Sprzedaż detaliczna w lipcu zaliczyła poważne odbicie. Najnowsze dane pokazują, że jest już nawet lepiej niż rok temu. Sprzedaż była wyższa o 3 proc. niż rok temu. To odczyt w cenach stałych, który w pewnym uproszczeniu pokazuje, o ile większe zakupy Polacy zrobili (pomija efekt inflacji). W cenach bieżących - tj. przy uwzględnieniu zmian cen - wzrost sprzedaży detalicznej rok do roku wyniósł 2,7 proc. Można powiedzieć, że o tyle więcej pieniędzy zostawiliśmy w sklepach.
Największe odbicie widać w kategorii mebli oraz sprzętu RTV i AGD - ich sprzedaż była o 15,8 proc. wyższa niż rok temu. Te i inne dane GUS z tego sektora pokazują, że bardzo wielu Polaków okres lockdownu wykorzystało na remonty i "odświeżenie" sprzętu domowego.
Solidnie, o 5,3 proc. rok do roku, wzrosła też sprzedaż tekstyliów, odzieży i obuwia. W porównaniu miesiąc do miesiąca (tj. w zestawieniu z czerwcem br.) sprzedaż poszła w górę o 6,5 proc., wzrosty widać niemal we wszystkich segmentach rynku.
Łącznie w pierwszych siedmiu miesiącach 2020 r. sprzedaż detaliczna była niższa niż w analogicznym okresie rok temu o 3,9 proc.
Dane GUS pokazują także duży skok sprzedaży detalicznej od momentu wybuchu epidemii. Oczywiście, zakupy online nie są już tak kluczowe jak np. w marcu czy kwietniu (ich udział w łącznej sprzedaży spadł z 7,7 proc. w czerwcu do 6,5 proc. w lipcu), ale ich popularność jest wciąż wysoka. W lipcu sprzedaż przez internet według danych GUS były o 30 proc. wyższa niż w lutym br. (w tym np. mebli i sprzętu RTV/AGD czy prasy i książek o ok. 50 proc.).
Dane o sprzedaży detalicznej są sporo wyższe od przewidywań ekonomistów (konsensus z ankiety agencji ISBnews wskazywał na wzrost o 1 proc. rok do roku).
Jak zwracają uwagę analitycy mBanku, sprzedaży detalicznej brakuje już tylko 1,3 proc. do szczytu z lutego. Komentują, że zarówno w sprzedaży, jak i w produkcji (dane o produkcji przemysłowej w lipcu br. GUS podał w czwartek) "recesji już nie ma".
Sprzedaż detaliczna bije prognozy. Kolejny dowód na dynamiczne odbicie konsumpcji towarów
- komentują z kolei eksperci banku Pekao.
Dane o sprzedaży detalicznej w lipcu oczywiście napawają optymizmem i są dobrym prognostykiem (wraz z wczorajszymi danymi o produkcji przemysłowej) dla polskiej gospodarki w trzecim kwartale. Jednak Monika Kurtek, główna ekonomistka z Banku Pocztowego, przestrzega przed zbytnim entuzjazmem. Widzi zagrożenie ze strony rosnącej liczby zakażeń.
Ogólnie sytuacja zaczyna być coraz bardziej niepokojąca (największe wzrosty zakażeń od maja nie tylko w Polsce, ale także w Niemczech, we Włoszech, we Francji), co może po pierwsze podsycać niepewność gospodarstw domowych co do przyszłej sytuacji finansowej (możliwość utraty pracy), a po drugie skłaniać je do jeszcze bardziej rozważnych i przemyślanych zakupów
- komentuje Kurtek.
Bardziej optymistycznie brzmi Michał Gniazdowski, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Podobnie jak Kurtek zwraca uwagę na zameldowane ostatnio przez GUS delikatne pogorszenie nastrojów konsumenckich (tzw. wskaźnik ufności konsumenckiej).
W naszej ocenie może on jednak bardziej odzwierciedlać obawy o sytuację gospodarczą związaną z przyrostem zakażeń niż zmianę decyzji zakupowych. Badania koniunktury GUS/Eurostat prowadzone kwartalnie wskazują, że Polacy należą do jednych z najchętniejszych osób do kupna nowego samochodu, bądź kupna/budowy domu na tle krajów Unii Europejskiej
- komentuje Gniazdowski. Swój optymizm opiera także na środowych danych GUS, wskazujących na wyższy od prognozowanego wzrostu przeciętnego zatrudnienia i wynagrodzeń.