Gdy rząd wprowadzał pierwsze tarcze antyinflacyjne, zaczęto mówić również o obniżce VAT na żywność. Władze jednak informowały, że najpewniej nie zgodzi się na to Unia Europejska, która już odrzucała takie postulaty. Ostatecznie jednak inflacja okazała się na tyle dotkliwa, że Wspólnota dała zielone światło.
5-procentowy VAT na żywność spadł do zera. Zmiany weszły w życie 1 lutego i będą obowiązywać do końca lipca. Pojawiają się jednak doniesienia o planach przedłużenia tej regulacji. Jak dowiedziała się nieoficjalnie "Rzeczpospolita", rząd planuje wydłużyć zerowy VAT na żywność o kolejne pół roku.
W obecnych realiach podniesienie cen o 5 proc. przez VAT spowodowałoby istną lawinę podwyżek. Nie można na to pozwolić, ponieważ ceny i tak rosną rekordowo
- twierdzi źródło "Rz" zbliżone do rządu. Ministerstwo Finansów nie odpowiedziało jednak na pytanie redakcji w tej sprawie.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Gdyby tak się wydarzyło, jak mówią nieoficjalne źródła w rządzie, to jest to dobra wiadomość dla sprzedawców, którzy w lutym musieli szybko wdrożyć zmiany i przeprogramować kasy fiskalne. Przedłużenie obniżki oznaczałoby dla nich, że nie będą musieli ponownie wprowadzać zmian. Czy skorzystają na tym obywatele, w związku z rosnącymi cenami żywności? Wielkanocne zakupy mają być o 20 proc. wyższe niż przed rokiem. Eksperci mają wątpliwości, czy działania rządu mogą ulżyć obywatelom w wydatkach.
Już w lutym ekonomista Rafał Mundry mówił dla portalu Gazeta.pl, że obniżka VAT na żywność to jedynie kosmetyka i zabieg marketingowy, którymi rząd chce pokazać, że coś robi.
Rafał Mundry tłumaczył wówczas w rozmowie z Gazeta.pl, że na wzrost wielu towarów (nie tylko żywności, ale też np. elektroniki, papieru, mebli, samochodów itd.) wpływ mają czynniki podażowe. Oznacza to, że producenci nie wytwarzają tylu dóbr, ile mogliby. Gdyby zalewali rynek tanim produktem albo jego dużą ilością, to inflacja by tak nie rosła. Ale mamy problemy związane m.in. z przerwaniem łańcuchów dostaw przez pandemię, do tego dochodzą zaburzenia w produkcji niektórych dóbr z powodu bardzo drogiego gazu.
Gdyby rząd chciał na poważnie zająć się inflacją, to walczyłby z inflacją podażową, czyli przede wszystkim starał się obniżać koszty po stronie producentów. A tymczasem znosząc VAT na żywność, obniża koszty po stronie popytu, czyli konsumentów. W ten sposób wręcz może dołożyć cegiełkę do tego, by inflacja nie spadła albo nawet rosła jeszcze szybciej. Konsumenci mają bowiem jeszcze więcej środków, więc jeszcze bardziej mogą napędzać popyt. Sprzedawcy mogą mówić: "I tak ludzie mają pieniądze i będą kupować drożej, więc podniesiemy ceny". Rząd powinien sobie to wziąć do serca
- mówił Mundry.
W podobnym tonie wypowiadają się eksperci w "Rzeczpospolitej". Bartosz Urbaniak, szef bankowości agro BNP Paribas podkreśla, że ceny w hurcie wzrosły o kilkadziesiąt a czasami nawet o kilkaset procent.
Zdjęcie kilku procent podatku nie zatrzymało i nie zatrzyma cen żywności. Środki, którymi dysponuje rząd, są niewspółmierne do skali zjawiska. Rząd nie jest w stanie powstrzymać skoku cen żywności, to jest zjawisko globalne. A ten globalny wzrost zaczął się jeszcze przed kryzysem związanym z wojną w Ukrainie, wojna jeszcze go wzmogła
- uważa Urbaniak.
Dr hab. Jacek Tomkiewicz, dziekan Kolegium Finansów i Ekonomii Akademii Leona Koźmińskiego mówi o potrzebie badań, które pokażą, czy obniżka VAT faktycznie hamuje inflację. I dodaje, że koszt zmniejszenia VAT do lipca to 3 mld zł, a kolejne pół roku podwoi tę kwotę.