Liczba respiratorów wykorzystywanych do leczenia osób chorych na COVID-19 znacząco rośnie w ostatnim czasie. Według danych Ministerstwa Zdrowia z czwartku obecnie jest wykorzystywanych 296 urządzeń tego typu. Dla porównania przed dwoma tygodniami wykorzystywano ich mniej niż 100. Resort wcześniej informował, że respiratorów w całym kraju - przewidzianych dla zainfekowanych koronawirusem - jest 830. W rezerwie czeka kolejnych 500. Czy to oznacza, że dostęp do ratujących życie urządzeń jest zapewniony?
Maria Włodkowska, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie w rozmowie z Gazeta.pl tłumaczy, że oceniając to, nie można brać pod uwagę samej tylko liczby respiratorów.
- Szpital Uniwersytecki dysponuje 240 respiratorami. W chwili obecnej korzysta z nich 20 pacjentów z COVID-19. Sam jednak fakt posiadania respiratorów nie oznacza możliwości pełnego ich wykorzystywania - stwierdza.
Rzeczniczka wyjaśnia, że tę kwestię regulują rygorystyczne przepisy, które określają kto i w jakich warunkach może stosować terapię respiratorem. - Odbywa się to wyłącznie na oddziale intensywnej terapii lub oddziale specjalnie do tego przystosowanym. A to oznacza, że możliwości każdego szpitala są ograniczone - mówi.
- Problemem jest także specjalistyczny personel, bez którego nawet najbardziej nowoczesny sprzęt jest bezużyteczny. Kadra medyczna to dla nas największy skarb, o który musimy więc jak najlepiej dbać - tłumaczy Włodkowska w rozmowie z Gazeta.pl.
Podobny problem dotyczy liczby wolnych łóżek. Marcin Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, w wypowiedzi udostępnionej Gazeta.pl stwierdza, że statystyki nie zawsze oddają obraz sytuacji.
- Statystyki dotyczące dostępności łóżek wyglądają imponująco, powinny stanowić realne zabezpieczenie systemu. Rzeczywistość jest jednak inna. Szpital Uniwersytecki otrzymuje kilkanaście-kilkadziesiąt zgłoszeń dotyczących konieczności transportu, zapytań o dostępność, a my tymi miejscami nie dysponujemy - wyjaśnia.
Jędrychowski odniósł się też do koncepcji powrotu do idei szpitali jednoimiennych. Jednym z nich miałby stać się właśnie krakowski Szpital Uniwersytecki.
- Idea szpitali jednoimiennych wydawała się właściwą, kiedy tych zachorowań było kilkanaście-kilkadziesiąt. W sytuacji, w której samej Małopolsce mamy 500 zachorowań, nie ma możliwości, żeby opieką nad pacjentami covidowimi obarczyć jedną, dwie czy trzy jednostki - stwierdza.
- Najwyższa pora, aby w oparciu o powszechny system opieki zdrowotnej przygotować rozwiązania, które nie są łóżkami w tabelce, a istniejącymi realnie, wyodrębnionymi. Trzeba w każdym ze szpitali, które są gotowe na przyjęcie pacjentów covidowych, wydzielić 10-20 proc. łóżek przewidzianych dla tego typu pacjentów. Tylko wtedy będziemy w stanie zapewnić poprawną opiekę pacjentom z COVID jak i pozostałym. Tylko wtedy nie dojdzie do jednej wielkiej katastrofy służby zdrowia - wyjaśnia dyrektor szpitala.
Czytaj też: Koronawirus. Ile łóżek i respiratorów jest zajętych, ile wolnych? [MONITORUJEMY SYTUACJĘ]
Dane dotyczące rozwoju epidemii koronawirusa ocenił w rozmowie z Gazeta.pl wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Odniósł się też do kwestii ilości respiratorów.
- Liczba zgonów rośnie, bo rośnie również liczba zachorowań na COVID-19 - wyjaśnił. Zapewnił jednocześnie, że póki co, w Polsce jest wystarczająca liczba respiratorów. Według danych resortu zdrowia w Polsce jest ich 800. Zdaniem Dzieciątkowskiego istotna jest nie tylko liczba samych urządzeń. - Problemem mogą być potencjalne braki kadrowe w obsadzie respiratorów - zaznaczył.