Mateusz Morawiecki nie zamierza spotykać się z Andrejem Babisem, premierem Czech - wynika z nieoficjalnych ustaleń mediów.
Szef naszego rządu miał zrezygnować z uczestnictwa w konferencji poświęconej demografii, która odbywa się w Budapeszcie po to, by nie widzieć się z przywódcą naszych południowych sąsiadów. "Odwołanie podróży przez szefa polskiego rządu to sygnał do Czechów ws. sporu o kopalnię Turów" - napisał portal wPolityce.
Wirtualna Polska donosi z kolei, że PiS może tymczasowo wstrzymać uczestnictwo polskiego premiera w spotkaniach Grupy Wyszehradzkiej z udziałem Czech. W jej skład wchodzą Polska, Słowacja, Czechy i Węgry.
- Jeśli nie rozwiążemy tego problemu, a trzeba podkreślić, że partnerzy z Czech stosują wobec nas nieczyste zagrania, to nie mamy o czym rozmawiać - twierdzi źródło portalu.
Sam premier, jak podaje WP, miał stwierdzić, że sprawa Turowa nie będzie pozostawiona sama sobie. Szef rządu przyznał jednak, że "nasze relacje z Czechami uległy znacznemu pogorszeniu". Rząd miał też przesądzić, że nawet w obliczu kar Turowa nie zamknie. - To jest definitywna decyzja z naszej strony. Mamy tu twarde stanowisko i stać nas na poniesienie finansowych kosztów tych absurdalnych i niesprawiedliwych względem obywateli Polski żąda - mówi jeden z informatorów Wirtualnej Polski.
Napięta sytuacja pomiędzy Warszawą a Pragą dotyczy kopalni w Turowie. Czesi twierdzą, że jej eksploatacja przynosi negatywne skutki ekologiczne po ich stronie granicy. Złożyli na Polskę skargę do TSUE, a Trybunał nakazał Polsce wstrzymanie wydobycia węgla.
Czeski rząd wnioskował też o nałożenie kar na Polskę. Domagał się 5 mln euro dziennie, jednak ostatecznie kara jest dziesięciokrotnie mniejsza.