Premier Mateusz Morawiecki w środę odniósł się do kwestii zapowiedzianego przez Polskę weta unijnego budżetu i programu pomocowego dla krajów poszkodowanych przez epidemię koronawirusa. Wraz z Węgrami nie zgadzamy się bowiem, by finansowanie krajów było powiązane z kwestią praworządności. Oznaczałoby to utratę przez oba kraje części środków, bo zdaniem unijnych urzędników standardy praworządności odbiegają w obu przypadkach od unijnej normy.
- Mówimy głośne "tak" dla Unii Europejskiej, ale mówimy głośne "nie" dla różnych karcących nas niczym dzieci mechanizmów, które w nierówny sposób traktują Polskę i inne kraje członkowskie Unii Europejskiej - stwierdził szef rządu podczas wystąpienia. Stwierdził też, że unijna praworządność jest jak "pałka propagandowa" z czasów PRL
W rozmowie z Gazeta.pl wystąpienie premiera Morawieckiego skomentował dr Sławomir Dudek, Główny Ekonomista Pracodawców RP.
Oby 18 listopada nie był pierwszym punktem w kalendarium wychodzenia Polski z Unii Europejskiej
- stwierdził.
Według eksperta wystąpienie premiera było bardzo dzielące. Pokazało, że nie chcemy integrować się z wartościami UE. - Wywody premiera o tym, że wymóg praworządności jest inspirowany przez kraje, które sprzeciwiają się walce z rajami podatkowymi, były absurdalne. Niech lepiej polski rząd zajmie się luką VAT w Polsce, która w 2019 r. wzrosła o 2 mld zł, a w tym wzrośnie o kolejne 10-11 mld zł - ocenił.
Zdaniem dr. Dudka szef rządu nie odniósł się do kluczowych kwestii. - Z punktu widzenia ekonomisty zauważalne było, że premier w swoim wystąpieniu ani razu nie użył słowa "gospodarka" w odniesieniu do Polskiej gospodarki. W ogóle nie przedstawił, jakie konsekwencje dla polskiej gospodarki miałoby odrzucenie największego pakietu pomocowego w Europie po II wojnie światowej. Mowa o "Next Generation EU - NGEU", wartym 750 mld euro - stwierdził.
Przedstawił też własne wyliczenia. - Ja przytoczę tylko jedną liczbę. Chodzi o 675 mld zł. Tyle przez kolejne 10 lat Polska ma do stracenia w konflikcie z Brukselą. To wielokrotnie więcej niż możemy otrzymać od UE, czyli ok. 260 mld zł w ramach planu NGEU. Skąd taka wartość? Każda złotówka wydana na cyfryzację, zielone inwestycje i kapitał społeczny zwiększy nasz PKB nie tylko w horyzoncie programu, ale w długim okresie - nawet o 2 proc. - zauważa dr Dudek.
Zdaniem ekonomisty Pracodawców RP właśnie teraz potrzebujemy unijnych środków "jak powietrza". - Już pierwsza fala kryzysu nadwyrężyła do granic możliwości nasze finanse publiczne. Deficyt sektora finansów publicznych w latach 2020-2021 ma wynieść 410 mld zł, a dług publiczny na koniec przyszłego roku przebije 1,5 biliona zł - wylicza ekspert.
Zobacz też: Koniec z "America First"? Mapa globalnych wyzwań Bidena. "Nie ma powrotu do tego, co było przed Trumpem"