Emerytura w przyszłości będzie bardzo niska i wypłacana jeszcze później niż dziś - ostrzega ekspert. Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego nie ma wątpliwości, że dzisiejsi 20-30 latkowie będą otrzymywać świadczenia później niż w wieku 60-65 lat. Możliwe nawet, że wiek emerytalny będzie wynosił więcej niż planowane dziś 67 lat.
- Emerytura w wysokości 20-25 proc. zarobków w przypadku kobiet i nieco wyższa w przypadku mężczyzn to coś, z czym trzeba się liczyć, więc w przyszłości ludzie będą pracowali dłużej - stwierdził w rozmowie z Interią.
- Dlatego młodzi ludzie muszą mieć tego świadomość i oszczędzać oraz budować sobie kapitał, także poza ZUS - czyli na przykład w ramach Pracowniczych Programów Emerytalnych, Pracowniczych Planów Kapitałowych czy w ramach Indywidualnych Kont Emerytalnych lub Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego - dodał.
Gertruda Uścińska, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, już w 2019 roku ostrzegała przed emerytalną katastrofą. "Według szacunków ZUS w 2040 r. relacja przeciętnej emerytury z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych do przeciętnego wynagrodzenia będzie wynosiła ok. 40 proc.". W 2060 r. stosunek ten ma wynieść już niecałe 30 proc. - twierdzi prezes ZUS. W praktyce oznacza to, że zarabiający minimalną krajową dzisiejsi 20- i 30-latkowie mogą więc liczyć na około 500 zł emerytury, Ci zarabiający średnią krajową otrzymaliby na emeryturze około 1 tys. zł.
Skąd tak niskie świadczenia? Problemem może okazać się demografia. Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych już od następnej dekady - która przecież zaczyna się w przyszłym roku - może rozpocząć się proces wyludniania Polski. Może on doprowadzić do obniżenia populacji kraju z 38 do 24 mln osób jeszcze w tym stuleciu.
Innym alarmującym wskaźnikiem jest liczba osób pobierających emeryturę mniejszą od minimalnej. W tej chwili jest ich 365,2 tys. Według ekspertów w roku 2030 takich osób może być już niemal dwukrotnie więcej - 630 tys.
Powodem tak niskich świadczeń najczęściej są niska liczba lat składkowych oraz praca na tzw. "śmieciówkach", szczególnie że jeszcze do 2016 od większości z nich nie były pobierane żadne składki.