Porównania sytuacji w profilaktyce, diagnostyce i leczeniu chorób nowotworowych w czasie koronawirusowego lockdownu (w kwietniu i maju br.) dokonała fundacja Onkologia 2025. W raporcie "Onkologia w czasach COVID-19" pokazała sytuację w trzech województwach - mazowieckim, śląskim i warmińsko-mazurskim. Na grafice poniżej przedstawiliśmy wybrane dane dla największego z tych województw - czyli mazowieckiego.
A dane te wyglądają zatrważająco. W kwietniu i maju w województwie mazowieckim przeprowadzono ok. 58 badania mammograficzne na każde 100 tysięcy kobiet. Rok temu w tym okresie zrobiono 669 badań na 100 tys. kobiet, odnotowano więc spadek o ponad 91 proc. Dla woj. śląskiego i warmińsko-mazurskiego spadki były jeszcze większe, kolejno o 94 i 97 proc.
Równie fatalnie wygląda statystyka badań cytologicznych. Rok temu w kwietniu i maju przebadano na Mazowszu 205 na 100 tys. kobiet. W tym roku w analizowanym okresie - niespełna 27. To oznacza spadek o 87 proc.
Choć największe spadki odnotowano w profilaktyce, to znaczne były one także w innych obszarach. Przykładowo - wydano o mniej więcej jedną trzecią mniej kart DiLO (karta wydawana m.in. przez lekarzy POZ oraz ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, dająca szybszy dostęp do diagnostyki i terapii onkologicznych), a liczba konsultacji pierwszorazowych spadła o kilkadziesiąt procent (w zależności od regionu i typu konsultacji - nawet do 50 proc.). O kilkanaście to nawet ponad 25 proc. spadła liczba konsyliów dotyczących osób, u których zdiagnozowano chorobę nowotworową.
Z drugiej strony, szczęśliwie w okresie obostrzeń pandemicznych nie spadła (a wręcz wzrosła) m.in. liczba pacjentów kwalifikowanych do programów lekowych.
Po części ten stan był związany z utrudnionym dostępem do profilaktyki i lekarzy, po części jednak także z powodu obaw Polek i Polaków przed zakażeniem koronawirusem. Fundacja Onkologia 2025 zaznacza też, że warto wziąć poprawkę m.in. na to, że część wizyt pierwszorazowych w przypadkach uznanych za mniej pilne mogła zostać przesunięta w czasie. Ponadto, jak mówił ostatnio w rozmowie z RMF FM prof. Maciej Krzakowski, konsultant krajowy w dziedzinie onkologii klinicznej, od czerwca "w wielu obszarach nastąpiło prawie odbudowanie tego, co stało się wiosną".
Tyle że kluczowe jest to "prawie". Prof. Krzakowski alarmował, że wciąż największy problem dotyczy leczenia chirurgicznego. - Trzeba jak najszybciej doprowadzić do tego, żeby te możliwości wróciły do stanu, jaki był przed epidemią - mówił rozmówca RMF FM.
Ponadto eksperci nie mają wątpliwości, że spadki w okresie największych obostrzeń mogą mieć długofalowe negatywne skutki dla pacjentów. Chodzi przede wszystkim o zbyt późną diagnozę. Co więcej - dziś, gdy dobowy przyrost zakażeń koronawirusem jest kilku- czy kilkunastokrotnie wyższy niż w marcu i czy kwietniu, te problemy mogą znów narastać.
Problem COVID-19 jest realny, ale opóźnienie leczenia onkologicznego to realne zagrożenie dla życia i zdrowia. Im późniejsza diagnoza, tym leczenie bardziej agresywne, a rokowania gorsze. Powiedzmy to wprost - przez opóźnienie pacjent może stracić szansę na całkowite wyleczenie
- mówi cytowany przez portal politykazdrowotna.pl dr Jacek Ciupis, specjalista radioterapeuta onkolog z Radomskiego Centrum Onkologii. Dodaje, że jego pacjentki same mówią, że np. w marcu guzek był wyczuwalny, ale znacznie mniejszy niż obecnie.
Jeśli zaniedbamy leczenie nowotworów, to będziemy mieli od 5 do 10 tysięcy więcej zgonów w ciągu roku. Nie są to szacunki wzięte z powietrza, wynikają z rzetelnych badań prowadzonych na świecie
- mówi z kolei w "Dzienniku Zachodnim" prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, prezes zarządu Polskiej Ligi Walki z Rakiem.
Z kolei dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii, apelował we wrześniu do Polaków na antenie Polskiego Radia: wróćcie na badania, nowotwór nie zaczeka.
Więcej szkody będzie z zachorowania i opóźnionej diagnozy na nowotwory aniżeli w konsekwencji zakażenia koronawirusem
- mówił w "Sygnałach Dnia" dr Meder. Wyliczał, że w czasie epidemii opóźnionych zostało ok. 30-40 proc. planowanych operacji onkologicznych. Przyczyny? Zarówno ogniska w szpitalach onkologicznych, jak i obawy pacjentów, którzy nie zjawiali się na zabiegach radioterapii czy chemioterapii. Dodawał, że z badań wynika, iż trzymiesięczne opóźnienie w rozpoznaniu choroby nowotworowej oznacza o 10 proc. gorsze wyniki leczenia w perspektywie dekady. Pół roku opóźnienia to wyniki leczenia gorsze o 30 proc.
Codziennie na raka umiera w Polsce ok. 300 osób.