Wtorkowe notowania złotego nie są już tak szalone jak w ostatnich dwóch tygodniach, ale polska waluta ani myśli się umacniać. Euro kosztuje (stan na godzinę 13.50) ok. 4,72 zł, to poziom nie widziany od 12 lat.
Frank szwajcarski - nie licząc krótkiego, szokowego wystrzału na poziomy ponad 5 zł w "czarny czwartek" 15 stycznia 2015 r. - jest najdroższy w historii, jego cena we wtorek dobija do 4,50 zł, a w poniedziałek nawet ten poziom przebiła. Cały czas drożeje dolar amerykański - jego kurs to obecnie ok. 4,19 zł, najwięcej do ponad roku.
W zależności od waluty, skala osłabienia złotego w ostatnich dwóch tygodniach to już od kilkunastu do nawet ponad 20 groszy.
Kurs USD/PLN
Kurs EUR/PLN
Kurs CHF/PLN
Analityk Holger Zschaepitz zauważa, że złoty jest w "doborowym" towarzystwie m.in. liry tureckiej, argentyńskiego, chilijskiego i kolumbijskiego peso czy węgierskiego forinta w zestawieniu walut rynków wschodzących, które w tym roku najbardziej straciły do dolara.
Z drugiej strony, np. turecka lira mimo wszystko to zupełnie inna liga co złoty. Jej kurs w listopadzie wali się na łeb na szyję. Wtorek to kolejny dramatyczny dzień dla tej waluty po tym, jak prezydent Recep Tayyip Erdogan znów przekonywał, że Turcji potrzebne są obniżki stóp procentowych.
Więcej o kursach walut przeczytaj na Gazeta.pl
W piątek 19 listopada prezes NBP Adam Glapiński mówił w rozmowie z PAP, że "dalsze osłabianie złotego nie byłoby spójne z polityką stóp procentowych NBP". We wtorek znów nawiązywał do słabości złotego.
Kurs złotego niespecjalnie jednak na te słowa zareagował.
Piątkowa wypowiedź Glapińskiego dla PAP w żaden sposób nie wpłynęła pozytywnie dla złotego. Rynek nadal traktuje NBP jako dość nieprzewidywalną instytucję. Glapiński trochę odwoływał się do interwencji walutowej, ale z jego słów nic jasno nie wynikało
- komentuje w rozmowie z Gazeta.pl Łukasz Zembik, kierownik Departamentu Analiz w TMS Brokers.
Mimo wszystko, według ekonomistów banku Credit Agricole piątkowa wypowiedź Glapińskiego wskazywała na rosnące prawdopodobieństwo interwencji walutowej banku w przypadku dalszej deprecjacji złotego.
Tylko na kilka godzin w poniedziałek podziałały też słowa premiera Mateusza Morawieckiego. - Będziemy robili wszystko w komunikacji i w naszych działaniach realnych, aby złotówka była nieco silniejsza - mówił szef rządu.
Na ciekawy punkt widzenia zwraca uwagę dziennikarz Łukasz Grajewski. Wskazuje, że słabnący złoty to ważna i dobra wiadomość dla Polaków pracujących za granicą i mocny argument za tym, by nadal zarabiać w euro, a nie wracać nad Wisłę.
Za słabością złotego w głównej mierze przemawia silny dolar. Traci większość walut rynków wschodzących. Przełamanie poziomu kursu EUR/PLN 4,6750 dało otwarty sygnał nawet do deprecjacji złotego do ponad 4,90, choć osobiście uważam, że tak wysoko, przynajmniej w najbliższym czasie, nie pójdziemy. Myślę, że musiałoby dojść do większego załamania na rynku globalnym, globalna, duża awersja do ryzyka, spadki na Wall Street
- komentuje w rozmowie z Gazeta.pl Łukasz Zembik, kierownik Departamentu Analiz w TMS Brokers. Argumentem (kolejnym już) do umacniania się dolara była informacja, że szef Fed Jerome Powell pokieruje tą instytucją przez drugą kadencję.
Łukasz Zembik widzi za to większe szanse na lekką korektę na złotym w najbliższych dniach z powodu Święta Dziękczynienia (25 listopada) i długiego weekendu w USA lub zbliżającego się końca miesiąca.
Możliwe, że kapitał spekulacyjny, który zarobił na ostatnim rajdzie dolara, wycofa się z rynku. To automatycznie spowoduje wzrosty na parze EUR/USD, a w konsekwencji na kursie złotego
- komentuje Zembik. Nie będzie to jednak znaczące umocnienie, ekspert przewiduje powrót do poziomu ok. 4,67-4,68 zł.
Na razie nie widziałbym większego ruchu aprecjacyjnego. Decydują czynniki globalne, w tym też obawy o lockdowny w Europie. Dane inflacyjne czy podwyżki stóp procentowych w Polsce i duże prawdopodobieństwo kontynuowania cyklu w żaden sposób nie umacniają złotego
- wskazuje Zembik.
Teoretycznie, podwyżki stóp powinny działać w kierunku umocnienia złotego. Problem tylko w tym, że robią to lub zapowiadają także inne banki centralne. O słabości złotego decydują zarówno czynniki globalne, jak i np. konflikt polskiego rządu z Unią (i "szlaban" na Krajowy Plan Odbudowy), niepewna sytuacja na wschodniej granicy kraju czy - w opinii części ekspertów - nieprzewidywalność i nadwerężona wiarygodność polskiego banku centralnego.
Słaby złoty to poważna przeszkoda w walce z inflacją. Jak zwraca uwagę Piotr Kalisz, ekonomista Citibanku, do skutecznego obniżenia inflacji potrzebne jest umocnienie złotego.
Jeżeli RPP świadomie 'wyłącza' kanał kursowy, skala podwyżek niezbędnych do obniżenia inflacji może być ostatecznie nawet o kilka punktów procentowych wyższa
- uważa ekspert.
Także dr Jakub Sawulski, kierownik zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego, zauważył w niedawnej rozmowie z Gazeta.pl, że słaby złoty winduje inflację. W tym kontekście bardzo ważne powinno być jak najszybsze odblokowanie unijnych pieniędzy na Krajowy Plan Odbudowy.
Polskiej gospodarce potrzebny jest napływ euro, aby umacniać naszą walutę. Konflikt z UE i ryzyko, że euro nie będzie do nas płynęło, osłabiają nam obecnie złotego. A to działa proinflacyjnie, bo im słabszy złoty, tym wyższa inflacja importowana, czyli np. wyższe ceny paliw na stacjach. Przykładowo, ceny ropy naftowej na świecie powoli spadają, ale nie widzimy tego na stacjach, bo osłabia nam się złoty
- wyjaśnia dr Sawulski.