We wrześniu br. pisaliśmy, że amerykański koncern Intel planuje wielką inwestycję w jednym z krajów Unii Europejskiej. Przez dziesięć lat miałby wybudować osiem fabryk chipów dla branży motoryzacyjnej, łącznie wydając na ten cel 80 mld euro. Prezes Intela Pat Gelsinger mówił wówczas, że spośród 70 proponowanych lokalizacji trzy są w Polsce, a premier Mateusz Morawiecki "był dobrym sprzedawcą".
Niestety, według nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej", wielka inwestycja przejdzie Polsce koło nosa i zakłady Intela u nas nie powstaną. Według dziennika, koncern ma decyzję ogłosić do końca roku, z kolei "Handelsblatt" informuje, że stanie się to dopiero w 2022 r.
Źródła "Rzeczpospolitej" i ""Handelsblattu" wskazują, że Intel prawdopodobnie zdecyduje się na Niemcy. Niewykluczone, że projekt zostanie podzielony i nowe fabryki jednak nie powstaną w jednym, a kilku krajach.
Dlaczego Polska miałaby zostać skreślona przez Intel? Według dziennika, koncern nie zaaprobował wskazanych lokalizacji.
Chodzi głównie o dostęp do energii, na niekorzyść Polski działał też miks energetyczny, za mały udział zielonych źródeł
- twierdzi źródło "Rzeczpospolitej".
W połowie grudnia prezes Intela Pat Gelsinger ogłosił, że koncern zainwestuje także ponad 7 mld dolarów na nową fabrykę chipów w Malezji. Ma ona ruszyć w 2024 r. W trakcie budowy są także dwa zakłady w amerykańskim stanie Arizona. Oczekuje się, że Intel wkrótce ogłosi także lokalizacje kolejnych fabryk w USA.
Podczas grudniowej wizyty w Azji, w rozmowie z "Nikkei", Gelsinger nie pozostawił złudzeń co do najbliższej przyszłości rynku chipów. Szef Intela poinformował, że ich globalny niedobór może potrwać aż do 2023 r.
Margrethe Vestager, unijna komisarz ds. konkurencji, doniosła z kolei pod koniec listopada br., że Unia chciałaby do 2030 r. podwoić swój udział w światowej produkcji półprzewodników. Dziś wynosi on ok. 10 proc. Wspólnota chce osiągnąć ten cel m.in. luzując restrykcyjne obecnie zasady co do udzielania rządowego wsparcia tego typu inwestycjom.