Dwugodzinny materiał rozpoczyna Aleksiej Nawalny, który opowiada o początkach kariery Władimira Putina w KGB na placówce w ówczesnym NRD. - Jak zwykły radziecki oficer stał się szaleńcem zwariowanym na punkcie pieniędzy i luksusu? - pyta w pewnym momencie i nazywa obecnego prezydenta "najbogatszym człowiekiem w Rosji".
Tytułowy "pałac dla Putina" to posiadłość o wartości 1,35 miliarda dolarów pod Gelendżykiem (kurort na kaukaskim wybrzeżu Morza Czarnego). Jak zaznaczono w filmie, nie jest ona własnością, jak do tej pory uważano, biznesmena Aleksandra Ponomarenki, ale należy do otoczenia Putina. Jak podaje fundacja Nawalnego, pałac ma 18 tys. metrów kwadratowych - znajdują się w nim dziesiątki pokoi, kasyno, amfiteatr, teatr oraz podziemny tunel, który prowadzi na brzeg morza. Miał zostać wybudowany przez firmy kierowane przez osoby z otoczenia Władimira Putina.
Do willi nie można się zbliżyć od żadnej strony - w taki sposób została wybudowana. Jak podkreślono w materiale, zawarte ujęcia to wynik kilku prób nagrywania dronem. Na nagraniu nie ma jednak żadnych ujęć, które pokazywałyby polityka na terenie rezydencji.
"Wygląda jak rezydencja jakiegoś barona narkotykowego w tropikach. Ale nie - to tajny pałac prezydenta Rosji" - napisał o rezydencji jeden z rosyjskich polityków.
Rzecznik Kremla Kremla Dmitrij Pieskow, jak podaje agencja Bloomberga, zaprzeczył, że rezydencja należy do Putina. Stwierdził także, że tezy zawarte w materiale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
- Aleksiej Nawalny od niedzieli wieczorem jest przetrzymywany na komisariacie policji w Chimkach na przedmieściach Moskwy - podał adwokat opozycjonisty Wiaczesław Gimadi. Opozycjonista wrócił do Rosji po pięciomiesięcznym leczeniu w Niemczech. Od sierpnia opiekowali się nim berlińscy lekarze, którzy orzekli, że próbowano go zamordować przy użyciu wojskowej trucizny. Zatrzymano go w trakcie kontroli paszportowej. Według adwokatki Olgi Michajłowej opozycjonista przebywał w strefie tranzytowej portu lotniczego. To oznacza, że formalnie przez dłuższy czas nie pozwalano mu przekroczyć granicy Rosji. Dopiero w nocy jego adwokaci poinformowali, że został przewieziony na komisariat policji w Chimkach koło Moskwy. Jednak żaden z obrońców nie widział Nawalnego, ponieważ policjanci oświadczyli, że opozycjonista śpi.
Według rosyjskich władz zatrzymanie ma związek z rzekomymi "licznymi naruszeniami" warunków zawieszenia jego wyroku z 2014 roku ws. rzekomego oszustwa. Ma pozostać w areszcie do decyzji sądu w tej sprawie. Grozi mu do 3,5 roku pozbawienia wolności.
We wtorek Aleksiej Nawalny opublikował na Instagramie wpis, w którym napisał, że nie żałuje powrotu do kraju.
"Nie mogłem postąpić inaczej i nie ma w tym patosu, ofiary, fatalizmu. Całkowicie racjonalny wybór. Nie godzę się na bezprawie, jakiego dopuszczają się władze mojego kraju. Odmawiam milczenia, słuchając bezwstydnych kłamstw Putina i jego przyjaciół, pogrążonych w korupcji. Korupcja, kłamstwa i bezprawie sprawiają, że życie każdego z nas jest gorsze, biedniejsze i krótsze. Dlaczego więc powinniśmy z pokorą to znosić?" - napisał opozycjonista z moskiewskiego aresztu.
Zdecydowana większość europosłów zaapelowała podczas wtorkowej debaty na sesji plenarnej w Brukseli o zaostrzenie sankcji wobec Rosji w związku z aresztowaniem Nawalnego. Niedopuszczalne, skandaliczne łamanie międzynarodowego prawa - mówili podczas debaty europosłowie i apelowali o trzeźwą ocenę relacji Unii z Rosją. - Prześladowania polityczne przez rosyjskie władze muszą się zakończyć. Upolitycznienie sądownictwa jest niedopuszczalne - komentował europoseł z grupy chadeków David McAllister. Isabel Santos z frakcji socjalistów stwierdziła, że to, co dzieje się teraz w Rosji to afront dla Unii. Urmas Paet z grupy liberałów podkreślał, że Unia Europejska musi być nieprzejednana i mówić jednym głosem, zarówno jeśli chodzi o sankcje jak i w polityce energetycznej. Kilkoro europosłów mówiło o konieczności zatrzymania budowy Nord Stream 2.