SpaceX rezultatem piątkowego testu swojej nowej rakiety specjalnie się nie chwali. Nic dziwnego, w sobotę wieczorem polskiego czasu (21:22) inna rakieta firmy Elona Muska, Falcon 9, ma wynieść na orbitę statek Crew Dragon z amerykańskimi astronautami na pokładzie: Douglasem Hurleyem i Robertem Behnkenem. Zarówno Falcon 9, jak i Crew Dragon przeszły już wiele testów, tak, by można było bezpiecznie wysłać nimi w kosmos ludzi, a wcześniej statki Dragon i rakiety Falcon wykorzystywane były dziesiątki razy w misjach satelitarnych i dostawach cargo na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Starship to dopiero prototyp, ma być nową generacją statków kosmicznych SpaceX. Tak jak inne rakiety budowane przez firmę Elona Muska, ma być ona wielokrotnego użytku. Na razie przechodzi różne testy.
Ten konkretny egzemplarz nazwano Serial Number 4 (SN4) - jak na razie zdał najwięcej sprawdzianów ze wszystkich poprzednich prototypów Starship. Teraz szykował się do wyniesienia jednostki na wysokość około 150 metrów. Poległ na naziemnym sprawdzianie silników, zwanym testem statycznym (static fire - silnik stającej na ziemi rakiety jest na pewien, krótki czas, uruchamiany). Podobny tekst SN4 zaliczyła już z powodzeniem na początku maja.
Tym razem było inaczej i czwarty prototyp uległ gwałtownej eksplozji, co widać na poniższych nagraniach:
Do katastrofy doszło 29 maja, przed godziną 21 polskiego czasu, w Teksasie, niedaleko miejscowości Boca Chica, gdzie SpaceX ma swój kompleks testowy. Jak podaje portal Space.com, silnik o nazwie Raptor z nieznanych jak na razie przyczyn eksplodował około minutę po rozpoczęciu testu.
Taki bywa los prototypów, a historia Starshipów pokazuje, że Musk nie lubi się poddawać. Poprzedni egzemplarz, SN3, uległ zniszczeniu na początku kwietnia tego roku, podczas testów ciśnieniowych.
Starship to nazwa drugiego stopnia rakiety oraz statku kosmicznego, który ma zabrać ładunek i ludzi znacznie dalej niż 400 km nad Ziemią (na orbicie o tej wysokości krąży Międzynarodowa Stacja Kosmiczna). Oba stopnie rakiety mają być wykorzystywane wielokrotnie, co oczywiście wpływa na koszty.
To od samego początku jedno z założeń kosmicznego biznesu Elona Muska: obniżenie ogromnych kosztów, jakie wcześniej ponoszono podczas misji kosmicznych, co pozwala na szerszą komercjalizację podboju kosmosu. Widać to już w przypadku satelitów - na ich wysyłanie na orbitę Ziemi stać już nie tylko największe i najbogatsze państwa, ale i firmy i uczelnie (półtora roku temu swojego satelitę rakietą Muska wysłali polscy studenci).
Starship według planów jeszcze w tym roku ma wznieść się w przestrzeń kosmiczną, a w 2022 roku polecieć na Księżyc. Docelowo ma być wykorzystywany w misjach załogowych na satelitę Ziemi oraz dalej, na Marsa.