Coraz częściej na pylonach stacji paliw cena benzyny "95" zaczyna się od cyfry osiem z przodu. W ciągu półtora miesiąca podskoczyła o blisko 1,50 zł, co eksperci wiążą m.in. z rosnącą ceną ropy (tym bardziej po przyjętym przez UE pakiecie sankcji zakładającym częściowy zakaz zakupu ropy naftowej z Rosji) czy rozpoczętym okresem wakacyjnym, gdy popyt na benzynę wyraźnie rośnie.
Jak wynika z danych BM Reflex, od początku lutego - gdy rząd w ramach tarczy antyinflacyjnej z wielką pompą obniżył VAT na paliwa - benzyna "95" podrożała już o ok. 2,70 zł. Diesel jest obecnie wyraźnie tańszy niż benzyna (średnio ok. 7,40 zł według piątkowych danych BM Reflex), ale jednak o ponad 2 zł droższy niż cztery miesiące temu.
Nie widać też na horyzoncie szans, aby ceny paliw poszły w dół. Wręcz przeciwnie, bardzo możliwe są kolejne ruchy w górę. Kierowcy tracą cierpliwość, pierwsi w protestach przeciw cenom paliw zaczynają blokować wjazdy na stacje. Orlen został postawiony pod pręgierzem opinii publicznej. Czy słusznie?
Według Dawida Czopka, zarządzającego Polaris FIZ, ceny paliw w Polsce mogłyby być nieco niższe, choć nie bardzo wyraźnie. Przynajmniej z czysto biznesowego, rynkowego punktu widzenia - ewentualnie polityczne, odgórne sterowanie cenami to zupełnie inna kwestia.
Z drugiej strony - Orlen sam jest sobie trochę winien, bo czkawką odbija mu się propaganda o swojej wszechmocy.
Rafinerie jak kury znoszące złote jaja
Na początek - skąd w ogóle jest paliwo na stacjach paliw? Oczywiście - przede wszystkim z rafinerii Orlenu i Lotosu. Jak wyjaśnia Dawid Czopek z Polaris FIZ, polskie moce rafineryjne są mniej więcej zbieżne z krajowym zapotrzebowaniem na benzynę, jeśli zaś chodzi o olej napędowy, to pokrywają około dwie trzecie popytu. Łącznie Orlen i Lotos mają około 90 proc. rynku hurtowego paliw w Polsce, a więc nawet jeśli jakaś stacja nie jest prowadzona pod szyldem Orlenu lub Lotosu, to z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że sprzedaje paliwo zakupione w hurcie od tych polskich hegemonów.
To nie stacje paliw, a rafinerie są dziś kurami znoszącymi złote jaja. Wiele mówi się ostatnio o rekordowych tzw. modelowych marżach rafineryjnych Orlenu i Lotosu. Koncerny tłumaczą, że te dane nie pokazują ich prawdziwej marży (bo wyliczenia są wykonane przy założeniach nieodpowiadających rzeczywistości - dlatego to "modelowa" marża), ich przeciwnicy widzą w tych liczbach dowód na zdzierstwo. Przykładowo - modelowa marża rafineryjna PKN Orlen wyniosła w maju 24,3 dolary, podczas gdy jeszcze w tym było to 2,7 dolara.
Poniżej wykres modelowej marży w Lotosie (choć warto też zaznaczyć, że podobnie wygląda sytuacja w zagranicznych rafineriach).
A gdzie leży prawda? Gdzieś pomiędzy w tym sensie, że rzeczywiście modelowej marży nie można traktować jako wyroczni, ale z drugiej strony - wskazuje ona kierunek i pokazuje, że biznes rafineryjny jest teraz bardzo opłacalny.
Dawid Czopek w zgrubnych wyliczeniach pokazuje, że rzeczywiście rozstrzał pomiędzy kosztami wsadu i przerobu ropy (m.in. cena ropy, kurs dolara, straty na przerobie, wydatki na energię, koszty CO2 i biokomponentów czy koszty magazynowania i transportu) a hurtową ceną diesla czy benzyny może sięgać grubo ponad 20 proc.
Czy Orlen mógłby sprzedawać paliwa w hurcie taniej? Oczywiście, wszystko mógłby. Tyle, że - niestety dla nas - zwyczajnie nie musi tego robić. W Polsce ma solidny rynek zbytu, a ceny w hurcie w znacznej mierze zależą od notowania paliw za granicą. Jak wylicza Czopek, przykładowo notowania diesla w tzw. portach ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia) - to benchmark dla hurtowych cen paliw w Europie - to dziś w przeliczeniu na złote i po doliczeniu podatków mniej więcej 6,4 zł za litr, a w Orlenie ok. 7,1 zł za litr (bez VAT).
Ta różnica to tzw. premia lądowa i wynika z tego, że tego diesla trzeba by przywieźć z Rotterdamu, dodać biokomponenty, gdzieś składować. To jest to, co Orlen bierze od nas dodatkowo. Choć zaznaczam, że szacowanie tej premii jest trudne, bo nie znamy dokładnie wszystkich kosztów
- mówi Czopek.
Jak wynika z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, na koniec maja cena sprzedaży benzyny "95" w Polsce wynosiła 86 proc. średniej w UE, a więc zasadniczo to paliwo jest u nas tańsze niż przeciętnie w Unii (choć po inwazji Rosji na Ukrainę drożeje najszybciej w UE). Z drugiej - cena bez podatku było o 8 proc. wyższa niż średnia w UE.
Wniosek? Cenę paliwa w Polsce obniżają relatywnie niskie podatki (łącznie: VAT, akcyza, opłata paliwowa, opłata emisyjna). Gdyby nie to, tankowalibyśmy drożej niż średnio w Unii - drożej niż np. Francuzi, Czesi, Belgowie, Luksemburczycy, Hiszpanie, Austriacy, Irlandczycy czy Włosi.
W tabeli poniżej ceny za 1000 litrów paliwa, w euro.
To oznacza, że państwo nawet nas specjalnie nie "rąbie" na paliwach, ale w przypadku Orlenu już mogłoby być trochę taniej
- komentuje Czopek.
W przypadku diesla na koniec maja sytuacja w Polsce nie odbiegała od sytuacji w UE. Cena bez podatków była niemal taka sama jak średnia w UE (99 proc.), zaś sprzedaży (czyli po obciążeniu podatkami) stanowiła 85 proc. średniej unijnej.
Czy Orlen mógłby sprzedawać paliwo taniej? - Nie da się ukryć, że trochę by mógł - wskazuje Czopek, choć jednocześnie zaznacza, że nie mogłoby być mowy o wielkich obniżkach.
Myślę, że mają możliwości obniżki o około 30-40 groszy. Dużo taniej też nie mogliby sprzedawać, bo wtedy hurtownicy z innych krajów wywoziliby je za granicę
- wyjaśnia ekspert.
Dlaczego jednak w Polsce benzyna kosztuje 8 zł, a być może gdyby Orlen się zlitował mogłaby kosztować ok. 7,60 zł za litr, a na Węgrzech może kosztować w przeliczeniu na złote ok. 5,70 zł? Rząd broni się przed tym rękami i nogami, ale może w Polsce też powinniśmy pójść w kierunku kontroli cen?
Powiem szczerze, że na Węgrzech jest przerąbane. Tam kontrola cen początkowo nie następowała na poziomie rafinerii. Na całej "operacji" traci stacja benzynowa, bo brała paliwo po normalnej cenie, a musiała sprzedawać po niższej. MOL sobie radził, bo tracił na stacjach, ale dalej zarabiał w rafineriach, tym bardziej, że ma rosyjską ropę. Najbardziej to dotknęło prywatnych właścicieli stacji. Dopiero po buncie właścicieli stacji zmieniono te reguły
- komentuje Czopek i reasumuje: "w Polsce po takiej operacji utrzymałby się Orlen, bo zachodnie koncerny też by się wycofały".
Jak wyjaśnia ekspert, zasadą działania takich firm jak Orlen od zawsze było to, żeby ustalać "takie ceny, po jakich da się sprzedawać". - Żeby to nie były takie ceny, przy jakich dużym sieciom stacji opłacało się przywieźć paliwo do Polski z innych kierunków - wyjaśnia zarządzający Polaris FIZ.
Orlen zachowuje się jak duża firma, która ma istotny wpływ na rynek. To wyraźny lider rynku. Zresztą w detalu jest podobnie. Orlen, mając ok. 25 proc. rynku stacji paliw, de facto kreuje ceny. Jak w Polsce są niskie marże detaliczne, to w dużej mierze to zależy od polityki Orlenu. A jak Orlen ma wysoką cenę, to wszyscy idą za nim
- dodaje Czopek.
Słowem - według eksperta paliwo w Polsce mogłoby być nieco tańsze, ale mówimy właśnie o obniżce rzędu ok. 30, 40, być może 50 gr na litrze, nie o cenie np. 5 czy 6 zł za litr benzyny. Przynajmniej na dłuższą metę, bo - to kluczowe założenie - można sobie oczywiście wyobrazić różne "cuda" na pylonach, gdyby za tydzień miały się odbyć wybory. No i chyba, że rzeczywiście rząd zdecydował się na kontrolę cen paliw, acz - jak wyjaśniał Czopek - długoterminowe konsekwencje takiego ruchu zapewne przykryłyby czapkami korzyści z takiego ruchu w krótkim terminie.
Mam "teorię spiskową", że Orlen tych kilkadziesiąt groszy marginesu na cenie paliwa trzyma na czarną godzinę. Gdyby rzeczywiście było tak, że cena benzyny idzie np. w kierunku 9 zł to oni mogą ten margines wykorzystać
- mówi ekspert.
Zdaniem Czopka, nawet jeśli krytyka Orlenu jest dziś w jakiejś mierze przesadzona, to koncern "sam sobie na to zasłużył" wcześniejszą toporną propagandą. Widać dziś, że Polacy uwierzyli we wszechmoc koncernu po tym, jak wcześniej przypisywał sobie zasługi, na które nie miał wpływu.
Gdy dwa lata temu bardzo mocno zjechała cena ropy naftowej po wybuchu pandemii, Orlen chwalił się na plakatach tanim tankowaniem - sugerując tym samym, że to dzięki niemu. Podobnie było, gdy 1 lutego br. w życie weszła tarcza antyinflacyjna, obniżająca VAT na paliwo. Wtedy prezes Obajtek wraz z premierem Morawieckim wczesnym rankiem organizowali konferencję, a Orlen organizował kolejną wielką kampanię, w której chwalił się obniżką cen paliw.
Karma wraca. I wróciła
- komentuje Czopek.