Dr Maciej Jędrzejko ze Śląskiego Instytutu Matki i Noworodka w Chorzowie już w zeszłym roku postanowił przeprowadzić "na żywo" test serologiczny na COVID-19. Wykrywa on przeciwciała wytworzone po przebytej infekcji koronawirusem - jego dokładność jest jednak zbyt mała, by wynik ujemny uznać jednoznacznie za wykluczający trwające zakażenie. Każdy wynik dodatni powinien być skonsultowany z lekarzem rodzinnym.
Test, który od poniedziałku jest dostępny m.in. w sieci Biedronka, a do sprzedaży wprowadzi go także Lidl, można wykonać w warunkach domowych. Od dawna takie testy w podobnej cenie są dostępne np. w aptece. W jaki sposób interpretować otrzymane dane tzw. szybkich testów dostępnych na rynku? Jakich błędów unikać, by nie wypaczyć wyników badania? Już rok temu pokazywał w swoim nagraniu lekarz.
Zgodnie z załączoną instrukcją test należy rozpocząć od dezynfekcji dłoni i ich rozgrzania. Następnie za pomocą dołączonej do zestawu igły trzeba umieścić kroplę krwi we wgłębieniu po lewej stronie niewielkiej podstawki testowej. Kolejnym krokiem jest dodanie znajdującego się w opakowaniu płynu. Na wynik trzeba poczekać ok. 10 minut.
Po wykonaniu testu musimy obserwować zmiany na pasku umieszczonym z prawej strony. - Na tym teście znajdują się trzy pola: IgM, IgG oraz C, czyli pasek kontrolny. Jeśli pasek kontrolny się nie pokaże, to test jest nieważny. Jeżeli jesteśmy zdrowi i nie mieliśmy kontaktu z wirusem, to pasek kontrolny musi być dodatni, a pozostałe dwa paski ujemne - wyjaśnia ekspert.
Lekarz zdradził też, że w jego wypadku test dał wynik negatywny. - "Nadal nie mam odporności" - wyjaśnił autor nagrania umieszczonego w sieci w zeszłym roku. Test zaprezentowany na nim działa jednak na takiej samej zasadzie, jak dziś dostępne w sklepach. Wyjaśnił też, jak rozumieć wynik, w którym w polu IgM pojawi się wynik ujemny, a IgG dodatni. - Oznacza, że już przebyliśmy bezobjawowo infekcję SARS-CoV-2 i nie zachorowaliśmy na COVID-19 - powiedział dr Jędrzejko.