Pogłoski o śmierci diesla przedwczesne? Członek kierownictwa BMW o słabych stronach "elektryków"

W wielu rejonach świata silniki spalinowe jeszcze długo będą podstawą motoryzacji. Tak uważa Klaus Froelich, członek zarządu BMW Group ds. rozwoju.
Zobacz wideo

Elektromobilność nie będzie rozwijała się tak szybko, jak to wielu teraz się wydaje. Tak przynajmniej uważa Klaus Froelich, członek zarządu BMW Group ds. rozwoju. W trakcie pokazów BMW NextGen w Monachium rozwinął tę myśl.

Ekspansję samochodów elektrycznych, jego zdaniem, po pierwsze będzie utrudniać brak odpowiednio gęstej sieć ładowarek publicznych. Dotyczy to np. Rosji, Bliskiego Wschodu i zachodnich i centralnych części Chin – tam podstawą komunikacji będą silniki spalinowe przez jakieś 10 do 15 lat.

Szybciej odpowiednia infrastruktura do ładowania pojazdów elektrycznych powstanie np. w dużych miastach Chin w rodzaju Szanghaju i Pekinu lub też w USA – głównie na jego zachodnim oraz części jego wschodniego wybrzeża. W Europie – jak prognozuje Klaus Froelich – też z tą elektromobilnością nie będzie za różowo. Na Starym Kontynencie przestawienie się na napęd elektryczny na początku przełoży się głównie na zakupy aut z napędem hybrydowym.

Czytaj więcej: ID zamiast Golfa i Passata. Volkswagen rusza z pierwszą fabryką samochodów elektrycznych

Auta elektryczne i wysokie koszty baterii

Brak odpowiedniej infrastruktury, zdaniem menedżera BMW, to nie jedyny hamulec w rozwoju elektromobilności. Problemem są również wysokie koszty produkcji baterii z wykorzystaniem rzadkich surowców i obawa, że ich ceny mogą jeszcze wzrosnąć, kiedy wzrośnie produkcja akumulatorów.

Przez to wszystko BMW chce nadal mocno inwestować w rozwój napędów spalinowych – w 2025 roku, co podkreślił Froelich, nadal co najmniej 80 proc. jego nowych samochodów będzie z silnikiem benzynowym lub diesla, wliczając w to hybrydy. Nadal należy więc rozwijać napęd spalinowy i niemiecki koncern będzie tak robił.

Czytaj więcej: Diesle w Polsce nadal kopcą. Wskaźnik napraw silników Volkswagenów gorszy jest tylko w Rumunii

Konkurencja myśli inaczej

Wypowiedzi Froelicha kłócą się z poglądami niektórych innych menedżerów przemysłu motoryzacyjnego i działaniami konkurencyjnych wobec BMW producentów samochodów. VW np. poinformował ostatnio, że uruchomi do 2025 roku 36 tys. punktów ładowania samochodów elektrycznych w Europie. Powstaną głównie w fabrykach koncernu oraz u 3 tys. dealerów marki we wszystkich większych miastach. Zainwestuje w to łącznie 250 milionów euro.

Ponadto firma będzie wspierała instalację wallboxów – domowych lub firmowych ładowarek do samochodów elektrycznych. Od 2020 roku należąca do Volkswagena firma Elli zaoferuje je w przystępnych cenach wraz z montażem oraz dostawą energii ze źródeł odnawialnych. Takie działania wynikają z kolei z analiz VW – koncern przewiduje, że w przyszłości 70 proc. ładowań akumulatorów będzie odbywało się w domu lub w miejscu pracy właściciela samochodu elektrycznego. Tylko około jednej czwartej ładowań będzie realizowanych w stacjach publicznych.

Być może też wypowiedzi Froelicha należy odbierać jako pewną próbę usprawiedliwienia pewnego zapóźnienia technologicznego BMW. Choć brzmi to dziwnie, to jednak faktem jest, że niemiecki koncern nie ma ciągle w ofercie takich elektrycznych hitów jak Tesla, której np. Model 3, sprzedawany w Europie mniej więcej od lutego, bije wielkością sprzedaży wszystkie inne samochody w swojej kategorii cenowej.

W pierwszych dwóch miesiącach sprzedaży Model 3 został w Europie najlepiej sprzedającym się sedanem średniej wielkości klasy premium, wyprzedzając między innymi BMW 3, Audi A4 i Mercedesa klasy C.

Więcej o: