Panele fotowoltaiczne na dachu już tak bardzo się nie opłacą. Czy to koniec eldorado?

Ministerstwo Klimatu ma projekt zmian w prawie, które zlikwidują opusty dla nowych instalacji fotowoltaicznych - chodzi o tak zwany system net-meteringu. To między innymi dzięki niemu inwestycja w domowe panele na dachu jest teraz tak bardzo opłacalna.

Tuż przed długim weekendem, 2 czerwca, Ministerstwo Klimatu przekazało do konsultacji projekt nowelizacji Prawa energetycznego. Zawiera on kilka ważnych zmian, wśród nich na pierwszy plan wysunęły się te dotyczące prosumentów. Bo mogą uderzyć ich po kieszeni.

Zobacz wideo Producent mięsa namawia do fleksitarianizmu. Co to znaczy?

"Zmiany z pewnością będą niekorzystne dla prosumentów. Przede wszystkim dlatego, że obecne warunki to rodzaj jazdy na gapę. Prosumenci korzystają z sieci elektroenergetycznej, ale niemal nic za nią nie płacą. To było nie do utrzymania. Dlatego spodziewam się, że w tym roku zobaczymy jeszcze szczyt sprzedaży mikroinstalacji i ostre hamowanie tej branży na przełomie roku" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Bartłomiej Derski z portalu Wysokienapiecie.pl.

Panele fotowoltaiczne. Od 2022 r. koniec eldorado? 

O co chodzi? Teraz jest tak, że jeśli zainstalujemy sobie na dachu panele fotowoltaiczne (a zachętą do tego był na przykład rządowy program "Mój Prąd", wprowadzony w 2019 roku), to nadwyżki z wyprodukowanej przez nie energii oddajemy do sieci. Nie zarabiamy na tym, ale w zamian wtedy, gdy panele energii produkują niewystarczająco dużo, możemy odebrać 80 proc. tego, co wcześniej oddaliśmy - bezpłatnie.

Te barterowe rozliczenia, tak zwany system net-meteringu, są dla prosumentów bardzo opłacalne. Nie mając przydomowych magazynów-akumulatorów, prosumenci nie mogą magazynować wytworzonej przez ich instalacje energii. Oddawanie, a potem odbieranie jej z systemu działa właśnie jak taki swego rodzaju magazyn, za korzystanie z którego trzeba niejako oddać 20 proc. wyprodukowanego przez prądu. 

To ma się zmienić. Zgodnie z projektem nowelizacji, energia będzie teraz przez prosumentów, czyli produkujące prąd na własne potrzeby gospodarstwa domowe, sprzedawana i kupowana po cenach rynkowych. Nadwyżkę sprzedadzą po średniej cenie energii na rynku konkurencyjnym w poprzednim kwartale. Tę cenę publikuje URE, ostatnia, za czwarty kwartał 2020 roku, to 256,22 zł/MWh. Gdyby ten system działał teraz, tyle właściciel domowej mikroinstalacji fotowoltaicznej dostałby więc za swoją energię. Ale wtedy, gdy jej nie produkuje, czyli nocą, czy zimą, musiałby ją kupić. Tymczasem, jak podaje Bartłomiej Derski w swoim artykule na portalu WysokieNapięcie.pl, obecnie cena takiej energii wynosi około 667 zł/MWh. Ekspert wylicza, że po zmianach oszczędności prosumentów znacznie spadną. W zastosowanym przez niego modelu do 1000 zł rocznie. 

Jak Ministerstwo Klimatu tłumaczy zmiany? 

Po co te zmiany? Według resortu klimatu trzeba dostosować nasze prawo do regulacji unijnych. Do tego ministerstwo twierdzi, że to początek dużych zmian na rynku, które kiedyś mają doprowadzić do tego, by prosumenci mogli sprzedawać wytworzoną przez ich instalacje energię innym bezpośrednio.

"Proponowana zmiana odzwierciedla również kolejny etap rozwoju rynku prosumentów. Rosnące znaczenie prosumentów oraz ich postępujący udział w wytwarzaniu energii elektrycznej dają podstawy do stworzenia ram zapewniających im aktywną rolę w rynku energii.
Wprowadzenie nowego paradygmatu na rynku energii zapewnia prosumentom dodatkowe możliwości - uprawnienie do sprzedaży energii elektrycznej. Stworzenie nowych narzędzi aktywizacji podmiotów funkcjonujących na rynku pozwoli też na zainicjowanie współpracy między najważniejszymi uczestnikami rynku energii, którymi będą w szczególności odbiorcy aktywni, w tym prosumenci oraz agregatorzy" - czytamy w ocenie skutków regulacji, dołączonej do projektu. 

Bartłomiej Derski zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz: straty firm energetycznych. Gospodarstwa domowe z mikroinstalacjami fotowoltaicznymi nie płacą teraz za przesył energii, dotyczą ich tylko opłaty stałe, zwykle niewielkie. Koszt dystrybucji leży po stronie sprzedawcy prądu - sam dystrybutor nie traci, ale sprzedawcami są w Polsce zwykle firmy z tego samego koncernu, czyli przede wszystkim państwowych wielkich grup: PGE, Enei, Tauronu i Energii. Traciły one na tym po kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Zmiana systemu rozliczeń te straty może ograniczyć. 

"Należy jednak podkreślić, że inni sprzedawcy lub agregatorzy będą mieli prawo do oferowania lepszych warunków dla prosumentów, niż te uwzględnione w projekcie ustawy" - pisze resort w uzasadnieniu zmian. To może zaktywizować prywatne firmy na rynku, na którym państwowe grupy kapitałowe mają obecnie znaczną większość tortu. 

Kluczowe dla obecnych prosumentów jest to, że zmiany mają dotyczyć tych, którzy zdecydują się na inwestycję w fotowoltaikę od przyszłego roku. Pozostali, czyli ci, którzy zainstalują panele do końca grudnia 2021 r., przez 15 lat będą mogli się rozliczać na obowiązujących teraz zasadach. Według eksperta portalu WysokieNapiecie.pl to oznacza, że eldorado się kończy. "Koniec będzie zapewne spektakularny, bo do końca roku popyt na instalacje fotowoltaiczne może być nawet większy niż przed końcem drugiej edycji programu 'Mój prąd'. Dzisiejszy system net-meteringu zapewne pozostanie najkorzystniejszym rozwiązaniem. Nowy, o ile przepisy w tym kształcie zostaną oczywiście przyjęte, najprawdopodobniej wyhamuje obecny spektakularny wzrost liczby prosumentów" - pisze Bartłomiej Derski.

Są tacy, którzy zwracają uwagę na inny aspekt zmian. "Celem unijnych przepisów jest wprowadzenie odnawialnych źródeł energii na rynek. Niestety, u nas przez ostatnią dekadę nastąpiło przyzwyczajenie do dotacji, ale to musi się zmienić. Trudno dziś ocenić skutki zmian, ale w dłuższej perspektywie nie muszą być one niekorzystne dla właścicieli paneli słonecznych, wiele zależy od cen energii" - stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Zainteresowanie fotowoltaiką jak na razie rośnie

W Polsce moc zainstalowana fotowoltaiki wynosiła na koniec marca 4 475,1 MW - o ponad 134 proc. więcej niż rok wcześniej. W samym tylko marcu powstało blisko 24,9 tys. nowych instalacji fotowoltaicznych. Obecnie z własnych mikroinstalacji fotowoltaicznych korzysta ponad pół miliona gospodarstw domowych w naszym kraju. Według Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. ich liczba ma w najbliższej dekadzie zwiększyć się do miliona. 

Więcej o: