Afera Getback to jedna z największych nierozwiązanych dotąd tego typu spraw w Polsce. Straty, jakie mogli ponieść inwestorzy, którzy zainwestowali w dawnego giganta windykacji, mogą sięgać nawet 2,6 mld zł.
Sprawa jest na tyle skomplikowana, że prokuratura zdecydowała się kierować ją do sądu "na raty". Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna" z postępowania zostały wyłączone materiały dotyczące m.in. popełnienia oszustwa. Miało do niego dojść w związku z oferowaniem obligacji GetBacku zarówno przez samą spółkę, jak i inne podmioty.
O skali afery świadczy również liczba zatrzymanych. Oprócz głównego podejrzanego, Konrada K., który za kratami przebywa od 2018 roku, w sprawie aresztowano już ponad 60 osób. Zarzuty, które stawia im prokuratura, są poważne. Wśród najistotniejszych wymienić trzeba fałszowanie sprawozdań finansowych, wyprowadzanie pieniędzy, zawieranie niekorzystnych umów, płacenie za fikcyjne usługi - wylicza dziennik.
Pierwsi poszkodowani w aferze GetBack mają już w kieszeni korzystne rozstrzygnięcia. W pierwszej z takich spraw sąd uznał, że umowa na zakup obligacji GetBack jest nieważna, a poszkodowana powinna odzyskać wszystkie pieniądze ulokowane w obligacjach windykacyjnej spółki.
W opinii sądu bank, który sprzedawał obligacje GetBack swojej klientce, zapewniał, że transakcja jest dla niej tak samo bezpieczna, jak wcześniej wybierany sposób lokowania pieniędzy. Zdaniem sądu pierwszej instancji bank wprowadzał tym twierdzeniem w błąd. Poszkodowana ma odzyskać wszystkie pieniądze. To 100 tys. zł.
GetBack zajmowała się windykacją i skupem długów. W latach 2014-2017 jej zobowiązania, wynikające m.in. ze sprzedaży własnych obligacji, wzrosły z 223,9 mln zł do prawie trzech miliardów zł. Istnieją podejrzenia, że Getback fałszował wyniki, a także manipulował wyceną pakietów wierzytelności, a przy tym zadebiutował w 2017 na GPW. W aferze jest ponad 9 tys. poszkodowanych, a straty sięgają ok. 2,6 mld zł.
Czytaj też: Polska z drugą najwyższą inflacją w Unii. Jest kraj, gdzie ceny rosną szybciej [WYKRES DNIA]