Indie w ogniu protestów. Traktory "najechały" na stolicę. Rolnicy przejęli słynny Czerwony Fort

Indyjski rząd wciąż nie ustępuje rolnikom okupującym granice New Delhi. W Dzień Republiki Indii, 26 stycznia, zorganizowano protest traktorów. Tysiące Hindusów wdarło się do stolicy i przejęło blisko 400-letni Czerwony Fort znajdujący się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

26 stycznia Hindusi świętowali uniezależnienie się w 1950 roku od Brytyjczyków. Tradycyjnie tego dnia w stolicy, New Delhi, odbywa się parada wojskowa. Tegoroczne świętowanie przerwali wściekli rolnicy, którzy w ramach protestów od dwóch miesięcy okupują granice miasta. Nacjonalistyczny rząd premiera Narendry Modiego postanowił bowiem zreformować rolnictwo Indii, farmerzy uważają jednak, że uchwalone w sierpniu zmiany zadziałają na ich niekorzyść i pogłębią kryzys. Choć niektórzy eksperci twierdzą, że reformy są konieczne, a rząd zapewnia, że przysłużą się one rolnikom, to ci obawiają się deregulacji rynku i wejścia nań wielkich korporacji. To doprowadziło do największych protestów w historii ludzkości, w których udział wzięło 250 mln osób. Szczegółowo o wielkich protestach w Indiach pisaliśmy w tym artykule.

Protesty rolników w Indiach Protesty w Indiach, jakich świat jeszcze nie widział. O co walczą?

Protest traktorów w Indiach. Rolnicy przejęli Czerwony Fort

W związku z pandemią parada w Dzień Republiki Indii była zmniejszona względem lat poprzednich. Liderzy protestów już wcześnie zapowiadali, że tego dnia obędzie się marsz na stolicę. Udział wzięło w nim kilkadziesiąt tysięcy rolników oraz traktory. Policja zezwoliła na pięć tys. pojazdów oraz przejazd wyznaczonymi wcześniej ulicami. Protesty miały być pokojowe, ale wymknęły się spod kontroli. Ich organizatorzy twierdzą, że do miasta wjechało około 10 tys. traktorów, podaje AP. "The New York Times" informuje jednak o co najmniej 150 tys. ciągników, a CNN o nawet 200 tys. pojazdów. 

Protestujący zdołali dotrzeć do Czerwonego Fortu, dawnej siedziby władców Wielkich Mogołów. Niemal 400-letni budynek znajduje się na liście dziedzictwa światowego UNESCO. Rolnikom udało się nawet zawiesić na maszcie Nishan Sahib, flagę ważną dla społeczności Sikhów, którzy są wsród demonstrantów najliczniejsi.  Liderzy protestów odcięli się od tych działań, twierdząc, że nie było to częścią ich planu. Protestujący opuścili już Czerwony Fort, który jest obecnie pilnowany przez żołnierzy. 

W trakcie służby zakłócały połączenia, by utrudnić komunikację, zamknięto 15 stacji metra, między protestującymi a policją wywiązały się bójki i starcia. Funkcjonariusze używali pałek i gazu łzawiącego. Jak informuje Vox, co najmniej 19 osób trafiło z obrażeniami do szpitali w New Delhi. Policyjne raporty mówią o przynajmniej 86 funkcjonariuszach, którzy doznali obrażeń. 

Podczas wtorkowych demonstracji zginęła co najmniej jedna osoba. Jeden z uczestników protestów próbował traktorem staranować policyjną blokadę. Pojazd się wywrócił i ranił kilka osób. To najpewniej w wyniku tego zdarzenia zmarł jeden z protestujących. Rolnicy ułożyli na drodze jego ciało, nad którym później czuwali. Według ich relacji mężczyzna nie zmarł w nieszczęśliwym wypadku, a został zastrzelony. Informacji tych jednak nie udało się potwierdzić żadnej redakcji. Po policyjnej agresji protestujący wycofali się do obozów pod miastem.

Wciąż brak porozumienia między protestującymi a rządem

Indyjski Sąd Najwyższy zawiesił wprowadzenie nowego prawa w życie do momentu uzyskania porozumienia między rządem a rolnikami. Premier Narendra Modi zaproponował 18-miesięczne vacatio legis, ale rolnicy domagają się całkowitego wycofania się z reform i zapowiadają, że nie ustąpią. Dotąd odbyło się 11 rund negocjacji, ostatnia 22 stycznia. Żadna z nich nie zakończyła się porozumieniem.

Napięcie między obiema stronami rośnie. Władza zarzuca rolnikom, że protest traktorów rozpoczął się przed czasem, a demonstranci zdecydowali się "na ścieżkę przemocy i sabotażu". W ten sposób usprawiedliwiono agresję policji, która miała być konieczna do zaprowadzenia porządku. Ponadto jak informuje "NYT", część urzędników twierdzi, że protesty zostały zinfiltrowane przez strony opowiadające się za powstaniem, które miały podżegać do przemocy. Z kolei liderzy rolników parę dni wcześniej wyciągnęli do kamer młodego człowieka, który według ich zeznań miał spiskować w celu zabójstwa liderów oraz zakłócenia demonstracji. Żaden z zarzutów nie został jednak potwierdzony. 

Rosja. Protesty poparcia dla Aleksieja Nawalnego. Aresztowania demonstrantów Masowe protesty przeciw aresztowaniu Aleksieja Nawalnego. "Nie odejdziemy!"

Protesty wspiera przeszło połowa mieszkańców Indii. Niestety jest także wielu zwolenników nacjonalistycznych rządów Modiego, którzy podżegali do przemocy na Twitterze po wtorkowych demonstracjach. Jak podaje BuzzFeed, najpopularniejszym hasztagiem w Indiach było przez chwilę krótkie słowo #shoot. Przeciwnicy protestów ich uczestników nazywali terrorystami i namawiali do otwarcia wobec nich ognia. Dopiero po interwencji BuzzFeeda Twitter zareagował i hasztag zniknął z listy najpopularniejszych.

Kolejna demonstracja zaplanowana jest na 1 lutego. Tego dnia odbędzie się marsz na parlament, gdzie ma zostać uchwalony budżet Indii na przyszły rok. Nie wiadomo jednak, czy po pokazie policyjnej przemocy demonstracja w ogóle się odbędzie. 

Pamiętajcie, naszym celem nie jest zajęcie Delhi, a podbicie serc ludzi w tym kraju

- napisali rolnicy w instrukcjach dla protestujących umieszczonych w sieci. Powiedziano im także, by nie brali se sobą żadnej broni, nawet kijów, oraz by unikali prowokacyjnych sloganów i banerów. 

Zobacz wideo Kość niezgody między Indiami a Pakistanem
Znakiem rozpoznawczym tej agitacji jest to, że jest pokojowa. Moje wezwanie do braci rolników, do młodzieży jest takie, by zachować pokojowy charakter tego ruchu. Rząd rozsiewa plotki, jego agencje zwodzą ludzi. Uważajcie na to.
Jeśli pozostaniemy pokojowo nastawieni, wygramy. Jeśli pójdziemy w przemoc, wygra Modi

- mówił Singh Rajewal, jeden z liderów protestów, cytowany przez "NYT".

Więcej o: