Jackson Hole, "tapering" i koszmar z 2013 r. Amerykański bank centralny wstrząśnie rynkami?

O godzinie 16:00 polskiego czasu ma zacząć się wirtualne sympozjum w Jackson Hole. To jedno z najważniejszych spotkań, któremu przyglądają się obecnie rynki finansowe. Dlaczego? Wszyscy czekają na to, co może powiedzieć szef FED, Jerome Powell na temat dalszego losu programu skupu aktywów.

Szef amerykańskiego banku centralnego, dodajmy banku, który reprezentuje największą gospodarkę na świecie, ma wygłosić powitalne półgodzinne przemówienie. Czego spodziewa się zatem rynek? Analitycy i inwestorzy będą sprawdzali, czy pojawią się choćby sugestie na temat programu, który był i jest ogromnym wsparciem dla gospodarki w czasie pandemii. Wszyscy raczej zdają sobie sprawę, że sam FED też stał się niewolnikiem potocznie zwanego "dodruku pieniądza". Zbyt szybkie odpięcie finansowej kroplówki mogłoby wywołać niepotrzebny szok, a dziś nikomu to nie jest raczej potrzebne. 

Czy amerykański bank centralny wstrząśnie rynkami?

- Niewykluczone, że inwestorom wystarczyć będzie musiała tylko pozbawiona szczegółów i konkretów zapowiedź rozpoczęcia taperingu w przyszłości. Ostatnie minutes FOMC sugeruje, że nadal większość członków Komitetu uważa, że sytuacja na rynku pracy nie poprawiła się wystarczająco by rozpocząć normalizację polityki pieniężnej. Jeżeli decyzja nie zostanie ogłoszona podczas sympozjum w Jackson Hole, uwaga rynku skupi się na przyszłotygodniowych danych z rynku pracy (NFP) i wrześniowym posiedzeniu FOMC - piszą analitycy PKO BP.

Co istotnego można powiedzieć w tak krótkim czasie? Na pewno nie jest to właściwy czas do informowania o jakichś przełomowych posunięciach, a takim mogłaby być poważna dyskusja nad taperingiem na posiedzeniu FED, jakie odbędzie się 22 września. Wypowiedź Powella będzie, zatem oparta o ogólniki, które większość już dobrze zna. Czy to oznacza, że rynki zarzucą oczekiwania związane z jesiennym ograniczeniem skali skupu aktywów?

- przewidują natomiast analitycy DM BOŚ.

"Przychylam się ku opiniom, że od dodruku nie ma odwrotu. Fed o tym wie i dlatego będzie ciągnąć obecną narrację tak długo jak się da. Ktoś powie – ale przecież to jest szkodliwe dla gospodarki na dłuższą metę. Owszem! Ale co z tego?" - twierdzi na swoim blogu ekonomista Przemysław Kwiecień.

"Tapering", czego tak naprawdę boją się inwestorzy na świecie

Sytuację, z którą będzie musiała najprawdopodobniej wkrótce zmierzyć się gospodarka USA, to tzw. "tapering". Z protokołu lipcowego posiedzenia Rezerwy Federalnej rynek wyłuskał  przekonanie większości decydentów, że postęp postpandemicznej odbudowy gospodarki będzie wystarczający, by w tym roku zacząć ograniczać kroplówkę finansową dla gospodarki. "Tapering" byłby po prostu początkiem końca procesu, który potocznie nazwany jest "dodrukiem pieniądza". Według wielu analityków los programu skupu aktywów jest od dawna przesądzony. Dlaczego zatem wielu z nich czeka na tę informację zlana zimnym potem? Otóż wszyscy pamiętają, że w 2013 roku tzw. "tapering" był szokiem dla rynków wschodzących. Czy teraz sytuacja jest inna? Tego na dobrą sprawę nie da się przewidzieć.

Zobacz wideo Belka: Inflacja zadomowi się u nas na stałe. Ryzyko się zwiększa
Więcej o: