Ile osób zmarło w grudniu 2020 r. i w całym ubiegłym roku? Dokładnych danych co do jednej śmierci jeszcze nie ma. Ale dane z Rejestru Stanu Cywilnego pozwalają tę liczbę oszacować.
Do niedzieli 27 grudnia włącznie zmarło w Polsce w 2020 r. ponad 471,7 tys. osób. Dane za ostatni tydzień 2020 r. (konkretnie - od 28 grudnia do 3 stycznia 2021 r.) nie są jeszcze pełne, ale można przewidywać na podstawie danych z ostatnich tygodni, że w ostatnich czterech dniach roku liczba osób zmarłych w całym 2020 r. dobiła w okolice 478 tys.
Te około 478 tys. osób zmarłych czyni 2020 r. najgorszym pod tym względem w czasach powojennych. I choć trendy demograficzne dla Polski są nieubłagane i nawet bez pandemii i załamania systemu opieki zdrowotnej moglibyśmy w 2020 r. ten wątpliwy powojenny rekord "pobić", to jednak skala śmiertelności w Polsce w minionym roku jest druzgocąca.
Dotychczas (w okresie po 1945 r.) najwięcej osób zmarło w 2018 r. - ponad 414 tys. W 2019 r. niewiele mniej - ok. 410 tys. W 2020 r. mieliśmy więc w Polsce o ok. 64 tys. śmierci więcej (ok. 15 proc. więcej) niż w najgorszym dotychczas 2018 roku.
Nawet biorąc pod uwagę wspomniane niekorzystne tendencje demograficzne, skala "nadmiarowych" zgonów w Polsce w 2020 r. mogła sięgnąć ok. 60 tys. osób. To trochę tak, jakby nagle z mapy Polski zniknęły wraz ze swymi wszystkimi mieszkańcami Tczew, Stalowa Wola albo Kędzierzyn-Koźle.
Jak wyliczał niedawno zespół BIQdata "Wyborczej", w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców Polski, po wojnie równie dramatyczny pod względem liczby osób zmarłych był tylko rok 1951.
Po bardzo złym październiku, gdy w Polsce zmarło ponad 49 tys. osób (o ponad 40 proc. więcej niż średnio w ostatnich latach) i absolutnie dramatycznym listopadzie z ponad 64 tys. osób zmarłych (blisko dwukrotnie więcej niż przeciętnie w minionym kilku latach), także grudzień był miesiącem bardzo podwyższonej śmiertelności. Można szacować, że zmarło wówczas ok. 53 tys. osób, czyli o mniej więcej połowę więcej niż w grudniach w ostatnich latach.
Najgorszy był 45. tydzień 2020 r. - tj. od 2 do 8 listopada. Wówczas zmarło w Polsce ponad 16,2 tys. osób, a więc o ponad 110 proc. więcej niż średnio w poprzednich czterech latach. Z każdym kolejnym tygodniem przyrost liczby osób zmarłych był coraz wolniejszy, aż do 52. tygodnia (21-27 grudnia), gdy znów śmierci było nieco więcej niż tydzień wcześniej.
Mimo spadku liczby osób zmarłych w kolejnych tygodniach listopada i grudnia, nadal umierało zdecydowanie więcej osób niż "powinno" (bazując na danych z poprzednich lat). W 51. i 52. tygodniu 2020 r. (tj. 14-20 i 21-27 grudnia) mieliśmy o ponad 40 proc. więcej śmierci niż w analogicznych tygodniach 2019 r. (czy średniej z lat 2015-2019).
Przyczyną znacznie podwyższonej śmiertelności w 2020 r. (a przede wszystkim w jego ostatnim kwartale) jest oczywiście bardzo dotkliwe uderzenie fali koronawirusa w Polskę. Ale zdecydowanie nie za wszystkie "nadmiarowe" śmierci odpowiada COVID-19, bo - według oficjalnych, rządowych statystyk - w październiku, listopadzie i grudniu w Polsce zmarło ok. 26 tys. osób zakażonych koronawirusem (i ponad 28,5 tys. w całym 2020 r.). Tymczasem nadmierna śmiertelność była ponad dwukrotnie wyższa.
Oficjalne statystyki podsumowujące przyczyny śmierci w tym okresie poznamy zapewne za kilka miesięcy, dziś można tylko podejrzewać, że wśród osób zmarłych były zarówno osoby z koronawirusem, które nie doczekały testu, jak i ofiary załamania systemu opieki zdrowotnej (osoby, które nie otrzymały potrzebnej/najlepszej pomocy na czas), strachu przed koronawirusem (lekarze wskazują, że część osób odwleka wizytę u lekarza czy na SOR z obawy przed zakażeniem) czy zaniedbań w profilaktyce.
Jak wynika z danych zebranych i analizowanych przez Jakuba Lipińskiego i Bartosza Paszczę z Klubu Jagiellońskiego, nadmierna śmiertelność w Polsce jest nie tylko dramatyczna sama w sobie, ale i na tle innych krajów Europy. Z ich wyliczeń wynika, że Polska jest na pierwszym miejscu pod względem nadmiernej śmiertelności w przeliczeniu na milion mieszkańców (spośród krajów raportujących do Eurostatu, tj. krajów Unii Europejskiej i kilku innych - m.in. Wielkiej Brytanii, Szwajcarii).
Należy wziąć wprawdzie pod uwagę, że dane z części krajów są raportowane do Eurostatu z opóźnieniem lub są niepełne. Oczywiście wiele zależy też od tego, co uznamy za "nadmiarowe" śmierci. W cytowanej analizie uznano za nią nadwyżkę ponad średnią liczbę osób zmarłych w latach 2015-2019 (co być może, biorąc pod uwagę różne trendy demograficzne w poszczególnych krajach, jest pewnym uproszczeniem). Niemniej nawet uwzględniając te "gwiazdki" Polska byłaby w europejskiej czołówce pod względem nadmiernej śmiertelności.