Dragon odcumował z kosmicznego "parkingu", kiedy Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) znajdowała się około 420 km nad powierzchnią afrykańskiego Mali. Podróż na Ziemię trwała zaledwie 6,5 godziny (lot z Ziemi na ISS może trwać nawet dobę).
Kapsuła firmy SpaceX wylądowała w wodach Zatoki Meksykańskiej niedaleko Panama City na Florydzie o 2:56 nad ranem czasu lokalnego, czyli tuż przed 9:00 w Polsce.
"W imieniu [misji - red.] Crew-1 i naszych rodzin chcemy tylko podziękować... Niesamowite, co można osiągnąć, gdy ludzie współpracują. Wszyscy zmieniacie świat. Gratulacje. Wspaniale jest wrócić" - powiedział astronauta NASA Mike Hopkins. Razem z nim z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przylecieli Victor Glover, Shannon Walker i Soichi Noguchi.
Powrót misji NASA i SpaceX na Ziemię. Bill Ingalls / AP
Lądowanie było o tyle niezwykłe, że miało miejsce w niemal zupełnych ciemnościach. Ocean nieznacznie rozjaśniały tylko światła statków ratunkowych i patrolowych. Część wysłano po to, by utrzymywały z daleka od Dragona ciekawskich żeglarzy - otoczyli oni pierwszą załogową kapsułę SpaceX, która wróciła z dwójką astronautów na Ziemię w sierpniu zeszłego roku.
Astronauci NASA ostatni raz wodowali w nocy na Ziemi 53 lata temu - kiedy 27 grudnia 1968 roku z orbity Księżyca wróciła załoga Apollo 8 (była to pierwsza w historii misja załogowa polegająca na okrążeniu naszego naturalnego satelity). Obecny powrót opóźnił się o kilka dni z powodu niesprzyjającej pogody u wybrzeża Florydy. Okazało się, że kolejne najlepsze tzw. okno pogodowe będzie właśnie tuż przed świtem 2 maja.
Astronauci zostali podjęci przez specjalną ekipę i trafili na pokład statku ratunkowego SpaceX pod nazwą Go Navigator, gdzie przed transportem na stały ląd przechodzą badania medyczne. Szybkie wydostanie załogi z kapsuły było o tyle istotne, że kołysanie fal oceanu może wywołać u nich uciążliwą chorobę morską. Nawiązał do tego Hopkins w czasie poniedziałkowej konferencji prasowej, jeszcze z pokładu ISS, kiedy na pytanie na jaki posiłek czeka, odpowiedział, że "jeśli będzie miał apetyt, będzie to bonus".
Powrót misji NASA i SpaceX na Ziemię. Bill Ingalls / AP
- To wyglądało bardziej jak akcja w czasie zjazdu samochodu wyścigowego do pit stopu niż jak cokolwiek innego - powiedział o operacji wydostania czwórki załogantów Hans Koenigsmann ze SpaceX.
Astronauci z Crew-1 na ISS trafili 15 listopada ubiegłego roku. Ich następcy pojawili się na stacji przed tygodniem, obecnie przebywa na niej łącznie siedem osób.
To była tak naprawdę pierwsza operacyjna misja załogowa NASA z wykorzystaniem statków SpaceX Elona Muska - prywatnej firmy, z którą amerykańska agencja kosmiczna najściślej współpracuje. Poprzednia, wspomniana już, z zeszłego roku, była misją testową. Oznaczała też koniec trwającego blisko dekadę uzależnienia Stanów Zjednoczonych od Rosji w załogowych lotach na orbitę. Moskwa nie mogła być z tego bardzo zadowolona, bo straciła jednocześnie jedno ze źródeł dochodu dla swojego Roskosmosu.
Misja Crew-1 ustanowiła też rekord - trwała najdłużej z amerykańskich misji kosmicznych, bo ponad 5 miesięcy (chodzi o całą misję, bo pojedynczy astronauci, a przede wszystkim kosmonauci spędzali w przestrzeni znacznie więcej czasu, nawet ponad 1,5 roku).