Wiceminister, minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin rozmawiał z redaktorem naczelnym "Business Insider Polska" Mikołajem Kunicą, na temat ogłoszonego w sobotę przez Zjednoczoną Prawicę nowego programu społeczno-gospodarczego - tak zwanego Nowego Polskiego Ładu. Jego łączny koszt do 2030 roku wyniesie 650 mld złotych. - To jest program do roku 2030 - oczywiście przy założeniu, że następne rządy będą kontynuować te programy. W mojej ocenie te inwestycje da się zbilansować - powiedział Gowin.
Kunica zapytał więc swojego rozmówcę, "jak rząd zamierza nowe transfery społeczne finansować", skoro już teraz finansowane są takie programy jak 500 plus, 300 plus (program Dobry Start) czy 13. i 14. emerytura. - Zacznijmy od tego, że tym razem te transfery mają inny charakter. Najważniejsza zmiana to bowiem obniżenie podatków dla 90 proc. Polaków - zaznaczył Gowin.
Jego zdaniem rozwój gospodarczy średnich i dużych krajów Unii Europejskiej w najbliższych latach osiągnie "bardzo wysokie, a nawet rekordowe" tempo. A Polska otrzyma prawie 770 miliardów złotych z funduszy unijnych. - W znacznej mierze to właśnie z tych środków (Funduszu Odbudowy - red.) finansowane będą projekty, które zaprezentowaliśmy. Oczywiście mam świadomość, że Polska nie może się dalej zadłużać. Ale tym razem przedstawiliśmy zestaw wydatków, z których ogromna większość to inwestycje w rozwój gospodarki, a nie wydatki socjalne - wyjaśnił minister.
Redaktor Kunica zwrócił jednak uwagę, że na nowych rozwiązaniach stracą osoby samozatrudnione i te najlepiej zarabiające. Zniknie bowiem ryczałtowa składka zdrowotna, której nie będzie można odliczać od podatku. Zdaniem Jarosława Gowina zostaną w ten sposób wyrównane dysproporcje.
- Bądźmy uczciwi. Do tej pory system podatkowy w Polsce był degresywny. Teraz wyrównujemy te dysproporcje. Ale samozatrudnieni też mają kwotę wolną w wysokości 30 tysięcy złotych oraz podwyższenie drugiego progu podatkowego, co dla dużej części klasy średniej oznacza obniżenie danin - powiedział minister. - Rozwiązania, które proponujemy, oznaczają mniejsze podatki dla 90 proc. Polaków. Z punktu widzenia kolejnych 5 proc. są neutralne. Wzrost danin oznaczają dla pozostałych kilku procent. A przecież klasa średnia w Polsce to nie jest kilka procent podatników - wyjaśnił.