Od 1 lutego polskie przedsiębiorstwa mogą stosować nowy system rozliczenia z urzędem skarbowym, tzw. estoński CIT. Oprócz tego pojawiło się prawo o SLIM VAT, którego najważniejszym rozwiązaniem są przepisy o korektach. Ministerstwo Finansów zapowiadało zmiany jako uproszczenie i unowocześnienie rozliczeń. Wyszło jednak jak zawsze, a resort finansów ponownie udowodnił, że nie przypadkowo znaleźliśmy się na trzecim miejscu od końca wśród krajów OECD w rankingu konkurencyjności systemów podatkowych przygotowanym przez Tax Fundation.
Jak informuje "Rzeczpospolita" nowe przepisy podatkowe wymagały obszernego tłumaczenia. Przedsiębiorcy niechętnie korzystają z przygotowanych przez resort finansów rozwiązań. Skarbówka przygotowała więc objaśnienia. Projekt dotyczący SLIM VAT zajmuje 49 stron, ale to i tak mniej niż połowa objaśnień do estońskiego CIT, na które poświęcono 123 strony. Absurd tej sytuacji zwiększa jeszcze to, że we wspomnianym rankingu Tax Foundation pierwsze miejsce zajmuje... Estonia.
Najpierw fiskus wprowadza ułatwienia dla firm. Potem się okazuje, że nowe przepisy są skomplikowane i problematyczne, a przedsiębiorcy nie są w stanie ich zrozumieć. Skarbówka ogłasza więc, że potrzebne są objaśnienia i prosi o konsultacje
- mówi dla "Rz" Radosław Żuk, doradca podatkowy, partner w ECDP TAX. Cezary Szymaś współwłaściciel biura rachunkowego ASCS-Consulting dodaje, że "urzędnicy nie mają praktycznej wiedzy i nie są w stanie przewidzieć, ile dodatkowej pracy i wątpliwości przynoszą ich pomysły".
Nowe przepisy wprowadziły chaos i zamęt. W przypadku SLIM VAT niektórzy stosują stare zasady, na podstawie przepisów przejściowych, inni korzystają z nowych rozwiązań. Jeśli zaś chodzi o estoński CIT, to przedsiębiorcy nie chcą z niego korzystać i stawać się pionierami, bo mało kto rozumie nowe przepisy. Problem jest jeszcze głębszy, bo objaśnień wymagały też przepisy o białej liście (wykaz podatników VAT), czy te o uznaniu paragonu do 450 zł za fakturę uproszczoną, a nawet te w sprawie ustaw antykryzysowych.