Rosjanie chcą po ponad dziesięcioletniej przerwie wrócić do kosmicznej turystyki. Ostatni taki lot (na pokład został wtedy zabrany kanadyjski milioner Guy Laliberté) odbył się w 2009 roku. Roscosmos zadeklarował właśnie, że kosmiczne wycieczki zostaną wkrótce wznowione.
Rosyjska agencja kosmiczna Roscosmos ogłosiła właśnie podpisanie z amerykańską firmą Space Adventures Inc. umowy na przeprowadzenie krótkiej misji kosmicznej. Lot ma odbyć się w 2023 roku (nie podano dokładnej daty), a na pokład zostaną zabrane dwie osoby niebędące astronautami.
Rosjanie chcą przewieźć obu turystów do rosyjskiej części Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Co więcej, podczas trwania misji, jeden z turystów będzie miał okazję odbyć spacer kosmiczny w towarzystwie doświadczonego rosyjskiego kosmonauty przebywającego na ISS. Byłby to pierwszy taki spacer w historii.
Roscosmos już wcześniej współpracował z przedsiębiorstwem Space Adventures podczas misji turystów kosmicznych w latach 2001-2009. Teraz oba podmioty będą mogły wznowić partnerstwo. Jak twierdzi prezes Space Adventures cytowany przez The Verge, "prywatna osoba odbywająca spacer kosmiczny będzie ogromnym krokiem w stronę rozwoju kosmicznej turystyki".
Niestety szczegóły na temat zarówno samego lotu, jak i planowanego spaceru kosmicznego nie są znane. Co więcej, wydane właśnie oświadczenie jest sprzeczne z komunikatem z lutego 2019 roku, gdy Roscosmos ogłosił, że wraz ze Space Adventures wyśle w kosmos dwóch turystów, ale przed końcem 2021 roku. Prawdopodobnie przyszłoroczny lot nie dojdzie więc do skutku.
Do tej pory w kosmos poleciało jedynie sześciu turystów i jedna turystka - Anousheh Ansari, Amerykanka irańskiego pochodzenia (w 2006 roku). Jedyną osobą, która w celach turystycznych pojawiła się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej dwa razy (w 2007 i 2009 roku) był Charles Simonyi, Amerykanin węgierskiego pochodzenia.
Pierwszy kosmiczny turysta (Dennis Tito) odbył swą podróż w 2001 roku, a na pokładzie ISS spędził tydzień. Każdy z podróżników za odwiedziny na orbicie zapłacił od ok. 20 do 35 mln dolarów. Co ciekawe, żaden z nich nie był Rosjaninem.