Polska nie zamierza stosować zapisów unijnej dyrektywy dotyczącej oznaczania płci w dowodach osobistych. W dokumentach wydawanych od sierpnia powinno znaleźć się jedno z trzech oznaczeń: "kobieta", "mężczyzna" lub "X". Rozporządzenie wydane przez UE stwierdza, że dodatkowa opcja jest konieczna wszędzie tam, gdzie "państwo członkowskie uwzględnia płeć danej osoby w dokumencie". A w polskich dokumentach takie oznaczenie jest widoczne.
Paweł Szefernaker, wiceszef MSWiA, wytyczne z Brukseli interpretuje jednak po swojemu. "Co do oznaczenia płci, w polskim systemie prawnym funkcjonują kobieta i mężczyzna. Dlatego w dowodach są i będą te dwie płcie. Unia nie może nam nakazać wprowadzenia czegoś, co godzi w polski porządek prawny" - stwierdza cytowany przez "DGP".
Jego zdaniem nowe regulacja dotyczy głównie poprawienia zabezpieczeń i kwestii organizacyjnych, a nie "rewolucji światopoglądowej"
Polska nie stosując unijnych przepisów, naraża się jednak na zarzut łamania prawa UE. Rozmówcy "Dziennika Gazety Prawnej" podkreślają, że "rozporządzenia trzeba stosować wprost", nie można z ich treści wykluczać określonych zapisów.
Możliwość wyboru trzeciej płci w dokumencie tożsamości została wprowadzona przez kilka krajów. W Europie tego typu regulacje ma Portugalia, Dania, a także Islandia, Austria i Niemcy.
Możliwość określenia płci literą "X" daje też obywatelom Kanada, niektóre stany USA, a także Australia i kilka krajów azjatyckich.