Jak podaje "Wyborcza", białoruski opozycyjny kanał informacyjny Nexta opublikował film demaskujący bogactwo Aleksandra Łukaszenki. Oficjalnie prezydent Białorusi niczego się nie dorobił, tymczasem zdaniem blogerów jego majątek ma być wart w rzeczywistości miliardy dolarów.
Nexta i Nexta Live to kanały, prowadzone przez Stiepana Putiło w niekomercyjnym komunikatorze Telegram, które łącznie mają ponad półtora miliona subskrybentów. W sierpniu zeszłego roku białoruskie władze wystawiły list gończy, a także wniosek o ekstradycję Putiły oraz niedawnego redaktora naczelnego kanału Romana Protasiewicza.
W poniedziałek 8 marca na kanale został wyemitowany film pod tytułem "Złote dno" - ma to być dopiero pierwsza z części większego, autorskiego śledztwa skupiającego się na skorumpowaniu Łukaszenki. Do tej pory film wyświetlono niemal 2 miliony razy.
Zdaniem blogerów, na majątek prezydenta Białorusi składa się aż osiemnaście rezydencji, których miesięczne koszty utrzymania wynoszą miliony dolarów. "Są to m.in. luksusowe centrum rekreacyjne Krupienino w obwodzie witebskim, pałac Wiskule w obwodzie brzeskim i mińska siedziba prezydenta. Ta ostatnia, oddana do użytku w 2013 r., warta ma być ponad 250 mln dol. Ma ogród zimowy, basen, zbrojownię, a nawet minilotnisko z kilkoma samolotami i helikopterami oraz 'park samochodowy' z kolekcją obejmującą m.in. maybachy, rolls-royce'y, ale też mercedesy, audi, tesle oraz auta retro, których wartość autorzy śledztwa ocenili na ponad 4 mln euro" - wylicza dziennik. Niektóre z rezydencji prezydent miał otrzymać w spadku od swoich poprzedników, inne zbudować za pieniądze z budżetu państwa.
Prezydent Łukaszenka komentował śledztwo blogerów jeszcze przed ukazaniem się w Internecie filmu na temat jego majątku. Twierdził, że jedynym pałacem, jaki ma w swoim posiadaniu, jest "domek o wymiarach siedem na osiem metrów, w którym w dzieciństwie mieszkał z matką", a ten, kto znajdzie jakiś inny, "może od razu się do niego wprowadzić". Tymczasem Nexta uważa, że majątek jest po prostu zapisany na inne osoby, na które prezydent "ma haki".