33-letni Michał Kołodziejczak udzielił wywiadu portalowi Onet.pl, podczas którego przekazał, że pieniądze, które zarabia, inwestuje. - W gospodarstwo trzeba inwestować. Inaczej się nie da - podkreślił lider Agrounii. I dodał, że jest właśnie "w trakcie kupowania kolejnych trzech hektarów". Obecnie jest właścicielem 17 hektarów ziemi.
Lider Agrounii zdradził, że jeździ czteroletnim Lexusem wartym 150 tys. złotych i jak podkreśla "są droższe samochody". Dodał, że "z perspektywy miejskiej, może się wydawać, że rolnik musi mieć gumowce i jeździć starym Ursusem". Podczas wywiadu polityk został także zapytany o to, czy ma kredyt. - Tak. Większość rolników ma kredyty, inaczej nie da się prowadzić tej działalności - wyjaśnił.
Wyjaśnił także, że na ulice razem z innymi rolnikami wychodzi, aby nie "stracić całego dobytku". - Nie chodzi jednak tylko o rolników - tłumaczył. I dodał "bijemy się też o pana. Żeby nie musiał pan kupować ziemniaków z Wielkiej Brytanii albo Maroka, tylko nasze, polskie".
Zapytany przez dziennikarza Onetu, dlaczego rolnicy mieliby stracić swój majątek, odpowiedział że "rynek obecnie działa bez żadnej kontroli, a o jego prawach decydują wielkie korporacje, które mają coraz większe apetyty". - Nie ukrywają już nawet, że chcą nam wszystkim narzucić, jak mamy żyć i co mamy myśleć. Mało tego, korporacje mają też coraz większe ambicje polityczne. To zagrożenie dla demokracji, ale i wolnego rynku - podkreślił Michał Kołodziejczak.
Agrounia to ruch polityczny, który zrzesza wokół siebie głównie rolników i został utworzony przez Michała Kołodziejczaka, byłego radnego gminy Błaszki, który został wybrany z listy wyborczej PiS-u. Obecnie Agrounia słynie z licznych protestów oraz krytyki działań rządu związanych z rolnictwem.
Jednym z największych protestów ruchu był ten zorganizowany w marcu 2020 roku w Warszawie na placu Zawiszy. Podpalono tam opony i słomę, rozrzucono setki kilogramów jabłek oraz świńskie łby. Rolnicy domagali się wówczas, aby w sklepach 50 proc. produktów pochodziło od polskich rolników. Z kolei latem 2021 roku rolnicy ponownie wyszli na ulice, blokując m.in. drogi wojewódzkie. Chcieli, aby rząd objął ochroną polskich producentów żywności, szczególnie hodowców trzody chlewnej, którzy ucierpieli z powodu epidemii ASF.