Morawiecki w Sejmie. Unijna praworządność jak "pałka propagandowa" z czasów PRL. Było też o kułakach

- Mówimy głośne tak dla Unii Europejskiej, ale mówimy głośne nie, dla różnych karcących nas niczym dzieci mechanizmów, które w nierówny sposób traktują Polskę i inne kraje członkowskie Unii Europejskiej - mówił w Sejmie Mateusz Morawiecki. Wystąpienie poświęcone było kwestii powiązania budżetu UE z praworządnością.

W minionych tygodniach zakończyły się negocjacje w sprawie powiązania finansowania krajów członkowskich UE z przestrzeganiem w nich praworządności. Przepisy te są nie w smak rządowi Węgier i Polski. Oba państwa nie mają jednak możliwości zablokowania zmian, które wchodzą w formie rozporządzenia, a więc do ich zatwierdzenia wystarczy większość kwalifikowana. Wybrano więc inną drogę. 

Premier Węgier, Viktor Orban oraz premier Polski, Mateusz Morawiecki, wystosowali listy do urzędników Unii Europejskich, w których zapowiedzieli blokowanie wieloletnich ram finansowych, czyli budżetu UE na lata 2021-2027 - ich przegłosowanie wymaga jednomyślnej decyzji państw członkowskich. W czwartek Morawiecki ma zaprezentować stanowisko Polski na szczycie. 

Zobacz wideo „Jeżeli będziemy szli w zaparte, będzie to ze szkodą dla obywateli”

Premier Mateusz Morawiecki w Sejmie

Premier Morawiecki w swoim sejmowym wystąpieniu argumentował, czemu rząd Polski nie chce zgodzić się na powiązanie budżetu z praworządnością. Wytknął opozycji hipokryzję, która zarzuca władzy, że UE traktuje jak skarbonkę, podczas gdy Unia to wartości. Premier zwracał uwagę, że mechanizm praworządności może być skierowany wobec różnych państw, nie tylko Polski, co jest jednym z powodów, dlaczego Polska nie zgadza się na przepisy o praworządności - premier stwierdził wprost, że przyjęcie tego mechanizmu groziłoby na późniejszych etapach rozpadem Unii Europejskiej. 

Morawiecki bronił decyzji o wecie budżetu UE, odpierając rzekome zarzuty, że to wstrzyma działalność Unii, gdyż ta będzie mogła funkcjonować przyjmując wcześniej prowizorium uwzględniające dopłaty dla rolników, czy zadania związane z Funduszem Spójności. Możliwość wniesienia weta Morawiecki określił fundamentem UE, dalej nazwał je bezpiecznikiem, bez którego Unii groziłby rozpad. 

My dbamy o to, żeby był porządek prawie Unii Europejskiej,(..) żeby pewność prawa była zachowana. (...) Jeżeli nasi partnerzy nie zrozumieją, że my się  nie zgadzamy na nierówne traktowanie państw, na kij w ręku, który zostanie wykorzystany przeciwko nam, tylko dlatego, że komuś nie podoba się nasza władza, to rzeczywiście tego weta na koniec użyjemy

- mówił premier. 

Bardzo często jesteśmy konfrontowani z takimi sytuacjami, że te środki europejskiej to jest takie kieszonkowe dla nas, albo może jakaś jałmużna, może jakieś pieniądze, bez których nie możemy żyć, absolutnie i w ogóle na kolanach powinniśmy klęczeć, żeby te pieniądze otrzymać i w ogóle je zachować. (...) Jest inaczej. 

- kontynuował Morawiecki. Następnie tłumaczył, że korzyści z Unii płyną w obie strony, a wręcz większe państwa zyskują na partnerstwie więcej. Przywołał tutaj przykład emigrantów, którzy zasilają zachodnie gospodarki, co jest dla nich zyskiem, a dla Polski olbrzymią stratą. 

Domagamy się tego, żeby Unia Europejska, nie była Unią podwójnych standardów. Żeby była unią równych, a nie równych i równiejszych. 

- stwierdził Morawiecki. Praworządność uznał za straszak i pałkę propagandową w Unii Europejskiej przywołując przykład większego państwa, w którym politycy mogą być sędziami (chodziło o Niemcy). Morawiecki porównał mechanizmy praworządności do "pałek propagandowych" z czasów PRL - rewizjonizmu i kułaków. 

Mówimy głośne tak dla Unii Europejskiej, ale mówimy głośne nie, dla różnych karcących nas niczym dzieci mechanizmów, które w nierówny sposób traktują Polskę i inne kraje członkowskie Unii Europejskiej.

- perorował dalej premier. Jako przykłady Morawiecki podawał liczbę niewykonanych wyroków TSUE w Grecji czy we Włoszech, a także kilkanaście ofiar protestów żółtych kamizelek we Francji czy problemy z budową gazociągu południowego.

Morawiecki w dalszej części przemówienia ponownie bronił decyzji o wecie, przywołując przykłady z przeszłości, gdy nie było zgody na akceptację budżetu Danii, Szwecji, Holandii czy Wielkiej Brytanii, co nie skończyło się tragedią, a jedynie dostosowaniem budżetu do sytuacji.

Dlatego my teraz,  patrząc na pięć-dziesięć lat do przodu, chcemy zapewnić zdolność państwa polskiego do realizacji naszych reform, naszej wizji działań. I nikt nie będzie nas zmuszał do realizacji cudzych wizji. 

- zapowiedział premier. Morawiecki chwalił też rządy PiS jako skutecznie walczące z korupcją, dlatego też wszelkie reguły odnoszące się do realizacji budżetu w tej materii, są akceptowane przez polską władzę, zapowiedział premier. 

Morawiecki odniósł się również do zarzutów opozycji, że budżet weta i odrzucenie mechanizmu praworządności, jest zdradą racji stanu.

Jest dokładnie odwrotnie. Dopuszczenie do tego, żeby w oparciu o mgliste, niejasne, niekonkretne, arbitralnie stosowane zapisy rozporządzenia, do których ja mam pełne przekonanie co do tego, będą mogły być zastosowane przeciwko Polsce, tylko na zasadzie politycznej,  a więc motywowane politycznie, może doprowadzić do rozpadu Unii Europejskiej. A więc polską racją stanu, ba, europejską racją stanu jest dbać o to, żeby zasady i wartości europejskie były przestrzegane i to jutro powiem również wyraźnie na Radzie Europejskiej

Dalej Morawiecki wspomniał również, że przez dyrektywę o mobilności, polskim transportowcom odmawia się swobody świadczenia usług. Premier zapowiedział na koniec walkę o UE, jaką formowali "chrześcijańscy ojcowie założyciele".

Polska może stracić nawet 260 mld zł

Powiązanie budżetu z praworządnością, z pewnością uszczupli polskie fundusze, gdyż nie spełniamy unijnych wymogów w tej materii. Oznacza to, że zgodnie z artykułem 4. rozporządzenia UE może zawiesić środki finansowe oraz wypłacanie rat lub spłat pożyczek z budżetu UE. Może dojść także do zmniejszenia prefinansowania oraz korekcji unijnych programów. 

To jednak znacznie mniej niż w przypadku blokowanie budżetu UE. Rada Przedsiębiorczości wyliczyła, że blokowanie budżetu UE oznacza dla Polski stratę nawet 260 mld zł dotacji. Oprócz tego rodzime firmy zostaną narażone na utratę reputacji i kontaktów biznesowych. W lipcu z kolei mówiło się o 159 mld euro dla Polski w ramach wieloletnich ram finansowych i funduszu odbudowy gospodarki po pandemii koronawirusa, które też możemy utracić przez decyzje rządu. 

Więcej o: