Kurs złotego spada przez cały listopad. W ostatnich dniach jednak przecena polskiej waluty przyśpieszyło. W piątek 19 listopada euro osiągnęło najwyższy poziom od 12 lat, a frank szwajcarski (nie licząc chwilowego "wyskoku" powyżej 5 zł w "czarny czwartek" 15 stycznia 2015 r.) jest najdroższy w historii.
Euro po 4,68 zł, frank szwajcarski po 4,48 zł, dolar amerykański po 4,15 zł - to stan na 14.00. Tylko w ciągu jednego dnia euro podrożało o ok. 3 gr, a waluty Szwajcarii i USA nawet o 5 gr. W ciągu miesiąca złoty osłabił się wobec euro już o ponad 10 gr, a wobec dolara i franka o około 20 gr.
W piątek rano, jeszcze przed drastycznym spadkiem złotego, analityk Piotr Kuczyński z pisał, że nie podziela zdania wielu obserwatorów, by za osłabienie polskiej waluty odpowiadał kryzys na granicy z Białorusią. Kuczyński twierdził, że to skutek spadek kursu EUR/USD oraz zachowawcza polityka Rady Polityki Pieniężnej.
Więcej na temat finansów na stronie głównej Gazeta.pl
Nie miał też wątpliwości, co spowodowało nagłe osłabienie PLN jeszcze w piątek przed południem.
Jest jedna przyczyna dzisiejszego spadku i jest to Christine Lagarde
- powiedział Next.gazeta.pl Piotr Kuczyński.
Christine Lagarde jest szefową Europejskiej Banku Centralnego. W piątek rano powiedziała, że podwyżka stóp procentowych przez EBC jest bardzo mało prawdopodobna. Lagarde tłumaczyła, że nie widzi najmniejszej potrzeby interwencji i przejściowa - jej zdaniem - inflacja jej nie uzasadnia. Presja inflacyjna - mówiła Lagarde - będzie wygasać. Dodała, że zaostrzenie polityki monetarnej miałoby negatywny wpływ na gospodarkę.
To doprowadziło do dużego spadku EUR/USD, umocnienia dolara do euro i zupełnie automatycznie musiało się przełożyć na osłabienie złotego. Jedyne wytłumaczenie jeśli chodzi o dzisiejszy dzień
- uważa Kuczyński.
Osłabienie złotego wpływa na wzrost inflacji, co szkodzi nie tylko ludziom, ale także siłom politycznym, które stoją za NBP i BKG - tłumaczy ekspert. I dodaje, że dziwi go brak interwencji tych instytucji.
NBP ma w rezerwach stokilkadziesiąt miliardów euro, mógłby niewielką część z nich sprzedać. Jak spekulanci dostają chwilowo po łapach, to stają się bardziej ostrożni
- podkreśla Piotr Kuczyński.