Sekwencja wydarzeń w skrócie jest taka: ropa naftowa taniała w ostatnich tygodniach z powodu obaw przed spowolnieniem gospodarczym. Ten spadek cen próbowały powstrzymać państwa OPEC, które od kilku lat współpracują w tym zakresie z Rosją. Rosja na propozycje kartelu (a głównie Arabii Saudyjskiej) się nie zgodziła. Notowania ropy zanurkowały więc najpierw w piątek o blisko 10 proc., a potem w poniedziałek o około 30 proc. To pociągnęło za sobą ogromną przecenę także na rynkach akcji i niektórych walutach - mocno oberwał m.in. rosyjski rubel.
A teraz po kolei. Wspomniane obawy o hamowanie gospodarki były obecne na rynkach od miesięcy, ale wyraźnie podsyciła je epidemia koronawirusa. Zamknięte chińskie fabryki, niemal wstrzymana na wiele dni druga największa gospodarka świata oraz podejrzenia, że w jakimś zakresie to samo czeka innych, w tym w Europie, sprawiły, że eksperci zaczęli prognozować osłabienie globalnego wzrostu PKB. Jak to się ma do ropy? Spowolnienie oznacza mniejszą aktywność gospodarczą, a mniejsza aktywność oznacza spadek zapotrzebowania na ropę naftową.
To może być najgorszy dzień dla notowań tego surowca od 1991 roku, czyli od początku pierwszej wojny w Zatoce Perskiej.
Notowania ropy naftowej typu WTI, 9 marca 2020 Źródło: investing.com
Notowania ropy naftowej typu Brent, 9 marca 2020. Źródło: investing.com
Ropa tanieje, bo jest jej (lub będzie) na rynku za dużo. To zupełnie inna sytuacja niż w przypadku niedawnego wzrostu napięcia na Bliskim Wschodzie na linii Stany Zjednoczone - Iran. Wtedy ropa taniała o zaledwie kilka procent, ryzyko, że dalsza eskalacja skończy się blokadą kluczowej dla dostaw ropy z tamtego regionu Cieśniny Ormuz, było niewielkie i nikt też specjalnie się tego nie obawiał. Także dlatego, że w ostatnich latach głównym tematem na tym rynku są zbyt niskie dla producentów ropy ceny tego surowca. Kilka lat temu państwa OPEC wraz z Rosją (która nie należy do tego kartelu) zaczęły ustalać wspólną politykę obniżania wydobycia, mimo że geopolitycznie niekoniecznie wszystkim w tej grupie jest po drodze (Arabia Saudyjska jako sojusznik Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie postrzegana jest raczej jako rywal Rosji). Ograniczenie podaży surowca na rynku miało na celu podbijanie jego ceny.
Kiedy ropa w ostatnich tygodniach zaczęła tanieć - od początku roku zarówno notowana w USA ropa typu WTI jak i europejska ropa Brent straciły po około 50 proc., z czego do piątku po około 30 proc. - OPEC postanowił działać. Arabia Saudyjska podczas negocjacji w miniony piątek zaproponowała dalsze ograniczenie wydobycia o dodatkowe 1,5 mln baryłek dziennie. Rosja się na to nie zgodziła, podobnie zresztą inne państwa z grupy. To oznacza także, że od kwietnia wygasa obowiązujące obecnie porozumienie dotyczące cięć w produkcji. Arabia Saudyjska już zapowiedziała zniżki na tę kwietniową ropę i to, że będzie chciała zwiększyć swój udział w rynku, także Rosja potwierdziła, że od przyszłego miesiąca nie będzie już przejmować się aktualnymi ograniczeniami wydobycia.
"Ropa stała się większym problemem dla rynków niż koronawirus" - uważa komentator rynkowy Adam Crisafulli, którego cytuje CNBC. Poniedziałkowe spadki na giełdach w Azji były bardzo duże. Japoński Nikkei stracił ponad 5 proc., główny indeks w Szanghaju blisko 2,8 proc., Hang Seng w Hongkongu prawie 4 proc. Jeszcze głębsza była przecena w Australii, gdzie główny indeks spadł o 7,33 proc. i był to największy jednodniowy spadek od 10 października 2008 roku, czyli od światowego kryzysu finansowego.
Spadki na giełdach w Azji, poniedziałek 9 marca 2020 r. Źródło: investing.com
Jeszcze głębsze spadki mamy na otwarciu notowań w Europie. WIG20 traci ponad 6 proc. i wcale nie jest najgorszym indeksem. Niemiecki DAX i brytyjski FTSE100 spadały tuż po 9:00 o ponad 8 proc.
Załamanie na giełdach w Europie. Źródło: investing.com
Wspomniany powyżej Adam Crisafulli podkreśla też, że ropa jest kluczowa dla gospodarki Stanów Zjednoczonych, która może oberwać przez wojnę cenową na tym rynku (być może niekoniecznie niechcący). A obawy o gospodarkę amerykańską w związku z koronawirusem pojawiały się już wcześniej. I nie tylko o nią. Chiny czeka najprawdopodobniej solidne spowolnienie, przynajmniej w pierwszym kwartale tego roku, Japonia spodziewa się recesji, podobne obawy w Europie dotyczą m.in. Włoch, których gospodarka od miesięcy jest w kiepskiej kondycji, a wybuch epidemii koronawirusa na uprzemysłowionej północy kraju mocno uderzy w PKB. Recesja może też dotknąć Australię, pierwszy raz od 1991 roku - pisze Bloomberg.
Można dopatrywać się lekko pozytywnych informacji, jak ta, że w Chinach sytuacja się uspokoiła i być może taką ścieżką pójdzie epidemia w Europie, ale scenariuszy, jak i niewiadomych, jest wiele. "Epidemia COVID19 powoduje coraz większe zakłócenia w aktywności gospodarczej i już wiemy, że nie tylko oddaliliśmy się od łagodnych scenariuszy makroekonomicznych, ale wręcz realizowany jest negatywny scenariusz. Szok jest ogromny, a niewiadoma polega teraz na tym, na ile część tego szoku pozostanie z nami na dłużej" - pisze w komentarzu ekonomista Ignacy Morawski.