András Földes: Rozmawiałem wczoraj z dziennikarzem z Polski, tak że wiem o sprawie z bezpośredniego źródła. Cała ta sytuacja jest mi bardzo bliska jako niezależnemu dziennikarzowi z Węgier. Od dłuższego czasu znajdujemy się w centrum uwagi rządzących, borykamy się z naciskiem z ich strony. Dlatego sprawa podatku od reklam, który planuje wasz rząd, brzmi dla mnie bardzo swojsko.
Pracuję dla niezależnych węgierskich mediów. Dlatego stoję po stronie wolności prasy. Mediów, które nie działają pod dyktando rządzących i pracują bez ekonomicznego oraz politycznego nacisku. Takich, które są postrzegane jako ważna część demokratycznego społeczeństwa. Nie sądzę zatem, żeby nakładanie jakichś szczególnych podatków było konieczne.
Ciężko powiedzieć. Polska jest na pewno większym krajem. Wasz krajobraz medialny jest bardziej zróżnicowany. W takich warunkach media w Polsce na pewno nie dadzą się kontrolować tak łatwo jak media węgierskie. Na Węgrzech rząd ma większą możliwość wywierania presji na media czy biznes z powodu rozmiarów mojego kraju. Ta mieszanka jest bardziej śmiertelna niż w Polsce.
Nie. Viktor Orbán nie wywiera bezpośredniej presji na żadne medium działające na Węgrzech. Ciężko wyjaśnić ten mechanizm osobom spoza Węgier. Ludziom, którym przytrafiło się żyć w bardziej fortunnym kraju, gdzie pejzaż medialny maluje się w lepszych barwach.
Nie jest tak, że policja urządza rajdy na redakcje albo jacyś inni smutni panowie grożą nam śmiercią. Tak jest w Rosji albo w Chinach.
No właśnie, niezależne media na Węgrzech borykają się z presją związaną z sytuacją ekonomiczną spółek medialnych. To właśnie spotkało "Index". Tak są przejmowane inne, niezależne tytuły w moim kraju. Wcale nie przez naciski polityczne. Rząd chce nam po prostu "pomóc" - wyciągnąć nas z tarapatów finansowych. Zreorganizować strukturę redakcji, a przy okazji zwolnić redaktorów naczelnych poszczególnych działów.
Przed "Indexem" to samo spotkało "Népszabadság", którego wcześniejszy profil i znaczenie można porównać do waszej "Gazety Wyborczej" [na początku października 2016 r. gazeta została całkowicie zamknięta, by wznowić działalność dwa tygodnie później, ponieważ 100 proc. jej udziałów sprzedano spółce Opimus Press, należącej do oligarchy Lorinca Mészárosa powiązanego z partią Fidesz - red.].
W środę natomiast pojawiła się decyzja dotycząca lewicowej, krytycznej wobec rządu stacji Klubrádió. To ostatnie, niezależne radio przestanie nadawać w najbliższą niedzielę. Powodem są sprawy administracyjne - stacji nie przedłużono koncesji.
W Telex.hu mamy to szczęście, że działamy w oparciu o wpłaty naszych czytelników. Dochód z reklam jest dodatkiem, nie jesteśmy także własnością żadnego bogatego biznesmena. Ograniczamy zatem te kanały, którymi rząd może próbować wywierać na nas presję.
Jak na razie jest dobrze. To, co dzieje się obecnie, można jednak nazwać fazą eksperymentu. Ruszyliśmy bowiem dopiero dwa miesiące temu, ale już jesteśmy jednym z największych, niezależnych portali z 400-500 użytkowników dziennie. Uważam, że to dobry wynik dla medium, które dopiero co wystartowało. Zobaczymy, jak proponowany przez nas model działalności wypali na węgierskim rynku medialnym.
Nie, w końcu zarabiamy dzięki pewnemu miksowi - udziale czytelników, wpływom z reklam. Chcemy przede wszystkim utrzymać model, w którym zarabiamy dzięki pieniądzom wpłacanym przez naszych odbiorców. Nie chcemy być zależni od biznesmenów i reklamodawców. Nie uczestniczymy jednak w żadnym anarchistycznym eksperymencie (śmiech).
Wiesz, to się dzieje na całym świecie. Nawet tak wielkie tytuły jak "The New York Times" czy "The Guardian" funkcjonują dzięki wpłatom swoich czytelników. Media potrzebują odmiany, która będzie polegała na zmianie sposobu myślenia naszych odbiorców. Ludzie muszą zrozumieć, że jeśli zależy im na wolnych, jakościowych mediach, potrzebne są ich wpłaty. Mam nadzieję, że powoli zamykamy ten krótki okres darmowych mediów w internecie i zmierzamy ku nowemu modelowi.
Cóż, działania rządu Orbána są przykładem tego, co może zrobić PiS w Polsce. Przecież macie nawet to powiedzenie, że "Budapeszt się zbliża" czy jakoś tak...
O właśnie! Dla węgierskiego rządu - w niektórych obszarach - ten model działania płynie z Rosji. Oczywiście w wersji soft. Ostatecznie nie wierzę w to, że mógłbym kiedykolwiek zostać otruty na zlecenie Viktora Orbána.
***
András Földes - węgierski dziennikarz i fotoreporter pracujący w niezależnym portalu Telex.hu. W swojej pracy zajmuje się tematyką międzynarodową - konfliktami, problemem migracji, kwestiami humanitarnymi i prawami człowieka. W lipcu 2020 r. wraz z kolegami i koleżankami odszedł z redakcji z dziennika Index, poddanego presji politycznej węgierskiego rządu.