Drugi etap odmrażania gospodarki został wprowadzony od poniedziałku 4 maja. Najważniejszą oraz najbardziej oczekiwaną zmianą było otwarcie galerii handlowych. Sklepy działają jednak przy zachowaniu szeregu środków bezpieczeństwa - np. na jedną osobę musi przypadać minimum 15 metrów kwadratowych powierzchni handlowej, klienci muszą też zachować dwumetrowe odstępy i mieć zakryte usta i nos. Ponadto, wciąż nieczynne są lokale fitness oraz siłownie na terenie galerii, a placówki gastronomicznego mogą wydawać jedzenie na wynos.
Mimo to, drugi etap odmrażania gospodarki okazał się impulsem, zarówno dla przedsiębiorców, jak i klientów. Jak wynika z analizy CBRE, od 4 maja otwartych jest 90-95 proc. powierzchni, które zgodnie z przepisami mogły być uruchomione. Głównym problemem był fakt, że cześć przedsiębiorców była na to nieprzygotowana i musiała ściągnąć pracowników z urlopów.
Reżim sanitarny, liczne niedogodności oraz otwarcie tylko sklepów, nie zniechęciły osób odwiedzających galerie handlowe. 4-5 maja, a więc tuż po poluzowaniu restrykcji liczba ich klientów była zaskakująco wysoka.
Pewnym zaskoczeniem było, że w obiektach, które są w naszym portfelu, odwiedzalność była na poziomie 40-65 proc. wielkości sprzed roku, w zależności od wielości miasta i obiektu. Spodziewaliśmy się, że będzie nieco niższa, w granicach 35-40 proc. Odwiedzalność była wyższa w mniejszych obiektach i mniejszych miastach
- powiedziała Magdalena Frątczak szefowa działu handlowego w CBRE, firmie prowadzącej usługi doradcze na rynku nieruchomości komercyjnych. Jedyną zasadniczą różnicą był fakt, że większość osób udających się do galerii odwiedzała ją w celu zrobieniu zakupów, a nie spędzania czasu.
Frątczak dodała, że niektórzy najemcy byli pozytywnie zaskoczeni obrotami, bo zniknęła część konkurencji. Drugi czynnik wpływający na obroty - klienci bardzo konsekwentnie i "konkretnie" robili zakupy, gdy już pojawili się w centrum handlowym. Według niej było to podobne jak w outletach, gdzie statystycznie 85 proc. klientów dokonuje zakupów, a nie tylko spędza czas.
Ekspertka wskazała też, że wprowadzenie w okresie po pandemii wszystkich niedziel handlowych mogłaby poprawić sytuację finansową najemców, a także wpłynąć pozywanie na rynek pracy. Taki postulat pojawił się po stronie wynajmujących w rozmowach z przedstawicieli rządu.
"Ostatnie rozporządzenie dość precyzyjnie określiło, kto może się otwierać i pod jakimi warunkami. To jest całkiem przejrzyste. Można się zastanawiać, czy wszystkie założenia są słuszne - np. budzi wątpliwości brak możliwości otwarcia usług osobistych np. fryzjerskich, gdzie jest możliwość zorganizowania ich w sposób w pełni bezpieczny" - zakończyła Magdalena Frątczak.