23,3 proc. - tyle wyniosła w kwietniu br. tzw. inflacja producencka w Polsce (PPI) według najnowszych danych GUS. Ta miara pokazuje, o ile rok do roku wzrosły ceny u producentów - czyli zanim trafiły do hurtowni, sklepów czy kolejnych fabryk (jako komponenty, surowce itd.).
Inflacja producencka PPI traktowana jest jako wyprzedzający wskaźnik tego, co wkrótce będzie działo się z cenami dla konsumentów (to tzw. inflacja CPI). Wniosek jest prosty - presja na dalszy wzrost cen na sklepowych półkach i naszych rachunkach wzmaga się.
Wykres wygląda jakby miał się przewrócić. Nadal rosną ceny bazowe. Marnym pocieszeniem jest fakt, że przyspieszenie jest mniejsze niż przed miesiącem
- piszą ekonomiści mBanku.
Warto w tym kontekście dodać, że inflacja producencka bardzo silnie rośnie nie tylko w Polsce, ale także u naszego główna partnera handlowego (nie tylko pod względem eksportu, ale także - co w kontekście naszej inflacji ważniejsze - importu). Świeże dane z Niemiec wskazują, że w kwietniu PPI osiągnęła tam aż 33,5 proc.
Złych wieści inflacyjnych jest więcej. Również w piątek Główny Urząd Statystyczny podał, że ceny skupu podstawowych produktów rolnych wzrosły aż o 45,1 proc. rok do roku i o 8,7 proc. w porównaniu z marcem. A warto wspomnieć, że z kolei w marcu ceny w skupach były o 15,9 proc. wyższe niż w lutym. Zatem w ciągu dwóch miesięcy ceny w skupach wzrosły łącznie o niemal 26 proc.
Rok do roku ceny np. żyta poszły w górę o ponad 81 proc., owsa o 84 proc., pszenicy o 74,5 proc., a jęczmienia o prawie 67 proc.
Jeśli chodzi o żywiec rzeźny, to drób podrożał o ponad 54 proc., a bydło o 56 proc. Nieco mniej, aż i tak o niemal 31 proc., podrożała trzoda chlewna. Mleko w skupie jest droższe o 40 proc. niż przed rokiem.
Sytuacja z cenami w skupach jest podobna jak z inflacją producencką - w jakimś stopniu wkrótce zobaczymy to w cenach w sklepach. Żywność będzie dalej szybko drożała.
A jeśli komuś mało niepokojących danych w kontekście inflacji, to spokojnie może także poczytać o przeciętnym wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw. Według piątkowych danych GUS, wzrosło ono o 14,1 proc. rok do roku.
I choć oczywiście podwyżki płac to świetna wiadomość, to jednak w tej konkretnej sytuacji wielu ekonomistów widzi w danych potwierdzenie rozkręcania się w Polsce tzw. spirali cenowo-płacowej, czyli sytuacji, czy ceny i pensje wzajemnie się nakręcają.