Restauracja "Kur & Wino" mieści się na warszawskim Muranowie. Otwarto ją przed dwoma laty, a w ostatnim czasie zrobiło się o niej głośno za sprawą treści, które umieszczane są pod szyldem. Lokal umieszcza tam koronamotta, które co jakiś czas się zmieniają. Niestety restauracja "Kur & Wino" niedługo najpewniej będzie musiała zakończyć działalność.
Redakcja money.pl zgłosiła się do restauracji i jak dowiedziała się od jednego ze współwłaścicieli Aleksandra Sawickiego (kolejnym jest dziennikarz Piotr Najsztub) "Kur & Wino" jest bliskie zakończenia działalności.
Każdy bank odmawia w tym momencie kredytu. Ja mam jeszcze jedną działalność, dlatego dopłacam do restauracji z własnej kieszeni, próbujemy to utrzymać z własnych środków
- mówi Sawicki.
Na pomoc z tarczy finansowej PFR nie mogli liczyć, otrzymali tylko dwukrotnie 5 tys. bezzwrotnej dotacji oraz zwolnienia ze składek ZUS wiosną i w listopadzie.
Nie bierzemy udziału w tej akcji przedsiębiorców „otwieraMY”. Dostosowaliśmy się do wymogów, natomiast liczyliśmy, że chociaż z drugiej tarczy PFR-owskiej dostaniemy jakąś pomoc. I nic - wnioski zostały odrzucone
- mówi współwłaściciel "Kur & Wino".
Lokal jest w trakcie renegocjacji czynszu. Przed rokiem kosz ten spadł o 15 proc. ale jesienią 2020 rok wrócił do normalnego poziomu. Restauracja nie zwalnia pracowników, ale szczerze przyznaje, że zalega z pensjami. Niektórzy sami rezygnują z zatrudnienia w lokalu. Mimo wszelkich starań Sawicki ocenia, że jeśli nic się nie zmieni "Kur & Wino" wytrzyma jeszcze przez jakieś trzy tygodnie.
"Kur & Wino" realizuje wciąż zamówienia na wynos. W dużej mierze to stali klienci, którzy pozwalają na zrealizowanie 25-35 zamówień dziennie o wartości 25-30 zł. To jednak za mało, właściciele muszą do lokalu dopłacać 900 zł każdego dnia.
To niestety powszechny problem w gastronomii. Z raportu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskie, o którym pisaliśmy na naszym portalu, wynika, że tylko co piąty lokal realizuje zamówienia na wynos, które przynoszą zazwyczaj 5-10 proc. standardowego dziennego obrotu. IGGP prognozuje, że przez pandemię zamknie się 15 tys. lokali, czyli 20 proc. rynku, a pracę straci nawet 250 tys. osób.