Porozumienie zostało osiągnięte niemal w ostatnim momencie, bo tylko do końca grudnia obowiązuje okres przejściowy, w którym Wielka Brytania, choć już poza Unią, jest z nią związana wszystkimi regulacjami. Gdyby nie było kompromisu, to od stycznia wzajemne kontakty regulowałyby ogólne zasady Światowej Organizacji Handlu z cłami i limitami eksportowymi, co byłoby z niekorzystne zarówno dla Brukseli, jak i Londynu.
"Zegar już nie tyka. To wielka ulga" - skomentował unijny negocjator Michel Barnier. "To była długa i kręta droga, ale wreszcie znaleźliśmy porozumienie. Ono jest sprawiedliwe, zrównoważone, dobre i odpowiedzialne dla obu stron" - powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Handel po brexicie będzie przebiegał mniej płynnie, a część przedsiębiorców i konsumentów z obu stron musi się liczyć z pewnymi utrudnieniami i kosztami związanymi z biurokracją. Umowa tylko w nieznacznym stopniu pomaga też londyńskiemu City. Usługi finansowe stanowią niemal 80 procent brytyjskiego PKB. Według oficjalnych prognoz brytyjskiego rządu wyjście z Unii - nawet na podstawie umowy - uderzy w gospodarkę i spowolni wzrost gospodarczy na przestrzeni ok. 15 lat.
Z drugiej strony, po okresie przejściowym Londyn będzie w zdecydowanie większym stopniu samodzielnie kształtował swoją politykę gospodarczą: samodzielnie zawierał umowy handlowe, po okresie przejściowym kontrolował łowiska, na których ograniczona zostanie obecność unijnych rybaków, a także na przykład politykę imigracyjną. Zgodnie z postulatami zwolenników twardszej wersji brexitu Królestwo opuści jednolity rynek i unię celną. Zdaniem krytyków bycie ich częścią krępowało ruchy Londynowi i nie pozwalało rozwijać kontaktów handlowych z dynamicznie rozwijającymi się gospodarkami spoza Europy. Taka możliwość miałaby na dłuższą metę być korzystniejsza, niż pozostanie w Unii Europejskiej.
Umowa to obszerny tekst napisany skomplikowanym językiem prawniczym. Szczegółowe rozwiązanie trzeba jeszcze przeanalizować. Dziennikarzom i ekspertom zajmie to wiele godzin, a może dni. Porozumienie musi zostać ratyfikowane przez Izbę Gmin. Choć część konserwatywnych posłów może się zbuntować, to arytmetyka parlamentarna sugeruje, że odrzucenie umowy jest mało prawdopodobne.
Już teraz wiadomo, że po 31 grudnia zmienią się zasady napływu ludzi na Wyspy. Dotychczas Londyn był tu związany przez regulacje unijne, co budziło niepokój wielu Brytyjczyków. Od przyszłego roku system nie będzie już dawał preferencji unijnym obywatelom, w tym Polakom. Londyn opracował system punktowy, który sprawia, że drzwi otworzą się szerzej dla wysoko wykwalifikowanych pracowników - na przykład informatyków i inżynierów z Polski lub Bangladeszu. Trudniej będzie się tu natomiast dostać na przykład budowlańcowi lub sprzątaczowi znad Wisły, z Francji czy Rumunii.