się jednak wystarczające. Większość witryn zawiera głównie tekst.
Studenci uniwersytetu Kim Ir Sena mogą dzięki tabletowi uzyskać dostęp do szkolnych materiałów. Ma też być on wykorzystywany przez zakłady pracy, do "zapoznawania się z dokumentacją, która do tej pory dostępna była wyłącznie na papierze". Nawet reżim rozumie jakie zalety niesie ze sobą cyfryzacja.
Korea Północna ma swój tablet Fot. Kadr z filmu YouTube (Martyn Williams)
Tablet uzyskuje dostęp do sieci wyłącznie przez system nadajników Mirae rozmieszczonych w stolicy. Na propagandowym filmie prezentującym najnowszą zdobycz koreańskiej techniki widzimy studentów ochoczo przeglądających mobilne strony. Widoczna jest też antena rozsyłająca sygnał wokół budynku.
Para koreańskich studentów korzysta z internetu na zewnątrz Fot. YouTube
Jak twierdzi serwis thediplomat.com, północnokoreański sprzęt, do którego dostęp mogą mieć przecież wyłącznie wybrani, ma mocno ograniczone funkcje. Z systemu usunięto możliwość wykonywania zdjęć, nagrywania wideo, a nawet zapisywania plików. Niemożliwe jest też ich wysyłanie poza urządzenie. Smartfony i tablety mają być też poddawane okresowej kontroli by sprawdzić, czy nie zainstalowano na nich obcego systemu i czy nie zawierają jakichkolwiek nielegalnych treści.
Red Star, oficjalny system Korei Północnej, teraz wygląda "prawie jak OSX" Fot. northkoreatech.org
Podobnie jest w przypadku komputerów. Władze Korei poleciły kilka lat temu stworzenie własnego systemu o nazwie Red Star. Opracowano go w Koreańskim Centrum Komputerowym w Pjongjangu na podstawie Linuxa, zyskał jedynie nowy interfejs. Jest niezwykle podobny do tego, który znamy z OSX.
Według nieoficjalnych źródeł telefony komórkowe zostały uznane przez koreański reżim jako główne narzędzie służące do rozpowszechniania informacji o sytuacji wewnętrznej. W kraju montowane są instalacje zagłuszające, które mają uniemożliwić kontakt obywateli ze światem zewnętrznym. Część osób korzysta bowiem z chińskich i południowokoreańskich sieci komórkowej, które docierają do niektórych obszarów.
Telefony komórkowe w Korei Północnej zostały wprowadzone w 2008 roku, gdy egipska firma Orascom zbudowała sieć operującą w technologii 3G. W kraju są 2 mln użytkowników telefonów komórkowych którzy jednak nie mogą dzwonić za granicę. Jest to możliwe jedynie z przemycanych aparatów.
Północna Korea uruchomiła też coś, co ma być namiastką Netfliksa. Nuri to system przesyłania obrazu za pomocą internetu - telewizji, rozmów czy wykładów. Wykorzystuje standardy IPTV. Ma być wykorzystywany przez studentów. Pozwala także uzyskać dostęp do telewizji w obszarach, do których nie dociera sygnał tradycyjnych nadajników. Władze, informując o uruchomieniu systemu, chcą przekonać Zachód, że zapewniają swoim obywatelom swobodny dostęp do informacji, edukacji i rozrywki.
Noori, północnokoreański serwis IPTV Źródło: dprktoday.com/
Opinie ekspertów są jednak inne.
Zarówno fantazyjny tablet jak i usługa IPTV mogą być kolejną wyrafinowaną metodą kontrolowania i monitorowania mieszkańców.
- czytamy w serwisie The Diplomat.
Ograniczanie technicznych możliwości koreańskiego sprzętu wydaje się mocną przesadą. Mieszkańcy kraju mają bowiem dostęp jedynie do Kwangmyongu. To sieć intranetowa, nie internetowa. Stworzono ją w 2000 roku.
Cały zasób "internetu" ogranicza się do ściśle wydzielonego obszaru kontrolowanego przez państwo. Dostęp do jakichkolwiek zagranicznych serwisów - czy to informacyjnych, czy rozrywkowych - jest po prostu niemożliwy, fizycznie odcięty.
Jak wygląda północnokoreański internet? Każdy może to sprawdzić w mgnieniu oka. Lista aż 28 witryn, które mogą odwiedzać mieszkańcy kraju, wyciekła trzy lata temu. Wiele dostępnych jest "z zewnątrz". Od czasu wycieku niewiele się zmieniło - witryny wciąż wyglądają siermiężnie i zajmują się głównie wychwalaniem wodza. I przekonywaniem świata, że miłość do Kima jest powszechna - jak inaczej wyjaśnić sens istnienia angielskojęzycznych "agitek" wskazujących sukcesy kraju.
Poniżej widzimy materiał opisujący Kim Dzong Una podczas osobistego nadzorowania ostrzału o dalekim zasięgu. Według politycznych komentatorów manewry, które odbyły się w zeszły piątek - nazywane przez tamtejsze władze "zwykłymi ćwiczeniami" - miały być sygnałem dla amerykańskich władz, które próbują zmusić reżim w Pjongjangu do atomowego rozbrojenia.
Północnokoreańska strona internetowa Źródło: http://friend.com.kp/index.php
Swoje strony mają też pojedyncze północnokoreańskie firmy. Standard prezentowania produktów stanowczo odbiega jednak od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Gołym okiem widoczna jest cywilizacyjna przepaść dzieląca Koreę Północną od krajów rozwiniętych.
Północnokoreańska strona internetowa Źródło: http://www.manmulsang.com.kp/
Jedyne, co przykuwa uwagę w północnokoreańskiej sieci, to oficjalna rządowa witryna poświęcona turystyce. Stara się udowodnić, że KRLD jest warta odwiedzenia. Wszystkie kadry przedstawione na stronie wydają się mocno wyselekcjonowane, przycięte, nawiązują do oddania wodzowi.
Północnokoreańska strona poświęcona turystytyce źródło: http://tourismdprk.gov.kp/
Strona północnokoreańskiego uniwersytetu im. Kim Ir Sena, najbardziej prestiżowej uczelni w kraju, w której uczy się 16 tys. studentów, również ma nas przekonać o tym, że Koreańczycy mają dostęp do nowoczesnych technologii. Widoczna sala komputerowa wypełniona jest nowoczesnymi, płaskimi monitorami.
Północnokoreański uniwersytet im. Kim Ir Sena źródło: http://www.ryongnamsan.edu.kp/univ/
Czytaj też: Korea Północna. Brakuje żywności, w kraj uderzają sankcje. Skąd więc Kim Dzong Un ma pieniądze?
Korea Północna należy do najbardziej izolowanych państw świata, które zwiedzić można wyłącznie z lokalnym przewodnikiem. To on decyduje, co możemy zobaczyć, a co na zawsze pozostanie tajemnicą. Informatyczne odizolowanie kraju działa podobnie. Jest dowodem na to, że kurtyna zaciągnięta przez Kim Dzong Una długo jeszcze nie opadnie. Przywódca, który w styczniu przyszłego roku będzie obchodził 36. urodziny zapewne ze wszystkich sił będzie się starał uniemożliwić Koreańczykom przejęcia kontroli nad tym co widzą i słyszą.
Za kurtyną Kima Marta Kondrusik