W związku ze znacznym spadkiem popytu na ropę naftową, jej cena spada od kilku miesięcy. W poniedziałek 20 kwietnia obserwowaliśmy potężne załamanie, kiedy to notowania surowca w Stanach Zjednoczonych spadły poniżej zera. W praktyce oznacza to, że producenci płacili, by ktoś odebrał od nich surowiec. Ponadto w mediach pojawiają się doniesienia o tankowcach załadowanych zbędną ropą naftową i magazynach pełnych surowca.
Potężny nadmiar podaży ropy w połączeniu z wydarzeniami z amerykańskich rynków inwestycyjnych rodzą pytania, czy już wkrótce ceny paliw na polskich stacjach znacznie spadną. Tak się jednak nie stanie. Przede wszystkim należy pamiętać, że historyczna sytuacja z 20 kwietnia spowodowana była specyficznym mechanizmem rynku ropy. Spadek dotyczył ropy naftowej typu WTI w kontraktach na maj, które wygasły 21 kwietnia. Z tego powodu doszło do masowego pozbycia się ich i przerzucenia się na kontrakty czerwcowe.
To, co się wydarzyło jest istotne historycznie, ale nie oznacza, że ceny hurtowe osiągną w Polsce minima. Na razie ceny w hurcie nie zmieniły się, w żaden sposób nie reagując na poniedziałkowe wydarzenia.
- tłumaczy Urszula Cieślak z BM Reflex. Brak przełożenia sytuacji z amerykańskich rynków nie oznacza jednak, że obecne ceny paliw utrzymają się na tym samym poziomie.
Oczywiście jeśli ceny ropy będą spadać, to wszystko wskazuje na to, że wciąż jest przestrzeń do spadku. Należy pamiętać, że wpływ na zmiany ceny paliw ma przede wszystkim cena ropy Brent, a nie wygasające kontrakty majowe. Zwłaszcza, że cena ropy w czerwcowych kontraktach oscylowała już na poziomie 20 dolarów
- dodała ekspertka.
Jak podaje BM Reflex, ceny paliw na stacjach na dzień 16 kwietnia kształtowały się następująco: benzyna bezołowiowa 95 - 4,07 zł/l, bezołowiowa 98 - 4,42 zł/l, olej napędowy - 4,19 zł/l i autogaz 1,81zł/l. W ciągu tygodnia potaniały one o ok. 4-7 gr. W tym tygodniu również można spodziewać się spadków cen na poziomie 5 gr.