Śledztwo toczy się w stronę art. 151 kodeksu karnego, czyli namowy udzielenia pomocy do popełnienia samobójstwa. Na tę chwilę z wykonanych czynności nie wynika, aby miał miejsce udział osób trzecich w związku z tym zdarzeniem, w szczególności żeby ktoś udzielił zmarłemu pomocy, ewentualnie namawiał go do popełnienia samobójstwa. Nie mamy żadnych dowodów, które by na to wskazywały. Natomiast nie wykluczamy żadnej z wersji a priori
- komentuje w rozmowie z next.gazeta.pl prokurator Arkadiusz Szulc z prowadzącej sprawę śmierci Tobiasza N. Prokuratury Okręgowej Olsztyn-Północ.
Szulc dodaje, że sekcja zwłok już się odbyła, a całe postępowanie może potrwać wiele miesięcy, gdyż zostało powołanych do tej sprawy wielu biegłych m.in. z dziedziny balistyki i biologii.
Tobiasz N. , znany m. in. z zaangażowania w giełdę handlującą kryptowalutami BitMarket, zmarł w czwartek. Do odkrycia zwłok z raną postrzałową głowy doszło po godz. 14 w okolicach jeziora Żbik w Olsztynie.
O Tobiaszu N. zrobiło się głośno, gdy na początku lipca nagle zakończyła działalność giełda kryptowalut Bitmarket, w której był wspólnikiem. Prokuratura wszczęła śledztwo, bo z kont jej klientów mogło zniknąć nawet 2,3 tys. bitcoinów o wartości 100 mln zł. Klienci Bitmarket skarżyli się, że nie mogli odzyskać swoich pieniędzy.
W rozmowie z serwisem Money.pl N. stwierdził, że nie ma nic wspólnego z kłopotami upadłej giełdy kryptowalut.
Byłem inwestorem finansowym, nigdy nie prowadziłem giełdy Bitmarket, nigdy nią nie zarządzałem. Traktowałem to przedsięwzięcie jako cel inwestycyjny, którym będą zarządzały i rozwiną go kompetentne osoby, następnie uda się z zyskiem cały holding sprzedać. Cel ten nie został osiągnięty. Nie odzyskałem zainwestowanych środków
-tłumaczył. Co więcej, przyznał, że na upadku Bitmarketu sam stracił ok. 1,2 mln złotych.
Tobiasz N. był też znany z zaangażowania społecznego. Stał na czele Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia na rzecz Bezpieczeństwa. Skupiało ono olsztyńskich przedsiębiorców i zostało powołane do życia po fali porwań, jaka przetoczyła się przez Olsztyn w latach 90. Stowarzyszenie monitorowało zarówno wyroki zapadające w procesach porywaczy jak i śledziło losy najgroźniejszych bandytów. N. uważał, że ci najbardziej niebezpieczni powinni być monitorowani również po odbyciu wyroku.
Czytaj też: Z giełdy Bitmarket mogło zniknąć ponad 100 mln złotych. W sprawie jej upadku jest coraz więcej tajemnic