W nocy z 12 na 13 grudnia w niedalekiej okolicy od domu wicepremiera i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego AGROunia zorganizowała protest. Rolnicy demonstrowali swoje niezadowolenie na ul. Adama Mickiewicza na Żoliborzu.
W ramach protestu na ulicy rozrzucono jajka, kapustę pekińską, ziemniaki i martwą świnię. - Takie mamy podziękowanie dla prezesa Kaczyńskiego za to, że nie dba o polskich rolników - powiedział w trakcie jednej z transmisji na żywo w mediach społecznościowych lider AGROunii Michał Kołodziejczak.
Po wydarzeniu na AGROunię spadła w mediach społecznościowych fala krytyki. Sporo osób wskazało, że rolnicy mogli oddać produkty osobom potrzebującym, zamiast je marnować i wyrzucać na ulicę. Kołodziejczak nie zgodził się z taką argumentacją.
Na swoim profilu na Twitterze lider AGROunii odniósł się do słów dziennikarki Polsat News, Agnieszki Gozdyry, która stwierdziła, że "należy wymyślić inną formę protestu, gdzie nie będzie się marnować żywności ani wlec trupów zwierząt".
"Gdzie byliście, jak 100 razy w tym roku zabijane były setki tysięcy świń? Jak zagazowano milion kur? Czy Pani robiła relacje o bezczynności władzy? Nie. Nie było Pani, Pani Gozdyro. Ale ja tam byłem. Rolnicy płaczą, są tacy co nie wytrzymują i się wieszają. Czas pisania petycji się skończył" - napisał Kołodziejczak.
Kilka godzin później Kołodziejczak zamieścił wymowne wideo, na którym widać wyrzucanie produktów. "Rozumiem, że takie wyrzucanie bardziej się podoba? Bo odbywa się w zaciszu rodzinnych tragedii i dramatów? To jest ok? Nie będziemy tego chować „za stodołę”. Zobaczcie jak wygląda rzeczywistość" - napisał.