Samolot Airbus A380 wykonywał 1 lipca rejs na trasie Dubaj-Brisbane. Jednak 45 minut po starcie pasażerowie usłyszeli głośny huk, a jeden ze świadków powiedział, że załoga wstrzymała rozdawanie posiłków i zaczęła sprawdzać skrzydła oraz silniki - podaje włoski "Il Messaggero".
Więcej informacji ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Dziennik cytuje słowa jednego z pasażerów. - Przed lądowaniem powiedziano nam, że musimy wylądować na innym pasie i poddać samolot inspekcji przez inżyniera pod kątem podejrzenia problemu z podwoziem - powiedział. Samolot bezpiecznie wylądował w Brisbane w Australii po 14-godzinnym locie. Nikomu nic się nie stało.
Pasażerowie dopiero po lądowaniu dowiedzieli się, czym był spowodowany niepokojący huk. Okazało się, że samolot leciał z Dubaju do Brisbane z wielką dziurą w kadłubie, która powstała niedługo po starcie.
Biuro rzecznika linii Emirates przekazało, że samolot pozostanie w naprawie. "Lot EK430 z Dubaju do Brisbane 1 lipca miał awarię techniczną podczas rejsu" - wyjaśniono. "Samolot wylądował bezpiecznie w Brisbane, a wszyscy pasażerowie wysiedli zgodnie z planem" - podkreśliło biuro rzecznika przewoźnika. Centrum JACDEC (Jet Airliner Crash Data Evaluation Centre) opublikowało 2 lipca na Twitterze zdjęcia przedstawiające samolot Airbus A380, który wykonywał rejs z Dubaju do Brisbane. Widać na nich dziurę w kadłubie.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina