Do drugiego etapu wyborów nowego przewodniczącego torysów, jak popularnie określani są przedstawiciele Partii Konserwatywnej, przeszli Jeremy Hunt, minister spraw zagranicznych, oraz Boris Johnson, były szef tego resortu były burmistrz Londynu.
Wyraźnym liderem pozostaje Johnson, zresztą jest tak od samego początku, wygrywał we wszystkich turach. W tej ostatniej, piątej, zagłosowała na niego ponad połowa posłów.
Teraz obaj kandydaci przeprowadzą kampanie. Ostateczny wybór należy do wszystkich członków Partii Konserwatywnej (nie tylko tych zasiadających w Izbie Gmin), którzy zagłosują korespondencyjnie. Jest ich około 160 tysięcy. Nazwisko zwycięzcy powinniśmy poznać prawdopodobnie w okolicach 22 lipca. Automatycznie zostanie on także brytyjskim premierem i zastąpi Theresę May.
Pierwszym i najważniejszym w tym momencie zadaniem nowego premiera będzie rozwiązanie kwestii brexitu. Wielka Brytania teoretycznie powinna wyjść z Unii Europejskiej do końca października. Czy tak się stanie? Nie wiadomo, bo kandydaci mogą próbować otworzyć ponownie negocjacje z Brukselą, choć ta wielokrotnie powtarzała, że nie ma możliwości zmian zapisów w umowie regulującej warunki rozwodu z Londynem.
Boris Johnson powtarzał do tej pory twardo, że zamierza doprowadzić do brexitu do 31 października. Ale chciałby też zapewne uniknąć referendum, czego z kolei nie wyklucza Philip Hammond. Zarówno próba renegocjacji z UE, jak i drugie referendum czy wybory oznaczałyby opóźnienie całego procesu.