Goldman Sachs wysłał raport do swoich klientów. Podnosi prognozę cen ropy naftowej

Maria Mazurek
Goldman Sachs podnosi swoją prognozę dla cen ropy. Jesienią europejska ropa Brent może kosztować na rynku spotowym (natychmiastowym) nawet 140 dolarów za baryłkę. Konsumenci odczują to tak, jakby była jeszcze o 20 dolarów droższa. Ceny paliw oderwały się nieco od cen surowca.
Zobacz wideo Olechnowicz: Myślę, że czeka nas 10 zł za litr paliwa

Ropy jest za mało w stosunku do wracającego i rosnącego zapotrzebowania - będzie więc drożała. Tak uważają analitycy banku Goldman Sachs, którzy w najnowszej analizie wyjaśniają, dlaczego podnieśli swoje prognozy dotyczące ceny surowca. W drugim półroczu tego i pierwszym przyszłego roku baryłka ropy typu Brent (europejskiej) ma kosztować 135 dolarów. To o 10 dolarów więcej, niż wcześniej zakładali eksperci tego banku. 

Ropa naftowa tanieć nie będzie. Goldman Sachs podnosi prognozy

135 dolarów to cena średnia dla kilku kwartałów, w krótszych okresach może być jeszcze wyższa. Jesienią (w trzecim kwartale) tego roku może sięgnąć 140 dolarów za baryłkę w przypadku ropy Brent (poprzednio spodziewano się 125 dolarów) i 137 dolarów za baryłkę amerykańskiej ropy WTI (wcześniej 119).

Tutaj ważne zastrzeżenie: W przypadku tych prognoz Goldman Sachs pisze o cenie spotowej (czyli na dany moment, z płatnością natychmiastową). Natomiast wykresy, które zwykle śledzimy, to notowania kontraktu terminowego na ropę (kupując taki kontrakt inwestor "blokuje" niejako cenę na przyszłość). Te drugie mają niższą cenę (o kilka dolarów na baryłce). Tak wyglądają notowania kontraktów terminowych na ropę typu Brent od końca grudnia:

Notowania kontraktów terminowych na ropę naftową typu Brent.Notowania kontraktów terminowych na ropę naftową typu Brent. źródło: investing.com

A tak wykres dotyczący ropy WTI za taki sam okres:

Notowania kontraktów terminowych na ropę naftową typu WTI.Notowania kontraktów terminowych na ropę naftową typu WTI. źródło: investing.com

Oba gatunki w ostatnich dniach notowane są w okolicach 120 dolarów za baryłkę. W środę po południu (po 17:00) nawet przekraczają ten poziom, drożejąc o około 1,5 proc., do 122 dolarów w przypadku ropy Brent i 121 proc. jeśli chodzi o ropę WTI.

Prognoza Goldman Sachs poszła w górę dlatego, że na rynku ropy istnieje strukturalny deficyt - popyt przewyższa podaż. Z jednej strony mamy wojnę w Ukrainie i spodziewane obniżanie wydobycia surowca w Rosji.

Do tego zmienia się sytuacja w Chinach. W ostatnim czasie polityka "zero COVID", prowadząca do różnego rodzaju lockdownów, odbijających się na gospodarce (czyli także zmniejszających zapotrzebowanie na ropę), znosiła częściowo problemy podażowe na rynku ropy. Teraz popyt z Chin się odbudowuje, a wyższy popyt (mówimy w końcu o drugiej największej gospodarce świata) przekłada się na wzrost cen. Do tego jeszcze mamy wyjątkowo niskie zapasy, i ropy, i gotowych paliw - benzyny.

"Podaż pozostaje nieelastyczna" piszą analitycy, dodając, że "spowolnienie gospodarcze na świecie okazało się zaś niewystarczające, by przy obecnych cenach przywrócić równowagę zapasów". 

Ceny paliw rosną mocniej, niż wskazywałyby na to notowania ropy naftowej

Co ciekawe, w analizie czytamy też, że latem tego roku ceny detaliczne sięgną poziomów, które normalnie związane są z cenami ropy Brent na poziomie 160 dolarów za baryłkę. Dlaczego paliwo ma być tak drogie, jakby ropa kosztowała 160 dolarów, mimo że cena surowca ma sięgnąć 140 dolarów? Według Goldman Sachs m.in. z powodu sytuacji na rynku hurtowym. Ponieważ nie można już zwiększyć możliwości przerobu ropy w rafineriach (bo jest maksymalny), a do tego rosną koszty surowca i jego transportu, marże rafineryjne (różnica między ceną hurtową paliwa a ceną ropy) są na rekordowo wysokich poziomach. Ceny w niektórych państwach może też podnosić wyższy poziom kursu dolara wobec lokalnych walut. 

Więcej wiadomości z gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl>>>

Jak na razie podwyżki cen na stacjach nie zniechęcają konsumentów do drastycznego zmniejszenia zakupów paliw - a mówimy o poziomach rekordowych w niektórych krajach, bo bardzo drogo jest w Polsce (choć gdyby "zdjąć" efekt tarczy antyinflacyjnej, czyli niższego VAT, byłoby znacznie gorzej), ale historycznie najwyższe ceny benzyny notowane są także w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

Analitycy Goldman Sachs zauważają, że spadek popytu wydaje się dotykać przede wszystkim tankujących olej napędowy, czyli firmy - bo to one korzystają z ciężarówek napędzanych silnikami diesla, generatorów itp. W przypadku benzyny wyraźnie pogłębionego spadku popytu nie widać - w każdym razie nie było widać, bo danych za ostatnie tygodnie jeszcze nie ma. Czyli jak na razie widzimy spowalniającą aktywność w europejskim przemyśle oraz uderzające w niego zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw (przez chińskie lockdowny). Konsumenci natomiast wciąż mają sporo wolnej gotówki do wydania i na razie nie rezygnują z jazdy samochodem. Oczywiście, mówimy tu cały czas o ujęciu globalnym. 

Posłuchaj podcastu Dlaczego nie lubimy Zuckerberga? Jakich zmian potrzebuje iPhone?
Więcej o: