Warszawa. Cukiernie przekazują dochód ze sprzedaży na strajk kobiet. "Walka o przyzwoitość musi mieć wsparcie finansowe"

- Zajmujemy się tym na co dzień i to kochamy, więc nasz głos musiał przyjąć formę ciastka. Dlaczego przekazujemy dochód? Bo tak trzeba, walka o przyzwoitość musi mieć wsparcie finansowe - tłumaczą w rozmowie z Gazeta.pl właściciele cukierni Lukullus, Albert Judycki i Jacek Malarski. Cukiernia przeznaczy dochód ze sprzedaży napoleonek na strajk kobiet.

22 października Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, według którego aborcja w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niekonstytucyjna. W praktyce oznacza to znaczne zaostrzenie prawa aborcyjnego. Decyzja TK spowodowała, że od wielu dni w całej Polsce odbywają się strajki kobiet.

Zobacz wideo Rudzińska-Bluszcz: Zadaniem organów państwa powinno być tonowanie nastrojów społecznych

Strajk kobiet. Warszawskie cukiernie wspierają protestujących 

W protesty zaangażowała się młodzież oraz studenci. Ze strajkującymi solidaryzuje się także część przedsiębiorców, którzy wydali zgodę na udział kobiet w ogólnopolskim strajku, który odbył się 27 października. Dwie cukiernie w Warszawie - Lukullus oraz MOD Donuts - zdecydowały się przeznaczyć część dochód ze sprzedaży na wsparcie protestów.

W rozmowie z Gazeta.pl właściciele cukierni Lukullus, Albert Judycki oraz Jacek Malarski, opowiadają o tym, dlaczego zdecydowali się na nietypową formę wsparcia protestów, gdzie trafią zebrane przez nich pieniądze, a także, jak dużą popularnością cieszy się ich akcja.

Jakub Mieżejewski, Next.gazeta.pl: Skąd pomysł wsparcia Strajku Kobiet w ten sposób, zwłaszcza w czasie pandemii, kiedy to wiele firm zmaga się z problemami finansowymi spowodowanymi restrykcjami? 

Albert Judycki: Pomysł był spontaniczny. Wiedzieliśmy, że musimy coś zrobić. Sprawa jest zbyt poważna. Lukullusa w ponad pięćdziesięciu procentach tworzą kobiety, ale nawet gdyby zespół stanowili w stu procentach mężczyźni, też stanęlibyśmy po stronie protestów. O swoim ciele każdy ma decydować sam.

Jacek Malarski: Wbrew myśleniu niektórych, w formach protestu nas też nikt nigdy nie przeszkolił, ale w cukiernictwie szkolimy się od lat. To umiemy, tym zajmujemy się na co dzień i to kochamy, więc nasz głos musiał przyjąć formę ciastka. Dlaczego przekazujemy dochód? Bo tak trzeba, walka o przyzwoitość musi mieć wsparcie finansowe.

Albert: Jasne, że to niełatwe, jest pandemia, notujemy spadki obrotów, liczymy każdą złotówkę, oszczędzamy. Mamy jednak szczęście, że możemy wciąż prowadzić sprzedaż na wynos. I mamy miłość warszawiaków, którzy, mimo strachu, wychodzą z domu i kupują nasze słodycze, więc mimo trudnego czasu dla firmy, możemy wesprzeć organizatorów protestu.

 Dlaczego to właśnie dochód ze sprzedaży napoleonki, a nie innego ciastka? 

Jacek: To była szybka decyzja. Nasza napoleonka ma piękny podłużny kształt, w który piorun - symbol protestów - idealnie się wpasowuje. Piorun jest wykonywany z cukru pudru, to łatwa i nieczasochłonna dekoracja, którą można szybko wykonać na dużej liczbie ciastek. Tak więc geneza tego wyboru jest czysto praktyczna.

Albert: To wspaniałe, że przez przypadek padło właśnie na to ciastko. Klasyczne, proste i polskie! W mediach społecznościowych pojawiło się hasło "A po protestach chodziliśmy na napoleonki z Lukullusa..." Trudno nam wyobrazić sobie lepszy komplement!

Czy wiadomo, gdzie dokładnie trafią przekazane uzyskane ze sprzedaży ciastek? 

Albert: Pieniądze trafią do Fundacji Ogólnopolski Strajk Kobiet. Ile? Jeszcze tego nie wiemy. Tak jak zapowiedzieliśmy, przekażemy dochód ze sprzedaży wszystkich Napoleonek w Lukullusie do końca 2020 roku.

Jacek: Już poinformowaliśmy dziewczyny z Fundacji, że pieniądze trafią do nich w trzech transzach, żeby nie czekać do końca roku, bo są potrzebne już teraz. Dlatego pierwsza transza pojawi się na koncie Fundacji w pierwszych dniach listopada za dni październikowe. Potem na początku grudnia za listopad i na początku stycznia za grudzień. Akcja cieszy się ogromnym powodzeniem, Napoleonka idzie na potęgę. Spodziewamy się, że to będą dziesiątki tysięcy złotych!

Więcej o: