Daniel Obajtek, prezes Orlenu, odniósł się do prasowych publikacji na temat zabytkowego dworku, który zakupił. W rozmowie z TVP Info podkreślił, że zabytkową nieruchomość nabył "za swoje prywatne pieniądze". "Przejęła to fundacja na następne 30 lat. I z tego tytułu robi się wielki wrzask" - dodał.
Szef paliwowego giganta broni się pomijając drobny "szczegół". Zakup dworku to jedna sprawa, ale zupełnie inną jest jego remont. Formalnie prowadzi go fundacja, z którą Daniel Obajtek zawarł umowę na wynajęcie obiektu - donosi "Gazeta Wyborcza". I to fundacji samo tylko Ministerstwo Kultury przekazało 800 tys. zł na wykonanie prac remontowych. Kilkaset tysięcy złotych miały też przekazać państwowe spółki. Zdaniem dziennika pieniądze "w nieznanej wysokości" rzekomo przekazał też bank PKO BP - należący do Skarbu Państwa. Zabytek wciąż pozostaje jednak własnością Daniela Obajtka.
Zdaniem dziennika umowa zawarta z fundacją, która otrzymała środki na remont, już nie obowiązuje. Nieruchomość wzięła pod swoje skrzydła inna organizacja pozarządowa - Handicap Zakopane. W nieruchomości Daniela Obajtka zamierza prowadzić działalność charytatywną.
"Gazeta Wyborcza" pisała o Danielu Obajtku nie tylko w kontekście jego dworku. Dziennik ujawnił też zapisy taśm, które mają rzekomo przedstawiać rozmowy dzisiejszego prezesa Orlenu z czasów, kiedy był wójtem Pcimia. Dziennik twierdzi, że zapisy są dowodem na to, iż Obajtek kierował jedną z firm zajmujących się produkcją rur, w czasie, gdy nie pozwalało mu na to prawo.
Daniel Obajtek domaga się od "Gazety Wyborczej" przeprosin, zaprzestania naruszania dóbr osobistych, usunięcia materiałów zawierających nieprawdę i wpłaty 200 tys. zł na Polskie Stowarzyszenie Syndrom Tourettea. Biuro prasowe Orlenu w wydanym oświadczeniu stwierdziło, że publikacje dziennika zawierają nieprawdziwe informacje.