Emerytury niższe od najniższych. W 2030 r. może je dostawać 650 tys. osób, potem i milion [WYKRES DNIA]

Po marcowej waloryzacji emerytury niższe od minimalnej otrzymuje już ponad 365 tys. osób, czyli ponad trzy razy więcej niż jeszcze pięć lat temu. Mniej więcej co szósta osoba, która przeszła na emeryturę w ostatnich latach, dostaje mniej niż wynosi świadczenie minimalne. Przyczyny takiego stanu rzeczy są różne - w dużej mierze to pokłosie wieloletnich problemów i patologii na rynku pracy. Z drugiej strony, dla pewnej części osób to efekt ich życiowych wyborów.
Zobacz wideo Czy podwyższenie kwoty wolnej od podatku zmieni kwotę emerytury? [Q&A]

365,2 tys. - tylu emerytów, według wyliczeń Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców Polskich, pobiera po marcowej waloryzacji emerytury w kwocie niższej od minimalna. Od 1 marca 2021 r. minimalna emerytura wynosi 1250,88 zł brutto.

Liczba ta z roku na rok bardzo dynamicznie rośnie - jeszcze w 2014 r. emeryturę niższą od najniższej dostawało mniej niż 100 tys. osób. Jednocześnie według prognoz Kozłowskiego, do 2030 r. liczba takich osób może wzrosnąć do ok. 632 tys. A na tym nie koniec,

Potencjalnie w perspektywie kilkunastu, może dwudziestu lat, ta liczba się potroi, będziemy szli w kierunku miliona

- mówi Kozłowski.

embed

Kto ma prawo do emerytury minimalnej?

Do otrzymania emerytury minimalnej uprawnia odpowiedni staż w opłacaniu składek ZUS. Dla kobiet wynosi on 20 lat, dla mężczyzn 25 lat. Jeśli ktoś tyle wypracował, a po przeliczeniu jego odprowadzonych składek i kapitału początkowego (kapitału sprzed reformy emerytalnej w 1999 r.) wychodzi np. emerytura 900 zł, ZUS podnosi ją do wysokości świadczenia minimalnego. Jeśli ktoś jednak nie może pochwalił się takim stażem - zostaje na starość z tym, co wyliczył mu ZUS.

Do stażu pracy liczą się nie tylko okresy składkowe (czyli gdy ktoś pracował i były za niego odprowadzane składki na ubezpieczenie społeczne), ale i tzw. okresy nieskładkowe (np. okresy urlopu wychowawczego, okresy pobierania zasiłków z ubezpieczenia chorobowego lub opiekuńczego, okresy pobierania wynagrodzenia za czas niezdolności do pracy itd.). 

ZUS Emerytury czerwcowe. Sejm likwiduje "pułapkę", ale wprowadza nowy problem

Emerytury niższe od minimalnej przez śmieciówki, choć nie tylko

Przyczyn, które składają się i będą się składać w kolejnych latach na szybko rosnącą liczbę osób z bardzo niskimi emeryturami jest wiele. Albo inaczej - przyczyna jest jedna, i jest to stosunkowo krótki okres składkowy. Ale wiele jest dróg, które do takiego stanu rzeczy doprowadziło.

To m.in. długoletnia praca na umowach zlecenia czy o dzieło albo w szarej strefie. Czasem bywa to świadomy wybór pracownika, który chce oszczędzić na składkach. Ale niezwykle często to niestety skutki praktyk pracodawców.

Między innymi, chodzi o zawieranie kilku umów zleceń, z których tylko pierwsza podlegała oskładkowaniu. Wynikający z niej staż składkowy był proporcjonalny do stosunku jej wartości do płacy minimalnej. Mówiąc po ludzku - jeśli ktoś miał na pierwszej umowie zlecenia kwotę stanowiącą np. jedną czwartą minimalnego wynagrodzenia w gospodarce w danym roku (i nie miał płaconych składek z innego tytułu), to rok pracy na takiej umowie przekładał się de facto tylko na trzy miesiące okresu składkowego do emerytury minimalnej.

Od 2016 r. przepisy się zmieniły. Teraz oskładkowaniu podlegają wszystkie umowy-zlecenia (lub inne umowy) co najmniej do wartości wynagrodzenia minimalnego. Z drugiej strony, w rozmowie z Gazeta.pl Łukasz Kozłowski zaznacza, że i te przepisy bywają omijane i patologia całkowicie nie zniknęła.

Za problem śmieciówek i ich wpływu na dzisiejsze emerytury Kozłowski po części wini państwo 

Relatywnie dużo nieoskładkowanych umów było zawieranych m.in. w sektorze zamówień publicznych. Nie stosowano tu klauzul społecznych, dominującym kryterium była najniższa cena. Z warunków kontraktów wprost wynikało, że koszty zatrudnienia muszą być minimalizowane w każdy sposób. Tylko firmy, które na to się godziły, miały możliwość uczestniczenia w tym rynku

– komentuje główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich

Ile emerytur niższych od minimalnej, tyle historii, co za tym stoi. Poza skutkami śmieciówek, eksperci widzą tu także m.in. efekt wysokiego bezrobocia długotrwałego w Polsce, sięgającymi wszak jeszcze niespełna 20 lat temu nawet ponad 20 proc. Składki emerytalne za bezrobotnych nie są odprowadzane cały czas. Po części to też efekt braku żłobków czy przedszkoli - co sprawiało, że kobiety po urodzeniu dziecka miały długie przerwy w stażu pracy i nie uzbierały nawet na emeryturę minimalną. To kobiety stanowią ok. 83 proc. wszystkich osób pobierających emerytury niższe od najniższych. 

W części przypadków problemem okazuje się także udokumentowanie okresów składkowych sprzed reformy w 1999 r. Dla części emerytów (urodzonych po 1948 r.) kłopotem jest fakt, że mają np. po kilkanaście lat stażu ubezpieczeniowego w ZUS i KRUS, ale te nie uzupełniają się i emeryt nie ma prawa do emerytury minimalnej z żadnej z tych instytucji.

Najniższa emerytura to trzy grosze

Choć bardzo ciężko jest to policzyć, można założyć, że większość osób pobierających emerytury niższe od minimalnych to w jakimś stopniu "ofiary" uwarunkowań rynku pracy czy przepisów prawnych. Z drugiej strony, część emerytów naprawdę nie przepracowała na oskładkowanych formach zatrudnienia wiele czasu - ukrywając się w szarej strefie albo po prostu nie podejmując pracy ze względu na przyjęty model rodziny. 

Można w tym kontekście podać najbardziej jaskrawy przykład - najniższa emerytura w Polsce wynosi 3 gr i, jak tłumaczyła niedawno prezes ZUS Gertruda Uścińska, "był to efekt jednej, incydentalnie zapłaconej składki". Ale takich emerytur groszowych czy niemal groszowych jest więcej, według danych ZUS w grudniu 2020 r. 887 osób otrzymywało świadczenie w wysokości maksymalnie 10 zł, blisko 5 tys. osób - 100 zł lub mniej.

Z drugiej strony, dane ZUS wskazują, że ekstremalnie niskie emerytury są w mniejszości i zwykle do kwoty minimalnego świadczenia nie brakuje aż tak dużo. Średnia emerytura niższa od najniższej wynosiła w grudniu 2020 r. blisko 800 zł.

embed

Emerytury niższe od minimalnej także przez waloryzację

Swoje robi też po prostu statystyka i demografia. Po pierwsze, ZUS analizuje wyłącznie tzw. emerytury nowosystemowe (czyli te na podstawie reformy z 1999 r.). Z każdym rokiem jest ich coraz więcej (a poza tym coraz więcej osób przechodzi na emerytury), więc nieco siłą rzeczy rośnie też liczba świadczeń niższych od minimalnego.

Jak zauważa Łukasz Kozłowski, wiele osób dziś otrzymujących niskie świadczenia, w starym systemie w ogóle nie otrzymałaby emerytury. Wymagany był bowiem stosowny staż pracy. Dziś do świadczenia emerytalnego uprawnia choćby jedna odprowadzona składka.

Na marginesie - takie osoby także mają prawo np. do trzynastej emerytury. Dodatkowo, prezes Uścińska często zżyma się, że koszt obsługi "groszowych" emerytur jest dla ZUS wyższy niż ich kwota. 

Jednym z rekomendowanych rozwiązań jest wprowadzenie wymogu posiadania pięciu lat okresów ubezpieczenia oraz uzyskanie, po podziale łącznej kwoty z konta przez średnie dalsze trwanie życia, świadczenia wyższego niż 1/3 najniższej emerytury albo też kryterium znanego ze starego systemu emerytalnego, tj. posiadania minimum 15-/20-letniego stażu pracy

- napisał ZUS już w 2016 r. w swojej "Białej Księdze".

Obecnie w każdym roku mniej więcej co szósta-siódma przyznana przez ZUS emerytura jest niższa od najniższej.

embed

Emerytury tylko na konto. ZUS: finanse Polaków stają się coraz bardziej cyfrowe (zdjęcie ilustracyjne) ZUS: 60 procent Polaków przechodzi na emerytury, kiedy tylko może

Bardzo ważna jest także kwestia waloryzacji emerytur. Bywa, iż ogólny wskaźnik waloryzacji emerytur jest dużo niższy niż wskaźnik waloryzacji najniższej emerytury. Skutek? Zdarza się, że do pewnego momentu emeryt - który nie ma stażu pracy uprawniającego do emerytury minimalnej, ale jednocześnie wypracował co nieco w formie składek i kapitału początkowego - otrzymuje emeryturę wyższą od minimalnej. Jednak gdy wysokość jego świadczenia rośnie wolniej niż kwota najniższej emerytury, z czasem znajduje się "pod kreską".

To właśnie ten efekt widzieliśmy choćby w 2017 r., gdy - według wyliczeń Kozłowskiego - liczba emerytów pobierających świadczenie niższe od minimalnego wzrosło nagle o blisko 100 tys. osób. Od 1 marca 2017 r. z jednej strony kwota emerytury minimalnej poszła w górę z niespełna 883 zł do 1 tys. zł. Z drugiej, wskaźnik waloryzacji emerytur wyniósł tylko 0,44 proc. (minimum 10 zł). Tym samym tysiące osób, które dostawały emerytury np. 900 czy 950 zł brutto, ale nie miały prawa do emerytury minimalnej (więc ich emerytura podrosła, ale nie "aż" do 1 tys. zł), powiększyły wówczas po marcowych zmianach grono osób pobierających świadczenia niższe od minimalnych.

Z podobną sytuacją mieliśmy też do czynienia w ubiegłym roku.

W 2020 r. wskaźnik waloryzacji emerytur minimalnych był prawie trzy razy większy niż standardowy wskaźnik waloryzacji, dotyczący m.in. emerytur poniżej minimum. Im rząd chętniej podnosi emeryturę minimalną, w tym większym stopniu pogłębia się przepaść pomiędzy osobami z emeryturami niższymi niż minimalna od tych, którzy mają gwarantowane minimum

- zauważa Kozłowski.

Liczba emerytów pobierających świadczenia poniżej emerytury minimalnej mogłaby być też zapewne nieco niższa, gdyby więcej Polaków wydłużało swoją aktywność zawodową, a przez to i staż ubezpieczeniowy. Dziś ZUS chwali się, że coraz więcej Polaków decyduje się nie przechodzić na emeryturę tuż po osiągnięciu wieku emerytalnego. Wciąż robi tak jednak ok. 60 proc. osób, zaś większość pozostałych 40 proc. wniosek o emeryturę składa w ciągu raptem kilku miesięcy od wejścia w wiek emerytalny.

Więcej o: