Donald Tusk we wczesnych godzinach rannych zorganizował konferencję prasową w niewielkiej, zatrudniającej 13 osób piekarni mieszczącej się w Kościanie (Wielkopolska). Przewodniczący Platformy Obywatelskiej podkreślał, jak bardzo wzrosły koszty tego typu zakładów.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
- Staramy się odcyfrować tę zagadkę, co takiego się dzieje, że w Polsce te podwyżki cen gazu są właściwie najwyższe w Europie. Tutaj jest zbyt dużo ponurych tajemnic - stwierdził. Rozmawialiśmy głównie o cenach gazu, bo wiecie państwo, co to może oznaczać dla takiego zakładu, takiej piekarni jak ta.
Zdaniem Tuska wysokie ceny gazu wymagają wyjaśnień. - To, co jest istotą problemu, to ujawnienie całej prawdy o tym, co robi PGNIG z tymi pieniędzmi. Czy jest prawdą to, że zagrali niczym w kasynie, grali na rynkach finansowych i stracili na tym miliardy złotych? Czy za to musimy zapłacić? - pytał Tusk.
Stwierdził też, że "z punktu widzenia rządzących statystyki, programy, hasła, można w ubrać ładne słowa, ale rzeczywistość jest wyjątkowo ponura z punktu widzenia tych, którzy naprawdę ciężko pracują".
- Albo chleb będzie droższy, albo ludzie musieliby stracić pracę. Mój dzisiejszy gospodarz powiedział, że nie wyobraża sobie, żeby ktoś miał stracić pracę. I bardzo nie chciałby, żeby chleb przestał być dostępny np. dla najbiedniejszych. - Stwierdził Tusk. - W tej piekarni płacono miesięcznie 5 tys. zł a teraz pan Robert [właściciel - red.] pokazał mi rachunek na 20 tysięcy - wyliczał Tusk.
Te same wątpliwości Donald Tusk podniósł wobec cen surowców. Wyjaśnił, że właściciel piekarni w sierpniu płacił 1200 złotych za tonę mąki. - A teraz płaci ponad 2000 złotych. Gaz to jest mniej więcej 300 procent więcej. W złotówkach to oznacza absolutny dramat - powiedział polityk.
Zaapelował też do rządzących "i odpowiedzialnych za politykę gazową" o "uczciwą informację". - Co takiego się stało, że trzeba dzisiaj dla PGNiG gwarantować 60 miliardów złotych, a mimo to te podwyżki są nadal tak druzgocące - stwierdził.