Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk spotkał się w środę z mieszkańcami Nakła nad Notecią (województwo kujawsko-pomorskie). Wypowiedział się m.in. na temat inflacji w Polsce i programie 500 plus.
Jeden z uczestników spotkania stwierdził, że za rządów Tuska "na nic nie było pieniędzy". Przewodniczący PO odpowiedział, że zbudowano wtedy wiele mostów, obwodnic, budynków użyteczności publicznej i szpitali. Nawiązując do rządów PiS, stwierdził, że "łóżka szpitalne zaczęły znikać z prędkością kosmiczną i ten proces trwa".
Myśmy nie dali ludziom 500 plus, a PiS dał ludziom 500 plus. I to pozwala formułować takie tezy, że wtedy nie było na nic pieniędzy, a teraz są. Jaką cenę za to zapłacimy, tego jeszcze nie wiemy. To była bardzo odważna decyzja
- ocenił Tusk.
Lider Platformy Obywatelskiej powiedział również, że inflacja w Polsce, która wynosi obecnie 5 proc., jest relatywnie nieduża w sieciach najtańszych sklepów, jednak ceny podskoczyły w przypadku energii, gazu, lekarstw i usług. Po czym dodał, że obecnemu prezesowi NBP Adamowi Glapińskiemu by "nie powierzył szkolnej kasy oszczędności". Przekonywał, że przy takim prezesie NBP "nie ma żadnej gwarancji, że za chwilę nie będzie 7-8 proc. inflacji".
Podobni do Kaczyńskiego, jak Erdogan w Turcji mają od kilku lat 16-18-20 proc. inflacji.
- zaznaczył Tusk.
W trakcie spotkania z mieszkańcami Nakła były premier Polski przyznał również, że popełnił błąd w kwestii podwyższenia wieku emerytalnego i zamiast narzucać rozwiązanie, powinien był dać wybór. - Ludzie żyją dłużej, my za kilkanaście lat będziemy mieli proporcję: jeden emeryt - jeden pracujący - powiedział, po czym przypomniał, że Polacy obecnie żyją średnio o osiem lat dłużej, a pracują cały czas tak samo długo.
- Więc ja nie mam żadnych wątpliwości, że system emerytalny, czyli wysokość emerytury, będzie także zależała od tego, jakie są proporcje między pracującymi a emerytami. Mieliśmy dylemat i ten dylemat jest nadal aktualny: czy idziemy na emeryturę wcześniej, czyli w tym wieku, w którym obecnie idziemy - 60, 65 lat - ze świadomością, że to oznacza w perspektywie, że te emerytury będą coraz mniej warte; czy też pracujemy dłużej po to, by te emerytury były więcej warte - kontynuował.