Czwarta fala pandemii się rozpędza, a rząd stoi, przygląda się i czeka. Tak tej walki wygrać się nie da [WYKRES DNIA]

Łukasz Rogojsz
Opisywany przez nas przed tygodniem na Gazeta.pl trend rozwoju czwartej fali pandemii się utrzymuje. Mimo tego, ze strony władz wciąż słyszymy tylko o tym, że sytuacja jest analizowana, a konieczne środki będą wprowadzane. Tymczasem medycy już mówią, że jest za późno i reakcja rządzących powinna nastąpić już nawet dwa tygodnie temu.

8378 osób zachorowało na COVID-19 ostatniej doby - wynika z raportu Ministerstwa Zdrowia, upublicznionego 28 października przed południem. To najgorszy wynik od 29 kwietnia (8420 przypadków), czyli schyłku trzeciej fali pandemii. Dodatkowo resort zdrowia poinformował, że życie w walce z COVID-19 straciło wczoraj kolejne 101 osób.

W ubiegłym tygodniu alarmowaliśmy, że przyrosty nowych przypadków rozpatrywane przez pryzmat dynamicznej średniej siedmiodniowej są bardzo niepokojące. Alarmowaliśmy, że jeśli zaobserwowany trend się utrzyma, to w drugiej połowie listopada możemy mieć po 20-30 tys. przypadków dziennie i ok. 20 tys. nowych zachorowań w ramach dynamicznej średniej tygodniowej.

Zobacz wideo Kluczowy dla rozwoju czwartej fali pandemii ma być tydzień pomiędzy 8 a 15 listopada

Nasze wyliczenia potwierdzają zresztą eksperci. Dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, specjalistka ds. chorób zakaźnych i ordynatorka w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie, przewidywała w "Porannej Rozmowie Gazeta.pl" 26 października, że kluczowy dla rozwoju czwartej fali pandemii w Polsce będzie okres pomiędzy 8 a 15 listopada.

Więcej o przebiegu czwartej fali pandemii koronawirusa przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Wedle jej wyliczeń, to wtedy będziemy mieć do czynienia z "bardzo krytycznym wzrostem" liczby zachorowań na COVID-19.

I to może rzeczywiście się sprawdzi, jak będzie pospolite ruszenie na Wszystkich Świętych. (...) Te analizy podają nawet do 20-30 tys. zachorowań

- oceniła w naszym programie mazowiecka konsultantka wojewódzka w dziedzinie chorób zakaźnych.

Wspomnienie o wizytach Polaków na cmentarzach nie jest tutaj bez znaczenia, ponieważ rządzący już ponad tydzień temu zapewnili, że na Wszystkich Świętych Polacy bez żadnych przeszkód będą mogli odwiedzać miejsca spoczynku swoich bliskich. 20 października minister zdrowia Adam Niedzielski zapewnił w kontekście cmentarzy, że "na pewno będą otwarte, nie będzie żadnego zaskakiwania".

Przypomnijmy, że już wówczas resort zdrowia i Rada Medyczna przy premierze mieli świadomość dynamicznie rosnącego trendu zachorowań. Średnia tygodniowa nowych dobowych przypadków koronawirusa w tygodniu 15-21 października wyniosła przecież 3592 i było to o niemal 80 proc. więcej niż średnia z wcześniejszego tygodnia.

embed

Minął kolejny tydzień i sytuacja zmieniła się wyłącznie na gorsze. Dynamiczna średnia siedmiodniowa nowych przypadków COVID-19 skoczyła do 6096, co oznacza wzrost o niemal 70 proc. tydzień do tygodnia. Co robi - A raczej mówi, bo z działaniem resort na razie się wstrzymuje - minister zdrowia? Przyznaje, że szacunki rządu, dotyczące tempa rozwoju czwartej fali pandemii okazały się nietrafione. W myśl analiz, którymi dysponuje rząd, na koniec listopada liczba dziennych nowych przypadków koronawirusa miała wynosić 7-15 tys., natomiast na koniec grudnia - 7-12 tys.

Ta prognoza wymaga przeszacowania

- stwierdził 26 października minister Niedzielski.

Ale... na tym w zasadzie koniec reakcji. Bo i resort zdrowia, i rząd wszelkie działania (znów) odkładają w czasie.

Decyzje będą zapadać na początku listopada

- zapowiedział minister Niedzielski. I dodał:

Musimy mieć jasność co do przebiegu rozwoju pandemii w ostatnim tygodniu października. Chcę jednak podkreślić, że dla rządu restrykcje są ostatecznością ze względu na to, jakie pociągają za sobą koszty społeczne i gospodarcze

Mimo tego, szef resortu zdrowia przyznaje, że jeśli w kolejnym tygodniu utrzyma się obecny trend wzrost dobowej liczby zakażeń, "będzie to oznaczało, że maksymalny pułap zakażeń, który prognozowaliśmy na koniec listopada, pojawi się już w październiku".

Jeśli będziemy na koniec października na średnim poziomie powyżej 7 tys. zachorowań w ciągu doby, to trzeba będzie zastanowić się, czy nie podjąć jakichś bardziej restrykcyjnych kroków

- doprecyzował polityk.

Z kolei zastępca Niedzielskiego, wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, powiedział, że jest już gotowy plan powrotu do podziału Polski na strefy zielone, żółte i czerwone, jednak... na razie go nie wprowadza.

Mamy przygotowany plan, mamy przygotowane proporcje, kiedy takie strefy mogą powstać. Poczekajmy do jutra, na pewno u nas w zespole będziemy o tym rozmawiać

- zdradził w rozmowie z Wirtualną Polską.

O wspomnianym rozwiązaniu już dwa dni wcześniej napomknął minister Niedzielski, argumentując, że rząd skłania się ku regionalizacji obostrzeń antyepidemicznych, ponieważ sytuacja w poszczególnych województwach jest mocno zróżnicowana. Najgorzej wygląda na tzw. ścianie wschodniej, a zwłaszcza w województwach lubelskim i podlaskim. Zdaniem szefa resortu zdrowia, oba "bardzo odstają pod kątem zakażeń".

embed
Dlatego też to one znajdą się pod lupą, ale proszę nie pytać o konkretne rozwiązania, bo jeszcze na to za wcześnie

- przyznał.

Z konferencji Niedzielskiego dowiedzieliśmy się też, że rządzący, analizując sytuację pandemiczną, będą zwracać uwagę na trzy czynniki i to na ich podstawie będą zapadać decyzje o surowości wprowadzanych obostrzeń. Wspomniane czynniki to: liczba zakażeń COVID-19 na 100 tys. mieszkańców, poziom wyszczepienia populacji na danym terenie, obłożenie szpitali i dostępny margines wolnych "łóżek covidowych".

Trudno nie odnieść wrażenia, że zachowawczość rządzących przy podejmowaniu decyzji o przeciwdziałaniu czwartej fali pandemii ma związek z tym, kogo te działania dotknęłyby w pierwszej kolejności. A przy regionalizacji restrykcji dotknęłyby przede wszystkim politycznych bastionów Zjednoczonej Prawicy - Podlasie, Lubelszczyznę, Podkarpacie, a także sporą część Małopolski. To właśnie w tych regionach znajdziemy gminy z niskim i bardzo niskim poziomem wyszczepienia populacji. To także tam, jak na razie, czwarta fala zbiera największe żniwo, o czym zresztą rządzący mówią zupełnie wprost.

Jednak już w ostatnich miesiącach rząd udowodnił, że nie jest gotowy do podejmowania trudnych i potencjalnie kosztownych politycznie decyzji w celu zwalczenia pandemii. Narodowy Program Szczepień nie osiągnął założonego celu. Wyszczepienie populacji na poziomie nieco ponad 53 proc. plasuje Polskę w ogonie krajów Unii Europejskiej. Za nami są jedynie Chorwacja, Słowacja i Rumunia.

Ale czy można się temu dziwić, skoro okazuje się, że rekomendacje Rady Medycznej przy premierze nierzadko są przez rząd lekceważone? W "Porannej Rozmowie Gazeta.pl" opowiedziała o tym dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, powołując się na opinie zasiadających w Radzie jej kolegów i koleżanek po fachu.

Niejednokrotnie zdarza się, że inicjatywy i podpowiedzi Rady Medycznej są określone i konkretne, a potem ostateczna decyzja wychodzi czasem inaczej

- przyznała specjalistka ds. chorób zakaźnych.

Więcej o: