Ministerstwo Finansów opublikowało prognozy dotyczące wynagrodzeń. Z analiz resortu wynika, że będą one rosnąć w tempie 6-7 proc. rocznie. Może to oznaczać, że przeciętna pensja w ciągu najbliższych lat znacząco wzrośnie.
Opierając się na tych danych "Rzeczpospolita" obliczyła, że w 2023 roku średnie wynagrodzenie w Polsce przekroczy barierę 6 tys. zł miesięcznie. W 2025 r. wyniesie ponad 7 tys. zł.
Statystyczna podwyżka względem roku 2020 może więc wynieść niemal 2 tys. zł. Sytuacja w sektorze przedsiębiorstw będzie nieco odmienna. Tu zarobki sięgnąć mogą poziomu 7,5 tys. zł, co oznaczałoby wzrost - względem roku 2020 - o 2,1 tys. zł.
Urszula Kryńska z PKO BP w rozmowie z dziennikiem stwierdza, że prognozy dotyczące wynagrodzeń mogą być dowodem na powrót rynku pracownika. Przypomina jednocześnie, że 7 tys. zł w roku 2025 nie będzie miało takiej siły nabywczej, jak dziś. Powodem jest inflacja, która część statystycznej podwyżki "skonsumuje". Jest jednak i dobra wiadomość. Wysoka inflacja może być przejściowa. A wtedy na wzroście płac Polacy mogliby jednak zyskać. Ile? - W każdym roku inflacja ma być niższa niż dynamika wynagrodzeń, co oznacza, że realnie siła nabywcza naszych płac też będzie rosła o 3-4 proc. rocznie - podsumowuje ekspertka.
Główny Urząd Statystyczny poinformował, że inflacja w sierpniu wyniosła 5,4 proc. To wynik gorszy od przewidywań ekonomistów, którzy spodziewali się wskaźnika na poziomie 5,1 proc. Tak wysoki odczyt może mieć wpływ na decyzję NBP w sprawie stóp procentowych.
Eksperci mBanku podkreślają, że sierpniowa inflacja jest wyższa od konsensusu (5,1/5,2 proc.). - Skąd to się wzięło? Przede wszystkim z niewielkiego spadku cen żywności (tylko -0,3 proc. m/m) w połączeniu z podwyżką cen gazu (energia +0,8 proc. m/m) i paliw (+1,8 proc. m/m. Inflacja bazowa przyspieszyła z 3,7 proc. do 3,9 proc.) - piszą w swoim komentarzu.