EEU-2/P - Gogle Chroniące Przed Błyskiem Jądrowym - tak brzmi ich pełna urzędowa nazwa, to bardzo słabo znany element wyposażenia amerykańskich bombowców strategicznych. Nie są tajne, ale tak jak wszystko, co dotyczy broni jądrowej i jej użycia, nie są eksponowane. W centralnym archiwum multimedialnym Pentagonu można znaleźć tylko jedno ich zdjęcie i pokazuje ono przymiarkę na ziemi.
Teraz pojawiło się krótkie nagranie pokazujące pilota bombowca B-52 z maską na twarzy, wykonującego symulowane uderzenie jądrowe. Wykonał je Jeff Bolton, amerykański filmowiec, pracujący nad serialem dokumentalnym poświęconym siłom strategicznym USA. Wcześniej jako pierwszy został wpuszczony z kamerą do kokpitu bombowca strategicznego B-2 wykonującego lot treningowy. Miejsce pracy pilotów tej maszyny było otoczone dotychczas tajemnicą i udostępniono jedynie pojedyncze zdjęcia pokazujące je sprzed modernizacji.
Teraz Bolton najwyraźniej nagrywał materiały o B-52, ponieważ został zabrany na symulowany lot bojowy. Na Youtubie jest dostępny jedynie ich skrót.
Widać na nim kilka ciekawych rzeczy. Między innymi rzadko pokazywany pulpit operatora uzbrojenia B-52 ze szczególnym naciskiem na fragment odpowiadający za kontrolę broni jądrowej. Na filmiku widać odpalenie rakiety manewrującej dalekiego zasięgu AGM-68 ALCM, która ma być głównym orężem tego wiekowego bombowca na wypadek wojny jądrowej. Dzięki zasięgowi przekraczającemu tysiąc kilometrów daje ona możliwość użycia B-52 do ataków z dużej odległości na cele, do których nie miałby szansy się zbliżyć.
Na nagraniu widać też przez chwilę dowódcę maszyny (lewy fotel w kokpicie), który siedzi za sterami w założonych goglach EEU-2/P. To pierwsze takie zdjęcia, pokazujące je w "realistycznych" warunkach, czyli podczas lotu mającego na celu atak jądrowy (symulowany). Wygląd maski jest mocno futurystyczny, choć nie jest już sprzętem nowoczesnym.
Gogle opracowano w latach 70. i są po dziś dzień najbardziej zaawansowanym sprzętem swojego rodzaju. Najwyraźniej uznano je za optymalne rozwiązanie i nie pracowano nad kolejnym. Wcześniej przez dwie dekady takie prace trwały intensywnie. Było co poprawiać, bo pierwszym środkiem zaradczym wręczanym pilotom w latach 50. były opaski na jedno oko.
W zamyśle załoga bombowca zbliżająca się do ZSRR, miała zasłonić sobie po jednym oku i tak przeprowadzać nalot. Gdyby gdzieś niedaleko przed nimi wybuchła bomba jądrowa, a jej intensywny błysk by ich oślepił, mieli przełożyć opaskę na drugie oko i kontynuować lot.
"Oślepienie" w tym wypadku nie oznacza trwałej utraty wzroku, ale czasową. Według instrukcji SAC (Strategic Air Command - Dowództwo Lotnictwa Strategicznego, któremu podlegały bombowce strategiczne przenoszące broń jądrową), błysk eksplozji jądrowej w ciągu dnia oznaczał utratę wzroku na około dwie minuty. W nocy na od trzech minut do nawet pół godziny. Oczywiście wszystko zależało od tego w jakiej odległości byłaby eksplozja i jaka byłaby jej moc, ale takie były orientacyjne dane. Dodatkowo błysk mógł spowodować długotrwałe uszkodzenia siatkówki.
Opaska była w sposób oczywisty bardzo ułomnym rozwiązaniem. Co jeśli w krótkim odstępie czasu przed bombowcem wybuchną dwie bomby? Załodze "skończą się" oczy i będzie musiała nawigować po omacku. Szukano więc lepszego rozwiązania.
Szybko zaczęto eksperymentować z różnego rodzaju goglami. Problem w tym, że jeśli miały ochronić oczy przed intensywnym blaskiem eksplozji jądrowej, musiały być mocno przyciemnione i blokować światło niemal całkowicie. No ale w takich nie sposób latać, bo mało co widać. Standardowe gogle i przesłony przeciwsłoneczne nie dawały odpowiedniej ochrony. W oknach kokpitów bombowców montowano przesłony, ale te z kolei blokowały widok na zewnątrz.
Po różnych eksperymentach w latach 60. stanęło na specjalnych przesłonach i goglach pokrytych cieniutką warstwą złota. Nie zabezpieczały wzroku całkowicie i nadal piloci musieli mieć pod nimi założone opaski, ale nieosłonięte oko przestawało funkcjonować na znacznie krócej. Problemem była wysoka cena gogli/przesłon oraz podatność na zarysowania.
Pracowano więc dalej nad jeszcze lepszymi rozwiązaniami. Chciano stworzyć gogle, które będą wykrywały błysk i automatycznie w ciągu milisekund przyciemniały się chroniąc wzrok pilota. W latach 60. Amerykanie opracowali dwa rozwiązania. W jednym specjalny układ elektromechaniczny ustawiał soczewki w goglach tak, aby odbijały światło i nie dopuszczały go do oka. W drugich mikroładunek wybuchowy rozpylał pomiędzy soczewkami gogli pył grafitowy spełniający to samo zdanie.
Oba rozwiązania nie weszły jednak do masowego użycia. Nie ma publicznie dostępnych informacji dlaczego, ale prawdopodobnie oba rozwiązania były zbyt zawodne, niedoskonałe, drogie lub były dowolną kombinacją powyższych.
Dopiero w latach 70. udało się stworzyć coś, co okazało się dość dobre. Były to właśnie gogle EEU-2/P. Podstawą było opracowanie w latach 60. specjalnego materiału o nazwie PLZT. Ma on takie właściwości, że kiedy jest pod napięciem, jest przezroczysty. Kiedy napięcie znika, materiał natychmiast staje się całkowicie nieprzezroczysty. Gogle z soczewkami z niego wykonanymi są podłączone do specjalnego układu zasilania. Kiedy czujnik elektrooptyczny wykryje błysk, natychmiast przerywa obwód, soczewki tracą zasilanie i stają się czarne, chroniąc wzrok pilotów.
To rozwiązanie najwyraźniej uznano za udane, ponieważ na początku lat 80. zaczęło trafiać do jednostek. Stopniowo wyposażono w nowe gogle pilotów wszystkich bombowców strategicznych B-1, B-2 i B-52 oraz niektórych bombowców taktycznych, jak na przykład F-111. Jak wynika ze wspomnianego na wstępie nagrania, EEU-2/P najwyraźniej nadal pozostają w użyciu.
Podobny system z materiałem PLZT ma być obecnie stosowany też w kokpitach najnowszych amerykańskich bombowców strategicznych B-2. Ruchoma przesłona ma być opuszczana z sufitu. Załogi na wszelki wypadek noszą jednak też dodatkowo gogle.