"Jest tak dobrze, że musimy się przesunąć z prognozami" - napisali ekonomiści mBanku i podwyższyli swoje oczekiwania dotyczącą wzrostu polskiej gospodarki w tym roku. I to niemało, bo z 3,8 do aż 4,7 proc. (ta poprzednie pochodzą z grudnia, kiedy mBank podniósł prognozę z 3 proc.).
Co na to wpłynęło? Bezpośrednio dane GUS ze środy. Dowiedzieliśmy się, że, po pierwsze, produkcja przemysłowa wzrosła w marcu w rekordowym tempie - o 18,9 proc. rok do roku. Znalazła się tym samym nie tylko powyżej trendu sprzed pandemii, ale i powyżej trendu z ostatnich 10 lat.
Nadrabiały kategorie, które rok temu mocno traciły - produkcja urządzeń elektrycznych, komputerów i wyrobów elektronicznych, samochodów, mebli - ale tegoroczny wzrost to nie tylko efekt bazy (ten efekt może objawić się z pełną siłą w danych za obecny miesiąc, według mBanku możemy zobaczyć wzrost produkcji o nawet 40 proc. rok do roku). Mamy ożywienie w globalnej gospodarce i rosną zamówienia od firm, także z zagranicy. Tak się też składa, że produkty z wymienionych kategorii jednocześnie należą do dóbr eksportowych.
Ożywienie w gospodarce połączone jest z narastającym zjawiskiem tzw. wąskich gardeł w transporcie, czyli zakłóceniami w łańcuchach dostaw. Pojawiają się problemy z dostępnością towarów i produktów. W zestawieniu z drożejącymi surowcami i energią prowadzi to do wzrostu cen producentów, który wyniósł w marcu 3,9 proc. To może za pewien czas przełożyć się na podwyżki niektórych produktów dla konsumentów, czyli nas wszystkich, robiących zakupy w sklepach.
Do tego GUS poinformował o wyraźnym wzroście płac. Przeciętne wynagrodzenie zwiększyło się w marcu o 8 proc. rok do roku - także znacznie mocniej niż spodziewali się eksperci. Wpłynęło na to wiele czynników, w tym różnego rodzaju premie (w końcu był to też koniec kwartału), nagrody roczne, a także dodatkowe pieniądze wypłacane za nadgodziny. "My szczególnie podkreślilibyśmy tu rolę nadgodzin. Grzanie przemysłu i relatywnie niski odczyt zatrudnienia (problemy z zatrudnieniem dodatkowych osób?), [...] skutkowały w naszej ocenie wzrostem pracy w nadgodzinach" - piszą ekonomiści mBanku. Wspomniane zatrudnienie w marcu spadło o 1,3 proc. rok do roku (nieco bardziej od prognoz). Eksperci w środę, komentując na szybko dane na Twitterze, napisali: "Uwaga, odlatujemy w kosmos".
W uzasadnieniu podwyższenia prognozy PKB mBank pisze, że spodziewa się (i nie tylko on), że pierwszy kwartał tego roku, choć jeszcze spadkowy, będzie lepszy niż wcześniej oczekiwano, w czym pomoże wzrost eksportu. Inny silnik gospodarki, czyli konsumpcja, także miał się lepiej, niż można było zakładać, pomimo wprowadzonych restrykcji, a ten odroczony popyt ze strony konsumentów jeszcze może mocno wystrzelić po otwarciu zamkniętych dziś branż.
"Rynek pracy będzie jeszcze mocniejszy niż myśleliśmy. Prognozowaliśmy spadek stopy bezrobocia do 5,9 proc, na koniec roku, co w tym momencie wydaje się już konserwatywnym szacunkiem" - dorzucają ekonomiści. Trzeba się też jednak liczyć również ze wzrostem cen. "Wyższy wzrost PKB i potencjalnie lepszy rynek pracy utwierdzają nas tylko w przekonaniu, że presja cenowa będzie silna a inflacja w 2022 roku wcale nie będzie zbliżona do celu inflacyjnego. Podtrzymujemy więc nasze oczekiwanie, że w drugiej połowie 2022 roku rozpocznie się normalizacja polityki pieniężnej" - pisze mBank.
Już po tym komentarzu, w czwartek rano, pojawiły się kolejne dane. Tym razem o sprzedaży detalicznej. I one zaskoczyły na plus - sprzedaż wzrosła o 15,2 proc. rok do roku.